Do sanatorium, aby podreperować zdrowie i... przeżyć wakacyjny romans
Chociaż większość osób przyjeżdża do sanatorium się leczyć, nie brakuje takich, dla których to przede wszystkim okazja do uciech cielesnych. - Zapominamy, że starsze osoby także mają prawo do życia seksualnego - komentuje prof. Jacek Kurzępa, socjolog.
Już w czasach PRL-u krążył taki dowcip:
Święty Antoni wychylił się z obłoków i spojrzał na Polskę. W pewnym momencie pyta Świętego Piotra:
- Co oznacza tam w dole z prawej strony to czerwone światełko?
- To jakiś mąż zdradza żonę.
- A to czerwone światełko z lewej strony?
- To jakaś żona zdradza męża.
- A ta wielka czerwona łuna?
- To? Aaaa... to Ciechocinek!
Chociaż to tylko dowcip, wielu kuracjuszy po powrocie z sanatoriów opowiada, że nie jest wcale taki daleki od prawdy. Potwierdzają to socjologowie.
- Działa tu ten sam mechanizm, który towarzyszy także młodym ludziom wyjeżdżającym na urlop. Z dala od rodziny i znajomych następuje pewne rozluźnienie norm, pozwalają sobie na więcej. Podobnie jest z osobami jadącymi do sanatorium, którym towarzyszy nastawienie hedonistyczno-ludyczne, chęć doznania jak najwięcej przyjemności, uciech cielesnych, jakie oferuje program turnusu – komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Jacek Kurzępa z Uniwersytetu SWPS, który swoje wnioski wyciąga m.in. z rozmów, jakie przeprowadził z seniorami z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, bywalcami sanatoriów.
Starsi ludzie też lubią seks
Dziś takie ośrodki to uzdrowiska niewiele różniące się od nowoczesnych salonów SPA. Seniorzy nadal przyjeżdżają tutaj przede wszystkim po to, aby podreperować zdrowie i odpocząć. Część towarzyska także jest dla nich ważna, bo to możliwość poznania rówieśników z podobnymi problemami i zainteresowaniami, a organizowane wieczorki taneczne to często jedyna okazja do zabawy na parkiecie, niedostępna na co dzień.
Nie ma w tym niczego złego, chociaż wiele osób wraca z sanatorium przerażonych zachowaniem innych kuracjuszy.
- Pierwszy raz byłam sześć lat temu w sanatorium w Ciechocinku z prewencji ZUS i byłam przerażona, bo to był "ruchocinek" - opisuje jedna z internautek na popularnym forum.
Zdaniem prof. Jacka Kurzępy dziwienie się takim zachowaniom to efekt zapominania o tym, że osoby starsze nie są aseksualne i mają prawo do zachowań seksualnych.
- Na co dzień seniorzy są niewolnikami gorsetu zachowań, jakich od nich oczekuje najbliższe otoczenie. Co by powiedziała dorosła córka, gdyby zobaczyła, że jej mama, która ma już wnuki, maluje się i ubiera jak wamp? W sanatorium z dala od rodziny i znajomych starsza pani może sobie pozwolić na więcej, bo nikt jej tu nie zna, nie musi się przejmować tym, co powiedzą inni – zwraca uwagę socjolog.
Tutaj to panie podrywają panów
Co ciekawe, w swawolnych zachowaniach dominują panie, których w uzdrowiskach jest zazwyczaj znacznie więcej niż panów. W efekcie to kobiety zabiegają o względy mężczyzn.
- Panie z turnusu niestety w znamienitej większości swoje polowanie na facetów rozpoczynały już w kolejce do pielęgniarki. Oczywiście stan cywilny nie miał dla tych kobiet żadnego znaczenia, natomiast liczył się zasób finansowy, jakim dana "zdobycz" dysponowała i, wierzcie mi, nie miały dla nich znaczenia ani żółte zęby ani fakt, że ci panowie chodzili i spali w tych samych majtkach po kilka dni – opisuje swój pobyt w sanatorium w Jantarze inna z kuracjuszek. – Cały proces rehabilitacyjny koncentrował się w trakcie codziennych dyskotek w pawilonie Żywca i pobliskiej plaży oraz w trakcie wycieczek do Międzyzdrojów czy Pobierowa, no i oczywiście w pokojach, zwłaszcza na piętrach, gdzie mało kto sypiał w swoim łóżku. Upodlenie tych pań sięgało zenitu w godzinach wieczornych i późnonocnych – dodaje.
Prof. Jacek Kurzępa opowiada, że nadmiar pań o rozbudzonym libido sprzyja nie tylko panom, którzy nie muszą się specjalnie starać, by znaleźć sobie damskie towarzystwo, ale też młodym mężczyznom zajmującym się świadczeniem usług seksualnych za pieniądze.
- Oni wiedzą, że w sanatoriach przebywa wiele kobiet o dużym apetycie seksualnym, bezpruderyjnych i bogatych, gotowych sporo zapłacić w zamian za towarzystwo młodego mężczyzny, który nie tylko zaspokoi je seksualnie, ale też z którym będzie się można pokazać w towarzystwie, na „fajfie” itd., stąd wiele osób trudniących się seksbiznesem odwiedza okolice, gdzie jest wiele uzdrowisk – mówi prof. Kurzępa.
W sanatoriach miłosnym uniesieniom ulegają nie tylko osoby samotne – wdowcy i rozwodnicy, ale też ci, którzy zostawili w domu męża czy żonę. Zdaniem socjologa czasem są to osoby, które żyją w całkiem udanych związkach, a sanatoryjny romans to dla nich pierwsza zdrada małżonka.
Wakacyjny romans po 60-tce
- W każdym małżeństwie po 30 latach wkrada się pewna rutyna, znudzenie, a w sanatorium wśród nowych ludzi kobieta czy mężczyzna znów mogą poczuć się atrakcyjni, adorowani – zwraca uwagę prof. Kurzępa. – Jeśli można coś doradzić małżeństwom z długim stażem, to przypomnienie sobie czasów narzeczeństwa, adorowanie partnera czy partnerki, zadbanie o to, aby mu się podobać – dodaje.
Sanatoryjne romanse prowadzą do różnych niecodziennych zdarzeń. Pani Maria z Poznania, która od lat jeździ do uzdrowisk razem z mężem, wspomina, co się stało pewnego wieczoru na dancingu w jednym z ośrodków w Jarosławcu.
- Pewna pani zaczęła robić zdjęcia komórką zapewne na pamiątkę, aby po powrocie pokazać znajomym, że nie tylko się tu leczyła, ale też bawiła – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską. – W pewnym momencie podbiegł do niej jeden z tańczących na parkiecie mężczyzn i zaczął na nią krzyczeć, że nie życzy sobie, aby ktokolwiek robił mu zdjęcia i zażądał, aby kobieta usunęła wszystkie zdjęcia, na których go widać. Powodu nie trudno się domyślić. Na parkiecie bawił się z panią, która nie była jego żoną – dodaje.
Czasem romansowe historie w sanatoriach kończą się scenami grozy. Pół roku temu w jednym z ośrodków w Ciechocinku 81-letni pensjonariusz brutalnie zaatakował 77-latkę, bo ta nie chciała uprawiać z nim seksu. Zaczął bić ją po głowie butelką. Nie wiadomo, jak to by się skończyło, gdyby kobieta nie nacisnęła guzika bezpieczeństwa zainstalowanego w pokoju, który zaalarmował personel.
Romansuje niewielu, ale stereotyp uderza we wszystkich
Romanse nie podobają się wielu innym kuracjuszom, dla których pobyt w sanatorium to konieczność dla podratowania zdrowia. Ich zdaniem ludzie, którzy przyjeżdżają do uzdrowisk tylko po to, aby szukać uciech cielesnych, tworzą negatywny obraz na tego typu placówek.
- Po powrocie z sanatorium wśród znajomych jest przekonanie, że jak się było w sanatorium, to się na pewno spało z mężczyznami i to jest krzywdzące dla tych, co nie używają, bo nie chcą, a opinie i tak mają szarganą od najgorzej strony – narzeka jedna z internautek.
Sami dyrektorzy sanatoriów chyba mają podobne zdanie, bo zapytani, czy w ich ośrodkach widać, że wiele osób przyjeżdża tu się bawić, zaprzeczają. Twierdzą, że akurat w ich ośrodkach nie ma takiego problemu – nikt tu nie szuka rozrywek, wszyscy są zainteresowani jedynie zabiegami leczniczymi.
- To prawda, że jeszcze 10 lat temu 80 proc. osób przyjeżdżało głównie dla rozrywek, a 20 proc. dla ratowania zdrowia, ale w ostatnich latach te proporcje się odwróciły. Ludzie przyjeżdżają do nas się leczyć, chociaż sporadycznie zdarzają się przypadki, gdy kogoś interesuje głównie to, aby się zabawić – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Róża Skrobot-Strap, dyrektor sanatorium „Chemik” w Dusznikach-Zdroju.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .