"Do Rzeczy": Pancerny kardynał zmian
Według kard. Waltera Kaspera przyczyn upadku instytucji małżeństwa nie należy szukać w sumieniach tych, którzy porzucają małżonków, ale w przykazaniach - czytamy w "Do Rzeczy". Wizję kardynała można streścić w maksymie: to, co było, było złe, nieuwzględniające potrzeba człowieka współczesnego.
09.10.2015 14:59
Kilka ostatnich pontyfikatów to w dziejach Kościoła okres powszechnego wzrastającego wpływu hierarchów niemieckich w Watykanie. W czasach św. Jana Pawła II za drugą osobę uchodził tam prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Joseph Ratzinger. Ponieważ serio traktował swoje obowiązki, w środowiskach medialnego mainstreamu oraz wśród kościelnych progresistów przylgnęło do niego miano "pancernego" (czyt. niemiłosiernego) kardynała. W 2005 r. „pancerny” kardynał został Benedyktem XVI.
Wpływy niemieckie w Kurii Rzymskiej nie zmniejszyły się wcale po tym, jak w 2013 r. papież Benedykt odłożył powierzone mu osiem lat wcześniej klucze Piotrowe. Wręcz przeciwnie. Na papieża został wybrany kard. Jorge Bergoglio z Argentyny, który jednak przeszedł formację teologiczną także w Niemczech. Pozostawiając na boku mniej lub bardziej sensacyjne doniesienia o przebiegu konklawe A.D. 2013, które mają świadczyć o decydującej roli odegranej w czasie jego trwania przez niemieckojęzycznych purpuratów, z całą pewnością można stwierdzić, że w najbliższym otoczeniu obecnego papieża bardzo silną pozycję zajęli właśnie kardynałowie z Niemiec.
Kardynał Reinhard Marx z Monachium jest członkiem powołanej przez Franciszka tzw. grupy G8 – kardynałów radzących nad reformą Kurii Rzymskiej (choć chyba nie tylko o kurię chodzi). Jednak postacią, którą najczęściej kojarzy się z forsowaną od ponad roku tzw. realistyczną teologią małżeństwa mającą zaowocować wywróceniem dotychczasowego nauczania Kościoła o sakramentalnym charakterze małżeństwa, jest kard. Walter Kasper. Ten emerytowany (ur. 1933 r.) przewodniczący Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan jest słusznie uważany za spiritus movens agendy wyznaczonej pod obrady synodu biskupów – zarówno jego sesji nadzwyczajnej w 2014 r., jak i tegorocznej sesji zwyczajnej w październiku. Na początku 2014 r., podczas obrad konsystorza, kard. Kasper w swoim przemówieniu wyznaczył właściwie główne kierunki przyszłego synodu o rodzinie. Kierowany „względami duszpasterskimi” powinien on – przekonywał niemiecki kardynał – ze szczególną troską pochylić się nad „wykluczeniem” osób rozwiedzionych z życia Kościoła.
W ten sposób jako „wykluczenie” określał kard. Kasper nauczanie Chrystusa i Jego Kościoła o nierozerwalnym charakterze małżeństwa i w związku z tym o niemożności przyjmowania komunii świętej przez osoby rozwiedzione i żyjące w nowych, cywilnych związkach.
Program wytyczony przez niemieckiego purpurata można traktować jako porte-parole samego papieża. Franciszek nigdy nie zdystansował się wobec tych (i podobnych słów) kard. Kaspera. Mało tego, zarówno w 2014 r., jak i teraz powołał tego emerytowanego już kardynała do udziału w zgromadzeniu synodalnym (generalnie ojcowie synodalni są delegowani przez krajowe konferencje episkopatów). Niejednokrotnie też papież publicznie dawał wyraz swojej wysokiej oceny teologicznego pisarstwa kard. Kaspera.
Tylko dla mocnych w wierze
A jest to teologia, której nie powinien czytać człowiek bez ugruntowanej wiary. Dzieła teologiczne kard. Waltera Kaspera – ucznia Karla Rahnera – są typowym przykładem niemieckiej nauki teologicznej: naukowego żargonu ocierającego się o bełkot oraz wysoce kreatywnego podejścia do Prawd Wiary. Lektura książki o Jezusie Chrystusie autorstwa kard. Kaspera (wersja polska opublikowana w 1983 r.) przekonuje, że mamy do czynienia z kolejnym dowodem na poparcie tezy o głębokim kryzysie teologii w Niemczech.
Czytamy więc u Waltera Kaspera, że dokonany przez niego „przegląd Tradycji” wiedzie koniecznie do wniosku, iż „nicejsko-konstantynopolitański Symbol Wiary w Jezusa jako prawdziwego Boga wcale nie rozwiązywał wszystkiego. Dla teologii Symbol ten do dziś jeszcze nie jest zadaniem do końca wyjaśnionym. Nadal istnieje potrzeba poddania wyobrażenia i pojęcia Boga oraz Jego niezmienności zasadniczej chrystologicznej neointerpretacji, aby w ten sposób znowu uwypuklić znaczenie biblijnego pojmowania Boga jako Boga historii”. Krótko mówiąc, 20 wieków rozumienia przez Kościół osoby Jezusa Chrystusa jest wysoce nieadekwatne. Oczywiście jakiś „rygorysta” mógłby wskazywać, że przecież działający w Kościele od ponad dwóch tysięcy lat Duch Święty „podpowiada, co mamy mówić”, ale niemiecki teolog zna lepsze asystencje. W kontekście zgłoszonej przez siebie konieczności „chrystologicznej neointerpretacji” sławi więc osiągnięcia Hegla, Schellinga i przede wszystkim Karla Rahnera.
Zasługą tego ostatniego jest „chrystologia oddolna”, którą Walter Kasper wyjaśnia w charakterystyczny dla niemieckiej teologii, zupełnie niezrozumiały sposób: „Człowiek w każdym kategorialnym akcie poznania i wolności doświadcza siebie jako istotę, która wykraczając poza swoje "ja" i poza każdy kategorialny przedmiot, zdana jest na jakąś niepojętą tajemnicę. (...) tajemnica ta jako asymptotyczny nosiciel nieskończonego ruchu, ruchu, który zawsze pozostaje w tym, co skończone - tajemnica ta nie tylko dźwiga i przenika istnienie, lecz sama się udziela człowiekowi jako spełnienie jego człowieczeństwa”.
Generalnie wygląda na to, że przyszły kardynał miał poważne wątpliwości co do realności faktu zmartwychwstania Chrystusa, wydarzenia, które było przecież ostatecznym dowodem na boskość Mistrza z Nazaretu. Zgodnie z kanonem modernizmu Walter Kasper pisał, że boskość Chrystusa nie była rzeczywistością poświadczoną przez fakt zmartwychwstania, lecz raczej wytworem wiary (tzw. wiary wielkanocnej) pierwszych uczniów: „Tylko w stosunkowo nielicznych i raczej późniejszych fragmentach Nowego Testamentu określa się Jezusa wyraźnie jako Boga. W głównych listach Pawłowych znaleźć można orzecznik "Bóg" dla określenia nim Jezusa Chrystusa co najwyżej w dwu – i to egzegetycznie bardzo spornych – miejscach (Rz 9,5; 2 Kor 1,2), na których z całą pewnością nie można zbudować żadnej całościowej chrystologii. Dlatego chrystologia musi wywodzić się ze źródeł i z centrum nowotestamentowej wiary w Chrystusa, z wielkanocnej formuły wiary, że Jezus jest Kyrios”.
Podobnie „kreatywne” podejście do Pisma Świętego prezentuje kard. Kasper w swojej najnowszej książce „Papież Franciszek. Rewolucja czułości i miłości”. Aby wesprzeć swój argument na rzecz „realistycznej teologii małżeństwa”, niemiecki kardynał sygnalizuje, że przez dwa tysiące lat Kościół błędnie odczytywał słowa Chrystusa o nierozerwalności małżeństwa zapisane w Ewangeliach.
Kościół zmieniony nie do poznania
Na takich podstawach filozoficznych, teologicznych i egzegetycznych kard. Kasper buduje swoją wizję Kościoła, którą można streścić w maksymie: nic już nie będzie takie samo, a to, co było, było złe, rygorystyczne, nieuwzględniające potrzeb człowieka współczesnego. Wizję tę miał gotową już za pontyfikatu Benedykta XVI. Przemawiając w 2012 r. na corocznym zjeździe niemieckich katolików (Katholikentag), stwierdził, że „skończył się czas Kościoła ludowego (Volkskirche – w znaczeniu Kościoła „masowego” - przyp. G.K.), a obecnie stoimy na początku epokowego przełomu”. Niemiecki purpurat wyraził jednocześnie przekonanie, że „za dziesięć, dwadzieścia lat Kościół będzie wyglądał zupełnie inaczej, niż jest dzisiaj, i bardziej będzie przypominał Kościół pierwotny”.
Dopiero jednak pontyfikat papieża Franciszka, charakteryzujący się odejściem od „rozkazującego” na rzecz „słuchającego Magisterium”, jest w ocenie kard. Kaspera najlepszą okazją, by „dokończyć dzieło” Soboru Watykańskiego II. Przekonanie, że Vaticanum II czeka na dokończenie, to jeden z lejtmotywów publicznych wypowiedzi niemieckiego kardynała. A oczekiwania wobec Franciszka w tym względzie ma niemiecki purpurat olbrzymie.
W wywiadzie dla amerykańskiego pisma katolickiego „Commonweal” kard. Kasper bez ogródek mówił, że obecny pontyfikat ma być przełomem, dzięki któremu zaistnieje w Kościele masa krytyczna przesądzająca o nieodwracalności zmian: „Papież Franciszek nie może zrobić wszystkiego sam, on rozumuje w kategoriach procesu. Chce on rozpocząć proces, który będzie po nim kontynuowany. Sądzę, że będzie miał możliwość mianowania czterdziestu procent kardynałów i oni będą tymi, którzy wybiorą nowego papieża. W ten sposób jest on (papież Franciszek) w stanie warunkować nowe konklawe”. Jakby mimochodem, przypominając sobie, że jeszcze Kogoś należy uwzględniać w perspektywicznych planach rządzenia Kościołem, kardynał Kasper dodał: „Oczywiście Duch Święty jest także obecny”.
Zanim papież Franciszek radykalnie zmieni skład kolegium kardynalskiego, trzeba korzystać z instrumentów zmiany, które są dostępne już teraz. W tej kategorii kard. Kasper oceniał w 2014 r. pierwszą sesję synodu biskupów o rodzinie. Krótko po jej zakończeniu w wywiadzie udzielonym liberalnemu tygodnikowi „Die Zeit” stwierdzał, że prace synodu zmierzają w kierunku „zmiany paradygmatu” w Kościele: „Już nie wychodzimy od jakiejś abstrakcyjnej nauki i nie narzucamy jej ludziom, ale kierujemy ich na drogę ku dobremu i szczęśliwemu życiu”.
Bez przesady z tym heroizmem
W tej perspektywie znika od początku obecne w chrześcijaństwie wezwanie do heroizmu. Nie tylko w godzinie męczeństwa, ale w codziennych zmaganiach ze słabościami. Zaprzeć się samego siebie? Wziąć swój krzyż? Kardynał Kasper, zgodnie ze swoją „chrystologią oddolną” i „zmianą paradygmatu”, rozumuje inaczej.
Jak wyjaśniał czytelnikom „Die Zeit”: „Twierdzenie, że nie dopuścimy osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach do komunii świętej? To nie jest dogmat. To zastosowanie dogmatu w konkretnej, duszpasterskiej praktyce. To może być zmienione”.
A co z nauczaniem św. Jana Pawła II („Familiaris consortio”), który dopuszczał możliwość udzielania komunii świętej osobom rozwiedzionym pod warunkiem, że w nowym, cywilnym związku nie podejmują współżycia seksualnego?
„Żyć jak brat i siostra? Oczywiście mam wielkie uznanie dla tych, którzy tak czynią. Ale jest to akt heroiczny, a heroizm nie jest dla przeciętnego chrześcijanina” – stwierdził kardynał na łamach „Commonweal”.
Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach