"Do Rzeczy": Esbecki zapaśnik Wałęsy

Zbigniew Grzegorowski po 1990 r. stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi Lecha Wałęsy. ABW właśnie przekazała IPN akta personalne tego funkcjonariusza gdańskiej SB - pisze w "Do Rzeczy" Sławomir Cenckiewicz. Grzegorowski to jedyny funkcjonariusz, któremu postawiono prokuratorskie zarzuty w sprawie akt „Bolka”.

"Do Rzeczy": Esbecki zapaśnik Wałęsy
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Magdalena Kujawka

Zbigniew Grzegorowski, będąc funkcjonariuszem gdańskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa, stał się pasem transmisyjnym Lecha Wałęsy do środowiska esbeków. On też odegrał ważną rolę w całym procesie kolekcjonowania kompromitujących Wałęsę dokumentów SB w latach 1992- 1995, a ostatnio miał być spiritus movens niedoszłej „debaty” Wałęsy z historykami opisującymi agenta „Bolka”. Przez lata przedstawiał się jako „pracownik administracji państwowej”, który od 1983 r. interesuje się „teorią i praktyką funkcjonowania służb specjalnych w aspekcie bezpieczeństwa państwa”. Funkcjonował też jako trener w Zapaśniczym Klubie Sportowym Granica Gdańsk. Dzisiaj jest funkcjonariuszem ABW oddelegowanym do Wrocławia, ale z ambicjami sięgającymi znacznie dalej, choć nigdy nie powinien pracować w tajnych służbach wolnej Polski. Dzięki odtajnieniu jego teczki przez ABW poznaliśmy kulisy tej kariery.

ELEKTRYK

Zbigniew Grzegorowski (rocznik 1957) postanowił wstąpić do bezpieki jesienią 1981 r., czyli w czasie narastającej konfrontacji władz PRL z Solidarnością. (...) Do pracy w bezpiece rekomendował go Zbigniew Alijew, nauczyciel i trener sekcji zapaśniczej w KS Spójnia Gdańsk. „[Alijew] przedstawił mi go jako człowieka odpowiedzialnego, zdyscyplinowanego, o bardzo dobrej opinii w swoim środowisku i klubie sportowym” - napisał funkcjonariusz SB.

„Kandydat w roku 1978 ubiegał się o odbycie zasadniczej służby wojskowej w ZOMO w Gdańsku z zamiarem pozostania na stałe w MO” - czytamy w notatce służbowej SB. - „Z uwagi na posiadany zawód elektromechanika WKU w Gdańsku nie wyraziła zgody, przeznaczając wymienionego do wcielenia dla potrzeb wojska. Obecnie po uregulowaniu służby wojskowej ob. Grzegorowski Zbigniew nadal chce podjąć służbę w MO”. „Lojalnie ustosunkowany do obecnego ustroju w Polsce” i „jest niewierzący” – chwalił go mjr Antoni Cierluk, naczelnik Wydziału „B” (obserwacji) SB w Gdańsku, z którym zresztą Grzegorowski się później zaprzyjaźni, a po 1989 r. razem staną się przybocznymi Wałęsy.

PODCHORĄŻY INSTRUKTOR

Marzenie Grzegorowskiego spełniło się 1 marca 1982 r., kiedy został przyjęty do Wydziału „B” SB. Został kandydatem na wywiadowcę. (...) Pracę w gdańskiej bezpiece łączył z obowiązkami instruktora i zawodnika w sekcji zapaśniczej KS Spójnia, gdzie opiekował się młodzikami i łowił ich dla resortu. Sprawność fizyczna przydawała mu się w pracy w SB, zwłaszcza w czasie bezpośrednich interwencji, kiedy podczas demonstracji antykomunistycznych wyłapywał „prowodyrów zajść”.

„Podczas poważnych zakłóceń ładu i porządku publicznego dał się poznać jako funkcjonariusz odważny, opanowany, wykazujący właściwą postawę” - co na tyle urzekło przełożonych, że w 1985 r. wnioskowali oni o mianowanie Grzegorowskiego funkcjonariuszem w służbie stałej. Dzięki temu młodszy chorąży Wydziału „B” w Gdańsku trafił na studia zaoczne w Wyższej Szkole Oficerskiej SB w Legionowie.

OPIEKUN „WOŁA” I OFERENT

Jednak Grzegorowskiemu nie chciało się studiować. Wrócił ostatecznie do pracy w bezpiece. I awansował! Wszedł do zespołu zajmującego się inwigilacją Lecha Wałęsy. Śledził go codziennie, jeździł za nim resortowym polonezem. Fotografował i sporządzał meldunki na temat każdego kroku późniejszego prezydenta RP, oznaczanego kryptonimami Wół, Posejdon i Zenit. Jest tajemnicą poliszynela, że Wałęsa zakolegował się z inwigilującymi go funkcjonariuszami SB, obiecując im nawet pracę, kiedy już zostanie prezydentem!

Pod koniec 1989 r. chorąży Grzegorowski wyczuł nowy wiatr historii. Z kolegami z SB - kpt. Henrykiem Żabickim, chor. Wiesławem Toczkiem, chor. Jerzym Jankiem i chor. Ryszardem Kozłowskim założył Niezależny Związek Zawodowy Funkcjonariuszy MO w Wydziale „B” SB w Gdańsku. Grupa zaczęła udawać resortowych opozycjonistów i wystąpiła wobec Wałęsy i jego otoczenia z ofertą współpracy. Zgłosili się wówczas z dużą liczbą dokumentów SB, a w dowód szacunku dla Wałęsy przekazali mu pamiątkowy album ze zdjęciami wykonanymi przez Wydział „B” WUSW w Gdańsku.

Patronem grupy był wspomniany ppłk Antoni Cierluk, kursant KGB, który był jednym z najważniejszych ludzi gdańskich tajnych służb po 1990 r. Grupa Cierluka, Żabickiego i Grzegorowskiego stała się swoistą sondą rozpoznającą dla Wałęsy sytuację w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Gdańsku. Atakowali komendanta gen. Jerzego Andrzejewskiego, ale była to jedynie zasłona dymna mająca przykryć ich rzeczywiste intencje: wolę szybkiego zastąpienia starszych bezpieczniaków. Stąd też zainicjowany przez nich Niezależny Związek Zawodowy Funkcjonariuszy MO, którego twarzą został Grzegorowski, postulował jedynie model weryfikacji indywidualnej w SB „w oparciu o kryteria fachowości, uczciwości oraz zdolności do rozumienia niezbędnych przemian w procesie demokratyzacji kraju”. Mało tego, w związku z zapowiadaną weryfikacją funkcjonariuszy SB i powołaniem UOP, owi resortowi opozycjoniści w marcu 1990 r. wystąpili z żądaniem przeniesienia do pionu milicyjnego, by w ten sposób de facto uniknąć weryfikacji.

PATRON

Esbecy z Niezależnego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy MO zdobyli wsparcie Wałęsy i zyskali przydomek wałęsowiczów. Krótko po formalnym powołaniu swojego związku zaprosili Wałęsę na spotkanie z pracownikami Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku. Wałęsa od razu zapewnił: „Nigdy nie byłem wrogo nastawiony do służby, waszej służby”. Dodał ponadto, że ponad dwie trzecie pracujących w SB funkcjonariuszy to dobrze wykonujący swoją pracę fachowcy, zasługujący na jego szacunek. „Można było nawet z nimi współżyć” - mówił Wałęsa, dodając jednocześnie, że zgłaszane coraz częściej postulaty pozbycia się funkcjonariuszy SB z MSW postrzega jako przejaw „rasizmu” (sic!).

Lech Wałęsa był na tyle uzależniony od bezpieczniaków, że zaproponował Żabickiemu i Grzegorowskiego służbę u jego boku, jako funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Było to dla nich optymalne rozwiązanie, gdyż kierowanie gdańską delegaturą UOP powierzono w tym czasie kpt. Adamowi Hodyszowi, którego zarówno Wałęsa, jak i grupa Grzegorowskiego uważali za „zdrajcę”. Hodysz z kolei ściągnął do UOP Krzysztofa Bollina, który objął stanowisko naczelnika Wydziału Ewidencji i Archiwum Delegatury UOP w Gdańsku. Obaj postawili sobie za cel uporządkowanie archiwów, a w zasadzie tego, czego nie zdążono zniszczyć w latach 1989–1990. W ten sposób por. Bollin wpadł na trop dotyczący agenturalnej współpracy Wałęsy z SB i sporządził trzy notatki służbowe na temat dokumentów dotyczących Wałęsy jako „Bolka”, odnalezionych w trzech sprawach operacyjnych prowadzonych przez gdańską SB („Arka”, „Jesień 70” i „Klan”/„Związek”). Stąd też, kiedy w 1993 r. z inspiracji prezydenta Wałęsy minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski
odwołał z funkcji szefa UOP w Gdańsku Hodysza, w delegaturze służby pojawiała się ekipa Grzegorowskiego. Zajęła się ona „zabezpieczeniem” dokumentów „Bolka”…

Ostatecznie tylko mjr. Zbigniewowi Grzegorowskiemu, który miał pozostawić własnoręcznie sporządzony dowód fałszowania spisu w teczce, w której przechowywano kopie akt „Bolka”, postawiono zarzuty prokuratorskie. Mógł jednak liczyć na pomoc kolegów z SB. Były szef UOP Gromosław Czempiński wsparł go w czasie procesu, obciążając za cudze winy płk. Adama Hodysza. (...)

Wiarygodność Czempińskiego jest jednak zerowa, gdyż sam brał udział w operacji „zabezpieczenia” akt Wałęsy, tyle że w Warszawie w kwietniu 1994 r. Po latach okazało się, że zarówno Grzegorowski, jak i Czempiński są niewinni. Ten pierwszy opowiada na lewo i prawo, że stał się obiektem spisku, za którym stali Bogdan Borusewicz do spółki z Markiem Biernackim, ze względu na ich dobre relacje z Adamem Hodyszem. W każdym razie akta „Bolka” zniknęły, ale nikt za to przestępstwo nie odpowiedział. Nie ma jednak zbrodni doskonałych, a wiedza na temat roli funkcjonariuszy SB, na których opierał się Wałęsa i jego mit, jest coraz szersza. Pomimo kradzieży i manipulacji. (...)

No a szef ABW powinien w końcu odesłać Zbigniewa Grzegorowskiego na zieloną trawkę, czyli z powrotem do Instytutu Lecha Wałęsy, pod skrzydła Mieczysława Wachowskiego. Niech wróci tam, skąd przyszedł.

Sławomir Cenckiewicz

Polecamy najnowszy numer "Do Rzeczy", który jest już w kioskach

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Atak Izraela na Syrię. Co warto wiedzieć o Druzach?
Atak Izraela na Syrię. Co warto wiedzieć o Druzach?
Wieża jak ambona na osiedlu. Mieszkańcy i ekolodzy zaniepokojeni
Wieża jak ambona na osiedlu. Mieszkańcy i ekolodzy zaniepokojeni
Atak na fabrykę firmy Barlinek. MSZ o złamaniu prawa międzynarodowego
Atak na fabrykę firmy Barlinek. MSZ o złamaniu prawa międzynarodowego
Donald Trump traci poparcie, Elon Musk zakłada partię. Czeka nas zmiana układu sił w USA?
Donald Trump traci poparcie, Elon Musk zakłada partię. Czeka nas zmiana układu sił w USA?
Polska na rozdrożu demograficznym. Czy AI pomoże wyjść z kryzysu?
Polska na rozdrożu demograficznym. Czy AI pomoże wyjść z kryzysu?
Manowska zgłosiła podejrzenie przestępstwa ws. uchwały dot. wyborów
Manowska zgłosiła podejrzenie przestępstwa ws. uchwały dot. wyborów
Burza po wpisie Instytutu Pileckiego. "Niebywałe"
Burza po wpisie Instytutu Pileckiego. "Niebywałe"
Wakacyjne podróże Polaków w 2025 roku. Różnorodność kierunków i komfort wypoczynku
Wakacyjne podróże Polaków w 2025 roku. Różnorodność kierunków i komfort wypoczynku
Pożar w pociągu Intercity. Ewakuowano kilkadziesiąt osób
Pożar w pociągu Intercity. Ewakuowano kilkadziesiąt osób
Pożar na Tomorrowland. Co dalej z festiwalem?
Pożar na Tomorrowland. Co dalej z festiwalem?
Z Afganistanu do Zurychu. Walka o normalność w obcym kraju
Z Afganistanu do Zurychu. Walka o normalność w obcym kraju
Tesla przyspiesza na polskim rynku. I nie zamierza zwalniać
Tesla przyspiesza na polskim rynku. I nie zamierza zwalniać