PolskaDo Polski wraca komunizm

Do Polski wraca komunizm

Do Polski wraca komunizm
Źródło zdjęć: © PAP
18.10.2011 14:15, aktualizacja: 18.10.2011 15:09


Nowa lewica, także w wydaniu Janusza Palikota, wbrew zachwytom niemałej części komentatorów, nie jest w najmniejszym stopniu nowa. Dotyczy to zarówno tworzących ją ludzi, jak i idei, z którą do polityki wkracza nowolewicowy ruch. W wielkim uproszczeniu znaleźć ją można w dziełach Marksa i Engelsa, a także w praktyce działania Lenina czy Trockiego.

Trzech brodatych panów z pochodów pierwszomajowych, choć wydawało się, że trwale złożono ich do grobu, pozostaje wciąż żywych. Chodzi nie tylko o obecność na zachodnich (a niestety za sprawą „Krytyki Politycznej” także w Polsce) seminariach naukowych, gdzie kolejne pokolenia ideologów studiują z wypiekami na twarzy krytykę kapitalizmu, religii i tradycyjnej rodziny w wydaniu Karola Marksa czy Włodzimierza Ilicza Lenina, ale także w przestrzeni popkultury czy współczesnej, „nowolewicowej” polityki, także tej palikotowej.

Palikotowy neokomunizm

Nawet najmniej uważny czytelnik programów partyjnych czy konsument strawy medialnej musi dostrzegać, że atak Janusza Palikota koncentruje się na dwóch najistotniejszych instytucjach życia społecznego, czyli na Kościele i rodzinie. Ten pierwszy przedstawiany jest jako opresyjna instytucja, która odbiera człowiekowi wolność, uniemożliwia samorealizację, a co gorsza – narzuca zasady i normy życiowe, przypominając, że nie my, a Bóg jest ich autorem. I właśnie to przekonanie jest najistotniejszym zarzutem, jaki formułowany przez ideologów (czy tylko wulgaryzatorów) nowej lewicy wobec Kościoła. Opinia taka oznacza, że nie wolno nam wszystkiego, że nie wszystko przynosi nam korzyść, i że istnieje konieczność ograniczania się, szczególnie w dziedzinie seksualnej.

Rodzina natomiast, choć nie wprost, wyrzucana jest na margines życia, ponieważ jej nieustanne istnienie zaprzecza ideologii moralnego permisywizmu. Życie rodzinne niszczone jest jednak nie tyle przez prosty atak, ile przez pomysły zrównywania go z życiem dwóch panów czy dwóch pań, a także przez rozmywanie jasnych granic płciowości (jak to ma miejsce w przypadku Anny Grodzkiej)
. Zacieranie tych granic, pozbawianie małżeństwa wyjątkowego miejsca w systemie prawnym, prowadzi zaś do... wytworzenia przekonania, że ostatecznie od małżeństwa czy rodziny ważniejsze jest nasze własne dobro, którego jedynym gwarantem jest państwo, zapewniające nam każde prawo, z prawem do orgazmu na życzenie włącznie.

Cele i środki

I już tylko wskazanie tych dwóch elementów nie pozostawia wątpliwości, co do wspólnoty ideowej nowej i starej lewicy. Cele ataku Palikota (ale także Zapatero, innych ideologów i praktyków tego nurtu politycznego) są bowiem dokładnie takie same, jak cele komunistów. Oni także uderzali w rodzinę i w religię, uznając je za główną przeszkodę w budowaniu nowego, wspaniałego świata. Co więcej, często stosowali w tej walce dokładnie takie same metody, choć dostosowane do tamtej sytuacji społecznej. Pierwszymi decyzjami bolszewików było zliberalizowanie (całkowite) ustawy rozwodowej, tak by można było uzyskać go nawet bez poinformowania małżonka, a także odebranie wszystkich uprawnień i praw Cerkwi prawosławnej i samym prawosławnym, którym odebrano nawet prawo do wychowania dzieci w wierze.

I dokładnie takie same postulaty formułują ludzie nowej lewicy. Wycofanie religii ze szkół, o którym otwarcie mówi Palikot, to tylko pierwszy krok. Ostatnio z ust jednego z aktywistów „Krytyki Politycznej”, w trakcie radiowej audycji na żywo, usłyszałem, że państwo i organizacje międzynarodowe powinny zakazać chrztu dzieci, bowiem godzi on w fundamentalne prawa jednostki. Rozwody, które wówczas były ogromną rewolucją, już nie rajcują lewicy, bowiem pogodzili się z nimi najmocniejsi zwolennicy prawicy. Ale to nie znaczy, że walec niszczenia rodziny się zatrzymał. Teraz jej rola jest podważana przez przywileje bez obowiązków dla homoseksualistów, promowanie konkubinatów (także prawne) oraz przekonywanie, że kobiecość czy męskość nie istnieją (najlepszym tego przykładem jest Anna d. Ryszard Grodzka, d. Grodzki), a są jedynie konstruktami ideowymi.

Wspólne przedmioty ataku nie muszą oczywiście oznaczać wspólnego celu. Ale i ten pozostaje taki sam jak zawsze w przypadku lewicy. Chodzi o stworzenie „nowego człowieka”, wyzwolonego z niewoli rynku, rodziny, religii, przesądów czy moralności. Ten nowy człowiek ma być nie tylko szczęśliwszy, ale także inteligentniejszy i skuteczniejszy. Kiedyś mówiono o nim, jako o człowieku socjalistycznym, dziś określa się go mianem prawdziwego Europejczyka, człowieka nowoczesnego. Ale przekaz jest ten sam. Wyzwolenie się z więzów rodziny i religii ma uczynić z nas lepszych ludzi. Bogo-człowieka ma zastąpić człowiek-Bóg, najwyższa forma człowieczeństwa. Sami komuniści nigdy nie użyliby takich słów, jednak geniusz Dostojewskiego słusznie pokazał najistotniejszy konflikt między lewicą a chrześcijaństwem.

Kultura, głupcy!

Wszystkie te podobieństwa nie powinny przesłaniać jednej, ale za to zasadniczej różnicy. A jest nią strategia. Starzy komuniści byli przekonani, że do powstania „nowego człowieka” konieczna jest wyłącznie zmiana stosunków produkcji, czyli zburzenie wolnego rynku (a przy okazji rodziny, która była jego najmocniejszym filarem). Neokomuniści wiedzą już, że to nie wystarczy. Zniszczenie starego człowieka, norm moralnych wymaga przede wszystkim głębokiej zmiany kulturowej. Główną przestrzenią walki przestaje być zatem polityka (zarówno parlamentarna, jak i pozaparlamentarna), a staje się nią kultura.

Jej przejęcie – od pokolenia beatników, przez ruch hippisowski, aż po całą niemal kulturę nowoczesną – jest niewątpliwie największym sukcesem ludzi lewicy (nowej, ale i starej). Dzięki temu nie tylko narzucają oni tematy, o których mamy rozmawiać, ale także kształtują język, narracje czy obrazy, którymi się posługujemy. Kino i telewizja, które promują rozpustę czy homoseksualizm, a rozwód pokazują jako coś sympatycznego, zrobiły dla rozwalenia rodziny więcej niż bolszewickie decyzje prawne. Podobnie jest z walką z Kościołem. Bezpośredni atak na niego tylko go wzmacnia, na krwi męczenników jest on zbudowany. O wiele skuteczniej jest zatem, co pokazywał już św. Maksymilian Maria Kolbe, walczyć z wiarą nie bezpośrednio, lecz podważając jej zasady moralne. „Aby pokonać religię katolicką, należy zaciemnić umysł namiętnościami, należy psuć obyczaje, wtedy dopiero będzie można wykazać postępowo, że religia katolicka jest niesłuszna, będzie można ją zniszczyć” – napisał przed laty Maksymilian. I to właśnie robią
nowi lewicowcy, budując swój nowy, wspaniały świat.

(...)

Tomasz P. Terlikowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także