PolskaDlaczego w polskich kopalniach giną ludzie?

Dlaczego w polskich kopalniach giną ludzie?

Od piątku, gdy w kopalni Wujek-Śląsk zginęli górnicy, jesteśmy zasypywani informacjami o szokujących zaniedbaniach: fałszowaniu odczytów metanomierzy, "cichej akcji" ratowniczej, podczas której miano przewietrzać z metanu wyrobisko, w którym potem doszło do tragedii. Czy to prawda? Odpowiedź poznamy najwcześniej za kilka miesięcy, gdy prace zakończy komisja badająca przyczyny wypadku.

Dlaczego w polskich kopalniach giną ludzie?
Źródło zdjęć: © PAP

Dzisiaj najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci 13 górników i poważnych oparzeń kolejnych kilkudziesięciu był wybuch metanu. Jak go sprawdzano? Na początku roku weszła w życie ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, która dostosowuje prawo do unijnego.

- Liczba kontroli została ograniczona - mówi Piotr Buchwald, były szef WUG. - Na dodatek za każdym razem przy kontrolach problemowych dozór górniczy musi występować do spółki górniczej z pismem informującym o zamiarze wysłania kontrolerów. Dodaje, że taki system "pójścia na rękę" przedsiębiorcom wprowadzono jakiś czas temu w USA: - To się tam nie sprawdziło. Zwiększyła się liczba wypadków. Teraz Amerykanie wracają do poprzednich rozwiązań, podobnych do tych, które obowiązywały niedawno u nas.

Rutyna, wyśrubowane zadania produkcyjne, szukanie oszczędności i "praca na skróty" - to dlatego w kopalniach dochodzi do wypadków. Co gorsza błędy, które kosztują ludzkie zdrowie, a nawet życie, popełniają także doświadczeni górnicy funkcyjni. Tymczasem natury nie można lekceważyć. Metan zabija. I to się nie zmieni, dopóki odpowiedzialni za bezpieczeństwo górników nie zaczną swoich obowiązków traktować poważnie.

- Wielokrotnie ostrzegaliśmy, że kolejna tragedia to tylko kwestia czasu. Instytucje kontrolne nie wywiązują się ze swoich zadań. Przewieszanie metanomierzy i wtykanie je w rurociągi, którymi płynie świeże powietrze, by zafałszować wyniki, to codzienność na większości kopalń - ostrzega Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80.

Jeden z pracowników kopalni Wujek-Śląsk już pół roku temu doniósł do ABW, że fałszuje się tam odczyty metanomierzy. Wcześniej o sprawie informował dyrekcję kopalni, ale bez skutku. ABW postąpiła rutynowo i jak listonosz jedynie przekazała informacje do WUG i policji.

W efekcie przeprowadzono trzydniową kontrolę i następnie w maju czterodniową rekon- trolę. Obie na Ruchu Śląsk i w kopalni Wujek. Żadne z informacji przekazanych przez ABW nie potwierdziły się. Rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska twierdzi, że oprócz oficjalnego pisma był też anonim, który dotyczył fałszowania odczytów metanomierzy w kopalni Wujek-Śląsk.

- Sprawdziliśmy stan aparatury, sposób i miejsca jej instalacji. Wszystko było w porządku. Przesłuchaliśmy dziesięć osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, a także zwykłych górników. Nikt nawet słowem nie zająknął się o nieprawidłowościach. Musieliśmy uznać, że informacji, jakie otrzymaliśmy, nie da się potwierdzić - mówi Tomaszewska.

Podkreśla, że żaden sygnał o omijaniu procedur bezpieczeństwa nie jest przez WUG lekceważony, a przeciwnie nadaje mu się klauzule priorytetu.

Z kolei TV Silesia dotarła do ratownika górniczego, który kilkanaście godzin przed wybuchem był na miejscu tragedii. Usuwał metan, wietrzył ścianę. Opowiadał, że w akcji uczestniczyły cztery zastępy i że była to tzw. cicha akcja, a teren katastrofy był przez dwie doby zagrożony przez większe nagromadzenie się metanu.

Inż. Andrzej Bielecki, główny mechanik zakładu, zaprzecza. Wyjaśnia, że we wspomnianym rejonie było pięć elektrycznych metanomierzy, które przesyłały sygnały do stacji na powierzchni. Tuż przez wypadkiem wskazały 4 proc. metanu (dopuszczalne są 2%). Zadziałały, ale system nie zdążył odciąć dopływu energii, bo nastąpił wybuch.

- Teoretycznie nie ma możliwości fałszowania odczytów, chyba że metanometry zostaną przewieszone. Wystarczy obniżyć je o pół metra, by wskazania pokazywały atmosferę bezpieczną. Innym sposobem, który zafałszuje odczyty jest skierowanie na nie strumienia świeżego powietrza. To naturalnie teoria, bo na dół nie zjeżdżają samobójcy - podkreśla były minister górnictwa, a dziś ekspert górniczy, Jerzy Markowski.

Piotr Buchwald dodaje, że stosowane w naszych kopalniach systemy metanometryczne są bardzo nowoczesne. Takie same są w kopalniach amerykańskich.

- Ten system jest skuteczny, o ile dobrze działa. Niestety zdarzają się sytuacje, gdy dochodzi do nagłego wypływu metanu połączonego z niekontrolowaną ingerencją ludzką. Nie wiemy, jak było na Śląsku. Musimy poczekać, aż pracę zakończy komisja badająca przyczyny wypadku - podkreśla Buchwald.

Jerzego Markowskiego zastanawia, dlaczego w pokładach o najwyższym, czwartym stopniu zagrożenia metanowego (taki był też w Halembie) nie prowadzono wydobycia w rygorze akcji ratunkowej, za zgodą i pod nadzorem OUG. - Usłyszałem wiele opinii w ciągu minionych trzech dni, że przegraliśmy z naturą. A ja powiadam: przegraliśmy sami ze sobą. Przez rutynę. Bo pięćset razy się udało, to ktoś doszedł do wniosku, że pięćset pierwszy też się uda - mówi.

Gdyby OUG nadzorował wydobycie z tego pokładu, brałby odpowiedzialność za przestrzeganie rygorów i do wypadku by nie doszło. - Komuś w kopalni zwyczajnie nie chciało się pisma napisać w tej sprawie do nadzoru. Nie rozumiem dlaczego - kończy Markowski.

Najczęstszą przyczyną poważnych wypadków w górnictwie jest brak dobrej oceny niebezpieczeństw występujących pod ziemią. Chodzi o zagrożenia metanowe, tąpaniami i obrywaniem się skał. Do tego dochodzą naginanie przez pracowników przepisów bezpieczeństwa, dopuszczanie przez kopalniany dozór nieprawidłowych metod pracy i wykonywanie ich przez osoby bez uprawnień. Na domiar złego używane w kopalniach maszyny i urządzenia często są w złym stanie. Połowa zmechanizowanych obudów stosowanych do podpierania ścian i stropów w miejscu wydobycia ma ponad 20 lat. Tylko co piąta z nich ma mniej niż 10 lat.

Polskim górnictwem wciąż jeszcze rządzi układ

Z Bogusławem Ziętkiem, liderem WZZ Sierpień 80, rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy

Dlaczego w kopalni Wujek-Śląsk zginęli ludzie?

Bo po tragedii w Halembie, gdzie w wyniku lekceważenia bezpieczeństwa i fałszowania odczytów zawartości metanu w powietrzu zginęło 23 górników, nic się nie zmieniło. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że kolejny wypadek to tylko kwestia czasu. I niestety, mieliśmy rację.

O jakich innych przykładach pan mówi?

Choćby o kopalni Szczygłowice. Tak jak w przypadku Wujka-Śląsk, było doniesienie do ABW. Byli świadkowie, którzy mówili, że fałszowano odczyty metanomierzy i były nagrania rozmów. Minęły dwa lata i nic się w tej sprawie nie dzieje.

Ale tym razem nie mieliście sygnałów o nieprawidłowościach w Wujku-Śląsk. Jak to możliwe?

Proszę raczej zapytać, dlaczego pół roku po doniesieniu do ABW doszło do tragedii. My sygnałów o nieprawidłowościach mamy wiele ze wszystkich kopalni. Piszemy o tym do dozoru górniczego, do wicepremiera Waldemara Pawlaka. Ale to wszystko na nic. Przychodzą wygładzone odpowiedzi. Takie okrągłe zdania, z których nic nie wynika. Te instytucje sobie po prostu nie radzą. Tam rządzi układ.

Jaki układ?

Podam przykład. W jednej z kopalni Kompanii Węglowej ludzie wyrabiają nadgodziny, ale nigdzie nie jest to rejestrowane. Sztygar o określonej godzinie zbiera znaczki i wywozi je powierzchnię. W papierach wszystko jest w porządku. A w rzeczywistości pod ziemią nadal są ludzie. Jeden z górników poszedł z tym do dyrektora. Usłyszał, że może iść do prokuratora, ale musi mieć świadka, a nikt mu tego nie potwierdzi. I miał rację. W kopalniach ludzie są zastraszani. Boją się stracić pracę i dostać wilczy bilet.

Halemba nikogo niczego nie nauczyła?

Chyba tylko tego, że można bezkarnie łamać prawo. I co z tego, że zapadło kilka wyroków? Co z tego, że główny proces się toczy? Nadal jest przyzwolenie na oszczędzanie kosztem ludzkiego życia.

Co pan pomyślał, widząc polityków zjeżdżających po tej tragedii na Śląsk?

Znowu padały obietnice bez pokrycia. Mistrzem jest wicepremier Pawlak. Tylko, że nic z jego słów nie przekuło się jeszcze w fakty. Lepiej niech się tu nie pokazuje, bo w końcu ludzie go zlinczują. Do tego o mały włos nie doszło podczas spotkania Tuska z rodzinami czekającymi na informacje o zmarłych i poszkodowanych. To dlatego nie dopuszczono na to spotkanie dziennikarzy.

Co tam się stało?

Rzucono premierowi w twarz, że to on odpowiada za śmierć górników. Wśród zmarłych są tacy, którzy już powinni być na emeryturze, ale zmieniły się przepisy i kazano im odrabiać L-4. Te rodziny były bliskie obłędu. Nadal nie znały prawdy o najbliższych. Ludziom puszczały nerwy.

Ratownicy pracują w oddziałach

Z Janem Sytym, wiceprezesem Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, rozmawia Michał Wroński

Wśród ofiar w kopalni Wujek-Śląsk są ratownicy. Skąd się tam wzięli zanim doszło do wypadku?

Przepisy wymagają, by na każdej kopalni drużyna ratownicza liczyła od 80 do 150 osób. W Polsce nie ma jednak zawodu ratownika górniczego. Dlatego te osoby są zatrudnione na różnych oddziałach jako zwykli pracownicy. I większość z nich na co dzień wykonuje takie same prace, jak ich koledzy, nie mający przeszkolenia ratowniczego.

Jak działa system ratownictwa w kopalni?

Na każdej zmianie pod ziemię zjeżdżają ze specjalistycznym sprzętem dwa pięcioosobowe zastępy ratowników. Oni są oddelegowani do prac zabezpieczających, np. budowania tam. Pozostali ratownicy pracują w oddziałach. Z zastępami ratowniczymi na dole kontakt ma dyspozytor. W razie zdarzenia wysyła ich w pierwszym rzędzie do akcji i rozpoczyna mobilizację ratowników z "normalnych" oddziałów. Do wypadku na kopalni Wujek-Śląsk na miejsce skierowano dwa dyżurne zastępy od nas, ratowników ze stacji w Jaworznie i Specjalistyczne Pogotowie Pomiarowe. Pięć zastępów dotarło na miejsce w ciągu 30 minut.

Czy z faktu, że wśród tragicznie zmarłych górników są ratownicy, można wnioskować, że w rejonie tej ściany przed wypadkiem było jakieś zagrożenie?

Nie. Przy takiej liczebności drużyny ratowniczej praktycznie na każdym oddziale jest jakiś ratownik. O ile mi wiadomo, ratownicy, którzy zginęli, pracowali tam w ramach swoich macierzystych oddziałów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)