Dlaczego toruńska policja kryje handlarza narkotyków?
Jarosław B. sfilmowany przez jednego z
mieszkańców Torunia w chwili, gdy domagał się pieniędzy za
sprzedaż narkotyków, powinien stanąć przed sądem. Jednak zamiast
czekać na rozprawę, diler narkotyków spaceruje po Toruniu.
Policja, choć dysponuje dowodami przeciwko niemu, nie robi nic,
żeby wsadzić go do więzienia - piszą "Nowości".
Według gazety, 22 października 2002 roku Jarosław B. wraz z Mirosławem D. przyszedł do ojca jednego ze swoich klientów, aby odzyskać dług. Choć straszył i groził, pieniędzy nie dostał. Został za to sfilmowany kamerą video, która wkrótce trafiła w ręce policji. To jednak wystarczyło tylko do skazania na rok więzienia jego wspólnika. Jarosław B. nie pojawił się nawet w aktach prokuratury. Wygląda na to, że sprawa została ukręcona.
"Nie jestem na razie w stanie powiedzieć niczego konkretnego, ponieważ nie znam sprawy" - stwierdza Mirosław Borkowicz, zastępca komendanta miejskiego w Toruniu. - "Fakty, o których mowa, wymagają dokładnego sprawdzenia i bez wątpienia sprawdzać je będziemy. Nie wierzę też, że którykolwiek z policjantów zaproponował przestępcy jakikolwiek układ w zamian za bezkarność. Takie praktyki to relikt dawnych czasów" - piszą "Nowości".