Dlaczego Polak ma nikłe szanse zostać szefem NATO?
Wydaje się mało prawdopodobne, by przyszłym szefem NATO został jeden z polityków z państw Europy Środkowej i Wschodniej, których nazwiska padają obecnie na giełdzie potencjalnych kandydatów - ocenił ekspert niemieckiej Fundacji Nauka i Polityka (SWP) Markus Kaim.
02.02.2009 | aktual.: 02.02.2009 20:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Jak zwykle przed wyborami na wysokie międzynarodowe stanowiska obowiązuje zasada: im wcześniej zgłoszona zostaje kandydatura, tym szybciej jest ona spalona. Zgodnie z tą regułą poza dyskusją jest obecnie kandydatura byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego, który już dawno sygnalizował swe zainteresowanie stanowiskiem sekretarza generalnego NATO - powiedział Kaim.
Z kolei drugi Polak, którego nazwisko jest wymieniane, szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, zdaniem eksperta mógłby być uważany w krajach zachodnioeuropejskich za "człowieka Waszyngtonu". - Wydaje się, że po zmianie administracji amerykańskiej, gdy Europa i Ameryka dążą do ułożenia na nowo relacji transatlantyckich, niektóre stolice niechętnie patrzyłyby na kandydata na szefa NATO kojarzonego z USA - powiedział Kaim.
Jego zdaniem na niekorzyść Polaka przemawia też poparcie przez Polskę wojny w Iraku w 2003 r., jak również obawy, m.in. w Berlinie i Paryżu, o reakcję Rosji na kandydata z Europy Środkowej i Wschodniej.
Sam Radosław Sikorski podkreśla, że nie jest kandydatem na sekretarza generalnego NATO.
- Argumenty związane z Irakiem i Rosją będą przeszkodą również dla drugiej kandydatury z Europy Środkowej i Wschodniej: byłego ministra spraw zagranicznych Bułgarii Sołomona Pasiego - ocenił Kaim.
Uważa on, że także duński premier Anders Fogh Rasmussen, który wyrażał zainteresowanie fotelem szefa NATO, "potknie się" m.in. o kwestię zaangażowania Danii w Iraku.
Za nierealistyczne Kaim uznaje również poparcie dla kandydatury byłego ministra obrony Wielkiej Brytanii Desmonda Browne'a. Brytyjczyk - George Robertson - stał niedawno na czele sojuszu (od października 1999 r. do 1 stycznia 2004 r.).
Zdaniem Kaima kolejny potencjalny pretendent do objęcia sterów NATO, minister obrony Kanady Peter MacKay, nie wydaje się specjalnie zainteresowany tym stanowiskiem; jako 44-letni polityk MacKay ma przed sobą jeszcze długą karierę polityczną w kraju.
- Z dotychczasowej debaty wynika, że kandydatem kompromisu może się okazać Kanadyjczyk John Manley - powiedział Kaim. - Kanada uważana jest za polityczny most pomiędzy USA a Europą - dodał.
Manley był ministrem spraw zagranicznych, finansów oraz wicepremierem Kanady (do 2003 r.). W latach 2007-2008 kierował grupą, która opracowała zalecenia dotyczące przyszłości misji kanadyjskich sił w Afganistanie.
Zdaniem Kaima bardzo prawdopodobne jest, iż niebawem pojawią się kolejne nazwiska pretendentów do stanowiska szefa sojuszu np. z Włoch albo Hiszpanii, a być może również z Niemiec, które czują się niewystarczająco reprezentowane w instytucjach międzynarodowych.
- Być może niektórym wyda się to żartem, ale odpowiednią osobą do objęcia sterów NATO byłby były minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka Fischer, były lider Zielonych - ocenił Kaim.
Według niego przyszłym szefem NATO będzie musiała być osoba o odpowiedniej pozycji politycznej, zarówno mająca posłuch w dużych państwach sojuszu, jak i wsłuchująca się w głos mniejszych.
- Sekretarza generalnego czeka niełatwe zadanie doprowadzenia do jedności NATO po konflikcie wokół Iraku oraz podziałach związanych z dalszym rozszerzeniem sojuszu i podejściem do Rosji. Bardzo ciężką próbą dla NATO będzie Afganistan i podział ciężarów związanych z wypełnieniem misji w tym kraju - powiedział ekspert SWP. - Kierowanie NATO to bardzo ciężka robota - dodał.
Kadencja obecnego szefa sojuszu Jaapa de Hoop Scheffera upływa z końcem roku.
Anna Widzyk