Dlaczego Kim Dzong Un jest niemal zawsze otoczony przez ludzi robiących notatki?
Publikowane przez północnokoreańską propagandę zdjęcia Kim Dzong Una mają jeden wspólny mianownik - na większości z nich młodemu przywódcy towarzyszą ludzie robiący zapiski w podręcznych notesach. O co w tym wszystkim chodzi?
Obrazek wygląda zawsze bardzo podobnie. Kim Dzong Un otoczony przez grupkę mężczyzn, przeważnie wojskowych, z nieodłącznymi długopisami i niewielkimi notatnikami w dłoniach, w których skrzętnie zapisują każde słowo wydobywające się z ust "Szanownego Przywódcy". Niemal identyczne sceny powtarzają się regularnie w fotografiach publikowanych przez propagandę Korei Północnej - i to od wielu lat. Zmienia się tylko ich główny bohater.
Kult jednostki
Wszystko zaczęło się od Kim Ir Sena, dziadka obecnego przywódcy i założyciela północnokoreańskiego państwa. Jeździł on po kraju z gospodarskimi wizytami, ustanawiając styl przywództwa, który eksperci ochrzcili mianem "kierowania na miejscu" (albo "w terenie"). Idea była prosta - "Wielki Wódz" odwiedzał fabryki, gospodarstwa rolne, jednostki wojskowe czy place budowy, udzielając nieocenionych rad i sugestii, które miały usprawnić ich funkcjonowanie. Oczywiście tak przedstawiała to komunistyczna propaganda, ale nie da się ukryć, że był to jeden z głównych elementów budujących kult Kim Ir Sena.
Jak wskazuje Helen-Louise Hunter w książce "Kim Il-song's North Korea" (pol. "Korea Północna Kim Ir Sena"), w czasie swoich rządów Kim Ir Sen spędzał na podróżach po kraju średnio od 150 do 225 dni w roku, odwiedzając każdą z piętnastu prowincji Korei Północnej. Pod koniec jego kilkudziesięcioletniego panowania w całym kraju praktycznie nie było miejscowości, w której nie zaznaczyłby swojej obecności przy okazji jednej z licznych inspekcji. W rezultacie niemal każdy z obywateli w ciągu swojego życia mógł osobiście dostąpić zaszczytu przebywania w bezpośredniej bliskości ukochanego prezydenta.
Wielki budowniczy
Północnokoreańska propaganda pieczołowicie budowała niemal boski wizerunek Kim Ir Sena. Wszystko co dobre i chwalebne w Korei Północnej było jego zasługą. Północnokoreańskie dzieci uczono w szkole, że mają jedzenie i dach nad głową wyłącznie dzięki "łasce Przewodniczącego". W tym samym duchu przekonywano społeczeństwo o jego nieprzebranym geniuszu i nieomylności. W czasie licznych wizyt gospodarskich Kim Ir Sen wykazywał się ponadprzeciętną wiedzą we wszystkich możliwych dziedzinach - od rolnictwa, poprzez budownictwo i inżynierię, po zagadnienia natury militarnej.
Podobno szykowany przez Kim Ir Sena na następcę Kim Dzong Il początkowo niechętnie wchodził w buty ojca, ale i on musiał w końcu poddać się sztywnym ramom ustanowionego przez rodziciela reżimu. Rodzinną schedę gładko przejął teraz najmłodszy przedstawiciel komunistycznej dynastii - Kim Dzong Un.
Jak wyjaśnia cytowany przez BBC News prof. James Grayson z Uniwersytetu w Sheffield, ekspert zajmujący się problematyką koreańską, gospodarskie wizyty, w czasie których wódz udziela "życzliwych wskazówek", są tak naprawdę demonstracją jego domniemanej omnipotencji i zatroskania o sprawy kraju. - To niedorzeczne, bo niemożliwe jest znać się na tak wielu różnych dziedzinach. Ale ważne jest, żeby pokazać, jak otaczający go aparatczycy wsłuchują się w każde jego słowo - komentuje prof. Grayson.
Z kolei prof. Steve Tsang z Uniwersytetu w Nottingham podkreśla, że zapiski wsłuchujących się w wodza wojskowych, członków partii i innych przedstawicieli reżimu muszą być bardzo ostrożne i wyważone. Z pewnością nie może się w nich znaleźć nic, co byłoby politycznie "niepoprawne" i mogłoby im potem zaszkodzić. Choć, jak wskazuje, poczynione notatki zazwyczaj nie są upubliczniane.
Specjaliści od wszystkiego
Przekazywane instrukcje mogą mieć ogólny charakter, ale również mogą przybrać formę bardzo dokładnych wytycznych natury technicznej. BBC przypomina relacjonowaną przez północnokoreańską agencję KCNA wizytę Kim Ir Sena w przetwórni rybnej w 1976 roku. Dyktator miał zwrócić uwagę, że skrzynie ładunkowe używanych tam ciężarówek są niewspółmiernie małe do mocy ich silników i ich powiększenie mogłoby usprawnić transport. W efekcie, dzięki tej nieocenionej radzie, 20 ciężarówek mogło przewieźć ładunek, do którego wcześniej trzeba było użyć 50 pojazdów.
Podobnym geniuszem miał wykazywać się Kim Dzong Il. Po jego gospodarskiej wizycie na placu budowy jednej z elektrowni w 2009 roku robotnicy w pięć miesięcy poczynili postępy, które normalnie zajęłyby kilka lat - wszystko dzięki wytycznym "Ukochanego Przywódcy". O notorycznych klęskach głodu za jego rządów, które pochłonęły setki tysięcy ofiar, północnokoreańska propaganda już nie wspomina.
Jeśli wierzyć przekazom medialnym Pjongjangu, w latach 1950-1980 Kim Ir Sen podróżując z inspekcjami po różnych zakątkach kraju przebył ponad pół miliona kilometrów - średnio ok. 50 kilometrów dziennie. Patrząc na publikowane przez komunistyczny reżim zdjęcia, Kim Dzong Un wydaje się podążać śladami dziadka. Warto jednak mieć nadzieję, by udręczone społeczeństwo Korei Północnej nie musiało cieszyć się jego "światłym kierownictwem" aż tak długo.
Źródło: WP.PL, BBC News, KCNA