Trwa ładowanie...

Dlaczego Ania Kruk musiała przeprosić Vistulę. Dziwaczny proces o... 80 zł

- Czyjeś emocje i ambicje nie pozwalają nam w spokoju prowadzić nowego biznesu. Ta sprawa dotyczy sądowego sporu o wartości 80 zł. Tylko tyle zostało z kilkunastu złożonych w sądzie zarzutów spółki Vistula Group - tak Ania Kruk, znana projektantka biżuterii i współwłaścicielka sieci butików, komentuje sprawę nieuczciwej konkurencji.

Dlaczego Ania Kruk musiała przeprosić Vistulę. Dziwaczny proces o... 80 złŹródło: East News, fot: TRICOLORS
d2zplc1
d2zplc1

Najciekawszy i najgorętszy "artykuł" poniedziałkowego wydania dziennika "Puls Biznesu" to oświadczenie i wyrazy ubolewania ze strony firmy Ania Kruk za czyn nieuczciwej konkurencji wobec Vistula Group. Czytamy w nim, że firma Ania Kruk miała nakłonić pracownika Vistuli do produkcji elementów swojej biżuterii w zakładzie należącym do Vistuli. Kilka enigmatycznych zdań to efekt cichej wojny, jaką wciąż toczą ze sobą: rodzina poznańskich jubilerów, założycieli marki W.Kruk oraz menedżerowie notowanej na giełdzie spółki.

Krukowie już kilka lat temu odcięli się od marki biżuterii W.Kruk, należącej obecnie do giełdowej korporacji. Tymczasem najmłodsza z rodu jubilerów, Ania, postanowiła stworzyć własny biznes. Tak zrodził się konflikt.

- Nie skarżę się i nie chcę publicznego prania brudów. Vistula Group zarzuciła nam nieuczciwą konkurencję jednak z długiej listy zarzutów i 20 spraw w sądzie, ostatecznie utrzymał się tylko ten jeden. Nie wiem skąd przedmioty oznaczone "Ania Kruk" wzięły się w ich zakładzie. Moja kolekcja powstaje w zakładzie produkcyjnym koło Łodzi, we Włoszech oraz we Francji - zapewnia Ania Kruk. Dodaje, że traktowała sprawę jako zamkniętą, ponieważ w długiej batalii sądowej zdecydowaną większość oskarżeń sąd odrzucił. Oświadczenie dotyczące przegranej sprawy opublikowała 27 grudnia 2017 roku.

Aż tu nagle sprawa wraca na pierwszą stronę "Pulsu Biznesu". W dodatku ogłoszenie opublikowano na zlecenie Vistuli. Teraz najlepsze... sądowy spór ma dotyczyć kilku kawałków metalu o wartości 80 złotych. Znaleziono je w warsztacie W.Kruk, a były sygnowane logo Ania Kruk. Jakim podstępem bizneswoman miała nakłonić pracownika konkurencji do ich produkcji, to już tajemnica sądowego postępowania i obu firm.

Wiedzą o tobie wszystko. Jak sklepy śledzą smartfony klientów?

Dlaczego się kłócą?

W.Kruk był początkowo firmą rodzinną. Kilkanaście lat temu ten biznes udało się rozwinąć do ogólnopolskiej sieci salonów. Wtedy spółka weszła na giełdę. W 2008 roku w wyniku finansowych operacji marka została przejęta przez Vistula Group z Krakowa. To z kolei firma słynąca z produkcji garniturów i koszul - a złote dodatki pasowały im do biznesu. Problem w tym, że Krukowie twierdzili, że zmiana właściciela oraz korporacyjne metody zarządzania rujnują reputację rodzinnej marki.

d2zplc1

Sprzedali posiadane akcje i postanowili założyć nowy, własny biznes pod szyldem "Ania Kruk". Poszło na to 8 mln zł - całość rodzinnych oszczędności. Wojciech Kruk Junior i sama Ania żartowali, że "postanowili wydać własny spadek". Ania Kruk mając 25-lat zrezygnowała z kariery w Hiszpanii (współpracowała tam m.in. z Google)
, wróciła do Polski, aby zaangażować się w biznes.

Otworzyła firmowy salon w Galerii Mokotów, potem 8 kolejnych, a także sklep internetowy. I choć nikt nie dawał im szans udało się stworzyć nową firmę z kilkoma milionami złotych obrotów. Efekt głównie za sprawą samej Ani Kruk, bo w przeciwieństwie do nobliwego W.Kruka robi niesamowity szum w internecie. Pisze bloga, wrzuca fotki swoich stylizacji, promuje się przez kilka serwisów społecznościowych, współpracuje z grupą modowych blogerek. Przede wszystkim sama projektuje biżuterię - uczyła się u mistrza grafiki Jaime Diaz. Podobno sukces nowej marki zabolał kogoś w W.Kruk.

Z firm rodzinnych zostało nazwisko i logo

Gdy Vistula przygotowywała na uroczystą 175. rocznicę "swojej", najstarszej marki jubilerskiej w Polsce z towarzyszącego wydarzeniu prospektu o historii W.Kruk wycięto żyjących członków rodziny. To jednak nie wszystko. Krukowie twierdzili, że na ważną rocznicę nie zaproszono Wojciecha seniora. Pracownicy Vistuli wzruszali ramionami - ich zdaniem to kłótliwy Wojciech wyrzucił zaproszenie do kosza. Zarzucali mu, że nie chciał się dostosować do wymogów nowoczesnego biznesu.

W ten sposób już dwie najstarsze firmy rodzinne w Polsce, kończą swoją historię jako marketingowe wydmuszki działające obok, a nawet na przekór swoim założycielom. Pisaliśmy już, jak skończył się biznes A.Blikle - wynajęci przez inwestorów menedżerowie zepsuli słynne pączki. Następnie cukiernia musiała wyprowadzić się z historycznego lokalu.

d2zplc1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2zplc1
Więcej tematów