Dla Obamy Chiny są ważniejsze niż spotkanie z dalajlamą
Tybetański przywódca duchowy Dalajlama XIV, który w tym tygodniu przebywa w Waszyngtonie, po raz pierwszy od 18 lat nie spotka się z prezydentem USA. Jak podał "Washington Post", Barack Obama odłożył rozmowę z dalajlamą do
czasu, aż spotka się najpierw z prezydentem Chin Hu Jintao, co ma nastąpić w listopadzie.
06.10.2009 | aktual.: 06.10.2009 11:01
Interpretuje się to jako gest Waszyngtonu pod adresem Chin, ponieważ administracji zależy na współpracy Pekinu w sprawie sporu z Koreą Północną i Iranem dotyczącego ich programów nuklearnych.
Chiny mogą pomóc szczególnie w skłonieniu do ustępstw Korei Północnej, gdyż praktycznie subwencjonują tamtejszy reżim, dostarczając mu żywności i paliw.
Spotkania z poprzednikami Obamy
Dalajlama był 10 razy w USA od 1991 roku i za każdym razem spotykał się z kolejnymi prezydentami.
Były to zwykle nieformalne spotkania, ale w 2007 r. prezydent George Bush przyjął tybetańskiego przywódcę z wszelkimi honorami i publicznie, dekorując go Medalem Wolności - najwyższym cywilnym amerykańskim odznaczeniem przyznawanym przez Kongres.
USA liczą się z Chinami
Odłożenie na później spotkania z dalajlamą jest kolejnym ustępstwem Obamy pod adresem Pekinu, sygnalizującym, jak bardzo USA liczą się obecnie z Chinami.
Administracja znacznie stonowała krytykę naruszania praw człowieka przez rząd chiński, poparła wzmocnienie pozycji Chin w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i przestała oskarżać Chiny o sztuczną deprecjację chińskiej waluty w celu stymulowania eksportu.