Dilma Rousseff odsunięta od władzy. Nowy prezydent zostanie zaprzysiężony jeszcze w środę
• Senat Brazylii przegłosował impeachment Dilmy Rousseff
• Następcą odwołanej z urzędu Dilmy Rousseff został pełniący dotąd obowiązki prezydenta Brazylii Michel Temer
• Został on zaprzysiężony w Kongresie
• Pozostanie na tym stanowisku do końca 2018 roku
W przemówieniu w parlamencie nowy szef państwa zapowiedział ograniczenie w bieżącym roku wydatków budżetowych oraz wdrożenie zapowiadanej już wcześniej przez Rousseff reformy systemu emerytalnego. Wśród priorytetów swojego rządu wymienił ponadto walkę z bezrobociem.
- Od dzisiaj oczekiwania wobec rządu są o wiele większe. Mam nadzieję, że w ciągu tych dwóch lat i czterech miesięcy wypełnimy złożoną wcześniej obietnicę - sprawimy, że Brazylia powróci na właściwe tory - podkreślił Temer.
Krytycznie odniósł się do słów Rousseff, która decyzję Senatu o usunięciu jej ze stanowiska określiła mianem "parlamentarnego zamachu stanu". Zwracając się bezpośrednio do byłej prezydent, Temer zaznaczył, że ona sama jest winna zaistniałej sytuacji; doprowadziła do niej, postępując niezgodnie z konstytucją.
W swoim przemówieniu Temer zaznaczył też, że odbywający się 4-5 września w Chinach szczyt G20 jest szansą, aby pokazać że Brazylia jest krajem stabilnym pod względem politycznym i prawnym. - Musimy pokazać, że w kraju tym nadal można pokładać nadzieje - podkreślił.
75-letni Temer, były szef Partii Demokratycznego Ruchu Brazylijskiego (PMDB) i były wiceprezydent, zastępował Rousseff na stanowisku szefa państwa, odkąd 12 maja została ona zawieszona w obowiązkach prezydenta. Objął rządy w okresie ostrego kryzysu gospodarki (spadek PKB o 4 proc. w ub. roku, inflacja na poziomie ok. 9,3 proc. i prawie 11-procentowe bezrobocie).
Do ostatecznego usunięcia Rousseff ze stanowiska głowy państwa doszło w środę. Za jej odwołaniem zagłosowało 61 senatorów, przeciw było 20.
Byłą już prezydent oskarżono o podejmowanie decyzji budżetowych - mających na celu realizację polityki społecznej jej rządu - bez konsultacji z parlamentem oraz przestępstwa polegające na zawieraniu umów kredytowych w instytucjach finansowych kontrolowanych przez państwo i braniu kredytów bez zgody Kongresu.
Senat osobno przegłosował (42 głosami do 36) decyzję o tym, że Rousseff nie będzie pozbawiona prawa do piastowania stanowisk publicznych. Byłej prezydent groziło odebranie na osiem lat prawa do wykonywania nawet takich zawodów jak wykładowca na państwowym uniwersytecie.
Senat Brazylii przegłosował impeachment Dilmy Rousseff
Senat Brazylii przegłosował w środę impeachment zawieszonej w obowiązkach prezydent Dilmy Rousseff, oskarżonej o ukrywanie złego stanu finansów państwa. Proces impeachmentu paraliżował brazylijską politykę od dziewięciu miesięcy i głęboko podzielił opinię publiczną.
Za odwołaniem Rousseff zgłosowało 61 senatorów, przeciw było 20; do impeachmentu wystarczyłyby jednak głosy 54 z 81 senatorów. Rousseff została zawieszona w obowiązkach prezydenta 12 maja; jej kadencja, gdyby nie została przerwana, potrwałaby do 2018 roku.
Dilmę Rousseff oskarżono o podejmowanie decyzji budżetowych - mających na celu realizację polityki społecznej jej rządu - bez konsultacji z parlamentem oraz przestępstwa polegające na zawieraniu umów kredytowych w instytucjach finansowych kontrolowanych przez państwo i braniu kredytów bez zgody Kongresu.
Po ogłoszeniu decyzji senatorów prawnik Rousseff i były prokurator generalny Jose Eduardo Cardozo poinformował dziennikarzy, że była prezydent odwoła się od tej decyzji do Sądu Najwyższego.
Rousseff powiedziała - tak jak już powtarzała wielokrotnie - że nie popełniła zarzucanych jej czynów, a usuwając ją z urzędu "Senat popełnił parlamentarny zamach stanu".
Senat Brazylii poinformował też po głosowaniu, że jeszcze tego samego dnia zaprzysiężony zostanie jej następca, pełniący dotąd obowiązki prezydenta Michel Temer.
Temer, konserwatysta, były wiceprezydent, i - jak pisze EFE - zdeklarowany wróg polityczny Rousseff, będzie sprawował urząd szefa państwa do końca trwającej obecnie kadencji, czyli do 2018 roku.
Pikanterii całej tej sytuacji dodaje fakt, że Temer zamieszany jest w aferę korupcyjną wokół brazylijskiego giganta naftowego Petrobras, a ponad połowa senatorów, którzy zadecydowali o losie Rousseff, jest podejrzewana o korupcję lub objęta śledztwem w tej sprawie.
Dziennik "Globe and Mail" przypomniał też, że w niższej izbie parlamentu na 594 deputowanych dochodzeniem objętych jest (lub ma postawione zarzuty) 318.
Impeachment niepopularnej ostatnio Rousseff "nie przyniesie Brazylii stabilizacji" - komentuje amerykański ośrodek Stratfor.
Również awans Temera "niekoniecznie przyczyni się do stabilizacji chaotycznej brazylijskiej sceny politycznej. Ma on swoje własne batalie sądowe (...). Jeśli je przegra, to i on może zostać usunięty z urzędu" - kontynuuje Stratfor.
"Samo usunięcie Rousseff nie pomoże odrobić strat stale pogarszającej się brazylijskiej gospodarki" - konkluduje amerykański ośrodek, przypominając, że w skandale korupcyjne, w tym aferę Petrobras, zamieszani są prominentni politycy wszystkich znaczących brazylijskich partii.
Gospodarka Brazylii - największa w Ameryce Łacińskiej - skurczyła się w ubiegłym roku o 3,8 proc. i przewiduje się, że w roku 2016 straci kolejne 3,2 proc.
Senat osobno przegłosował (42 głosami do 36) decyzję o tym, że Rousseff nie będzie pozbawiona prawa do piastowania stanowisk publicznych. Byłej prezydent groziło odebranie na osiem lat prawa do wykonywania nawet takich zawodów jak wykładowca na państwowym uniwersytecie.
Konieczność przeprowadzenia tego głosowania przerwała polegającą na śpiewaniu hymnu narodowego manifestację radości senatorów, którzy zagłosowali za odwołaniem pani prezydent.
Brazylia odwołała z Wenezueli swego ambasadora
Brazylia odwołała z Wenezueli swego ambasadora po tym, jak rząd w Caracas zamroził z nią stosunki i nazwał decyzję Senatu w sprawie impeachmentu prezydent Dilmy Rousseff "zamachem stanu" - poinformowało w środę brazylijskie ministerstwo spraw zagranicznych.
Brazylijskie władze odwołały także swych ambasadorów z Boliwii i Ekwadoru, co, podobnie jak w przypadku Wenezueli, było odpowiedzią na krytykę ze strony tamtejszych lewicowych rządów.
Zobacz także: Donald Trump: "Byłoby dobrze dogadać się z Rosją"