"Die Welt”: Polskie plany atomowe sieją niepokój w Berlinie
Ekspertyza na zlecenie Zielonych przewiduje, że 1,8 mln ludzi w Niemczech ucierpiałoby w razie awarii w przyszłej polskiej elektrowni atomowej - pisze "Die Welt”.
Niemiecki dziennik pisze we wtorek (18.05.2021) o polskich planach związanych z energią atomową, które wywołują obawy w Niemczech. Korespondent gazety Philipp Fritz cytuje wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy podczas zorganizowanego przez USA w kwietniu szczytu klimatycznego. Jak relacjonuje, Duda pewnym siebie tonem zapowiedział odejście Polski od węgla” do 2049 roku i wydawało się, że Polska, która długo sprzeciwiała się celom klimatycznym UE, wreszcie zmieniła poglądy. Kraj ma być neutralny klimatycznie, a zatem nie emitować już dwutlenku węgla. Potem jednak - jak pisze niemiecki dziennikarz - Duda powiedział coś, co przynajmniej dla Berlina było "szokującą wiadomością”: nowy miks energetyczny Polski ma opierać się na energii atomowej, energii odnawialnej i gazie.
"Duda wymienił energię atomową na pierwszym miejscu i w tym samym natychmiast pokazał sprzeciw wobec niemieckiej transformacji energetycznej. Jej znakiem firmowym jest jednoczesne odejście od energii opartej na węglu i wyłączenie reaktorów atomowych. Oficjalna strategia energetyczna Polski (PEP) nie jest mniej ambitna, bo w końcu udział węgla jest ogromny. Ale fundamentalnie różni się od drogi niemieckiej. Polska, która jak dotąd nie ma żadnej elektrowni atomowej, chce wejść w energię jądrową i planuje ogromne inwestycje warte 30 miliardów euro” - opisuje Fritz.
Berlin i Hamburg do ewakuacji
Dodaje, że na krótkiej liście możliwych lokalizacji planowanych elektrowni atomowych są Bełchatów, Pątnów, Żarnowiec i Lubiatowo-Kopalino. Trzy ostatnie lokalizacje są oddalone o 450 km od Berlina, gdzie - jak pisze "Die Welt” - "politycy niepokoją się o bezpieczeństwo przyszłych polskich reaktorów”.
Według gazety zlecona przez klub parlamentarny Zielonych ekspertyza dowodzi, że w przypadku awarii w polskiej elektrowni atomowej także sąsiedzi Polski zostaliby dotknięci przez radioaktywne opady, w tym bezpośrednio nawet 1,8 mln ludzi w Niemczech. "W tym scenariuszu konieczna byłaby częściowa ewakuacja Berlina i Hamburga” - relacjonuje dziennikarz „Die Welt”.
Bezpieczeństwo sąsiadów
Gazeta cytuje oświadczenie niemieckiego Federalnego Ministerstwa Środowiska, które podkreśla, że dla niemieckiego rządu decydujące znaczenie ma to, by przy przejściu Polski na energię atomową zapewniono możliwie najwyższy poziom bezpieczeństwa nuklearnego, ochrony przed promieniowaniem i zabezpieczeń dla sąsiednich, potencjalnie bezpośrednio dotkniętych państw, jak Niemcy.
Podobne stanowisko zajmuje przewodnicząca komisji Bundestagu ds. środowiska, ochrony przyrody i bezpieczeństwa nuklearnego Sylvia Kotting Uhl z Zielonych. - Każdy kraj może sam decydować o tym, na jakie nośniki energii stawia - powiedziała w rozmowie z "Die Welt”. - Ale w razie wypadku energia jądrowa nie jest już narodowym tematem.
Jak pisze Fritz, polski rząd nie daje się zbić z tropu krytykom i trwa przy planach atomowych. W 2022 roku wybierze ostateczne lokalizacje dla elektrowni atomowych, akurat gdy Niemcy mają zamiar wyłączyć swój ostatni reaktor.
Niezależność od Rosji
Niemiecki dziennikarza zauważa, że nie tylko rządzący PiS forsuje te plany, bo wejście w energię atomową ma ponadpartyjne poparcie - nawet ze strony części Lewicy i ruchów klimatycznych, które są przekonane, że tylko w ten sposób można ograniczyć emisję dwutlenku węgla przy tak wysokim zapotrzebowaniu na energię elektryczną.
"Do tego dochodzi wymiar polityki bezpieczeństwa. Pod żadnym względem Polska nie chce uzależnić się od importu energii z Rosji” - zauważa Fritz. I dodaje, że wejście Polski w energię atomową uważane jest także za sposób na uczynienie Europy mniej narażoną na ewentualny szantaż energetyczny ze strony Rosji.
Przeczytaj także: