Dezerter, czy porwany?
Były żołnierz amerykański Charles
Jenkins, oskarżony o dezercję przed 40 laty z armii USA do Korei
Północnej, przybył do Tokio wraz ze
swą japońską żoną i córkami, urodzonymi w Phenianie.
18.07.2004 | aktual.: 18.07.2004 15:24
Sprawa Jenkinsa wiąże się z tragiczną historią kilkunastu obywateli japońskich porwanych przed laty przez wywiad północnokoreański do Korei Północnej po to, by uczyli agentów Phenianu japońskiego. Pięcioro porwanych wróciło do Japonii w zeszłym roku.
Jenkins jest mężem jednej z porwanych Japonek. Hitomi Soga jako niespełna 20-latka została w 1978 r. uprowadzona przez północnokoreańskie służby specjalne. W Korei Północnej poznała Jenkinsa, który był jej nauczycielem angielskiego. Pobrali się w 1980 r. Mają dwie córki, 21-letnią Mikę i 18-letnią Belindę. Soga wróciła do Japonii w ubiegłym roku, Jenkins z córkami zostali w Phenianie.
W styczniu 1965 r. Jenkins odbywał służbę wojskową na granicy między dwoma państwami koreańskimi. Pewnej nocy nie wrócił z nocnego patrolu. USA oskarżają Jenkinsa o dezercję, ale jego krewni utrzymują, że został uprowadzony do Korei Północnej i poddany praniu mózgu.
Jenkins miał m.in. zagrać w kilku północnokoreańskich filmach propagandowych, gdzie wcielał się w postać amerykańskiego szpiega. Rząd USA nadal uznaje go za dezertera i chce postawić przed sądem wojskowym.
Japonia i USA mają umowę o ekstradycji, stąd też sprawa połączenia rodziny Jenkinsów okazała się drażliwą kwestią. By uniknąć konfrontacji z Waszyngtonem, tokijskie władze w porozumieniu z Phenianem zaaranżowały spotkanie Jenkinsa wraz z córkami z jego japońską żoną w Indonezji - kraju, który nie ma umowy z USA o ekstradycji.
Były żołnierz przybył tam przed tygodniem wraz z dwiema córkami, a w niedzielę odleciał do Tokio, gdzie ma poddać się leczeniu.