Detektyw Rutkowski nie przejął kieleckiej dyskoteki
20 ochroniarzy zaangażował poseł-detektyw
Krzysztof Rutkowski do przejęcia dyskoteki "Havana"
w centrum Kielc od zalegającego z czynszem dzierżawcy lokalu.
Policja uniemożliwiła im jednak wejście do placówki.
24.11.2003 15:45
Właściciel budynku wypowiedział dzierżawcy lokalu umowę najmu ze względu na sięgające 150 tys. zł długi za czynsz. Na poniedziałek wyznaczono termin przejęcia pomieszczeń. O pomoc poproszono Rutkowskiego.
Detektyw przyjechał pod "Havanę" z 20 ludźmi, wśród których było kilku zamaskowanych mężczyzn w panterkach, z napisami na kamizelkach "Rutkowski Patrol". W oczekiwaniu na policjantów otoczyli oni budynek taśmą i pilnowali wejścia do dyskoteki. Przyglądał się temu tłum gapiów, a na wąskiej uliczce powstał korek.
Rutkowski zapowiedział dzierżawcy, że przejmuje lokal. Ten oświadczył, że nie otrzymał wypowiedzenia umowy, gdyż na dokumencie nie podpisał się nikt z zarządu firmy. Działania Rutkowskiego uznał za nielegalne.
Policjanci przyjechali po ponad 30 minutach. Funkcjonariusz powstrzymał robotnika, który wiertarką przewiercał zamki w drzwiach i zabronił Rutkowskiemu wkraczać do lokalu siłą. Wysłuchał obu stron, pobieżnie przejrzał dokumenty i nakazał właścicielowi budynku złożenie materiałów w prokuraturze. Rutkowskiego zaś zaprosił na komisariat, aby sprawę przedstawił komendantowi.
"Boi się pan podjąć decyzji" - powiedział policjantowi Rutkowski, który odstąpił od wkroczenia do lokalu, ale na straży pozostawił swych ludzi. Zapowiedział, że złoży zawiadomienie do prokuratury nie tylko przeciw dzierżawcy, ale również przeciwko funkcjonariuszowi policji, który - jego zdaniem - zaniedbał obowiązki służbowe.
Jednak po kilku godzinach ochroniarze odjechali sprzed dyskoteki. "Sprawa zakończyła się sukcesem - dzierżawca zapowiedział, że zapłaci jedną trzecią należności, ustalono nowe warunki wynajmu lokalu" - oznajmił Rutkowski.
Detektyw dodał, że po rozmowie z komendantem komisariatu wycofano z prokuratury sprawę przeciw funkcjonariuszowi policji. "Chodziło mi o to, że policjant nawet nie przeczytał tych dokumentów. Interes firmy nie miał dla niego znaczenia" - powiedział.
Tymczasem po Kielcach krążyła już plotka, że w "Havanie" ktoś został zastrzelony, a ciało wyniesiono w plastikowym worku.