PolskaDetektory gazów w "Halembie" były niesprawne

Detektory gazów w "Halembie" były niesprawne

Wykrywacze gazów, używane w kopalni "Halemba", gdzie w listopadzie metan i pył węglowy zabiły 23 górników, były niesprawne - ustalili eksperci powołani przez prokuraturę. Wyższy Urząd Górniczy (WUG) zlecił kontrolę sprawności tych urządzeń we wszystkich kopalniach węgla.

16.03.2007 | aktual.: 16.03.2007 13:13

O opinii biegłych, potwierdzającej uszkodzenie detektorów ATX 620, napisała w piątek "Gazeta Wyborcza", podkreślając celowe wymontowanie ważnego elementu z aparatów, wskazujących m.in. stężenia metanu. Prokuratura wyjaśnia, czy rzeczywiście zostało to zrobione z premedytacją i świadomością narażenia załogi na niebezpieczeństwo. Jak dotąd nie ma na to żadnych dowodów.

Przedstawiciele WUG uważają, że sprawność detektorów, choć są one istotne dla bezpieczeństwa, raczej nie ma kluczowego znaczenia dla wyjaśnienia przebiegu katastrofy. Dyrektor departamentu górniczego WUG, Wojciech Magiera, wyjaśnił, że w ATX wyposażeni są jedynie niektórzy przedstawiciele dozoru, specjaliści od wentylacji. Natomiast o bezpieczeństwo wszystkich górników dbają czujniki tzw. metanometrii automatycznej oraz indywidualne metanomierze wszystkich funkcyjnych górników; w "Halembie" dodatkowo działała specjalna linia chromatografu.

W moim odczuciu metanometria automatyczna działała dobrze i sprawnie, mamy z niej odczyty. Metanomierze indywidualne, sprawdzane i kalibrowane przed każdym pobraniem, pracownicy mieli ze sobą, natomiast ATX są trzecią linią, w którą wyposażone bywają niektóre osoby. Dodatkowo w "Halembie" pracowała linia chromatograficzna, na której były stwierdzone stężenia wybuchowe metanu, czyli przekraczające 5% - wyjaśnił dyr. Magiera.

Według niego, nie ma potrzeby, aby w aparaty ATX wyposażać wszystkich górników. Jak powiedział, system metanometrii w kopalniach jest tak rozwinięty, że jeżeli jest uczciwie i zgodnie z przepisami użytkowany, praca górników jest bezpieczna. Już wcześniej komisja WUG i prokuratura ustaliły, że w "Halembie" poważnie naruszono procedury w tym zakresie.

W każdej kopalni aparatów ATX jest zwykle kilkanaście. Na zlecenie prokuratury biegli zbadali sześć, które pracowały w tamtym rejonie przed katastrofą. Nie są to urządzenia, które pracownicy mieli ze sobą w chwili wybuchu. Ekspertyza wykazała, że w większości z nich wymontowano niewielki zaworek, co umożliwiało pracę bez filtra. Z tego powodu w warunkach zapylenia aparaty się zatykały i wskazywały zaniżone odczyty stężenia gazów. Jeden aparat był kompletnie zatkany, inny miał zaworek, ale nie miał filtra. Żaden nie działał prawidłowo.

Według dyr. Magiery, część przebadanych aparatów nie działała w ogóle, inne z powodu braku filtrów zaniżały stężenia gazów o ok. 10%, np. zamiast 2% mogły wskazywać 1,8% metanu. Taka niewielka różnica może być ważna, po powyżej 2% należy wstrzymać prace i przewietrzyć wyrobisko. Jednak w chwili wybuchu stężenie metanu w kopalni musiało przekraczać 5 proc. W tej sytuacji 10-procentowy błąd odczytu nie był ważący. W takim przypadku nie należało prowadzić tam żadnych robót.

To, że w "Halembie" prowadzono prace mimo przekroczonych stężeń metanu, już wcześniej oficjalnie potwierdziła specjalna komisja WUG i prokuratura. Zarzuty w tej sprawie postawiono dotychczas dwóm osobom - nadsztygarowi z firmy usługowej "Mard" i sztygarowi z kopalni. Pracowali oni na zmianie poprzedzającej tę, na której doszło do katastrofy.

Rzecznik gliwickiej prokuratury okręgowej, prok. Michał Szułczyński, uważa, że pozbawienie aparatów ATX określonych części z całą pewnością można uznać za narażenie ich użytkowników oraz całej pracującej pod ich nadzorem załogi na niebezpieczeństwo. Trudno jednak będzie dowieść, kto jest za to odpowiedzialny i czy zrobił to świadomie. Wyjaśnienie tego jest jednym z wątków prokuratorskiego śledztwa.

Nie wiadomo, czy i ile aparatów ATX mieli ze sobą pracownicy, którzy zginęli w "Halembie", oraz czy detektory te zachowały się. Odpowiedź na to może dać wizja lokalna w wyrobisku, która odbędzie się, gdy pozwolą na to panujące pod ziemią warunki. Zakłada się, że wizja będzie możliwa około 20 kwietnia. W jej trakcie pobrane zostaną próbki materiałów oraz elementy urządzeń do dalszych ekspertyz.

Na wyniki nadzwyczajnej kontroli, zleconej po przekazaniu Wyższemu Urzędowi Górniczemu opinii biegłych w sprawie ATX-ów, Urząd czeka do końca marca. Wtedy okaże się, w jakim stanie są te aparaty w stacjach ratownictwa górniczego we wszystkich kopalniach. Rutynowo nadzór górniczy sprawdza to raz w roku. Zgodnie z przepisami powinny one być okresowo serwisowane i legalizowane.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)