Strzały na stacji w Rymaniu. Policjanci zawalili sprawę? Ekspert ocenił ich działania
Policyjna akcja, którą przeprowadzono na stacji w Rymaniu, nie odniosła skutku. Kobieta zdemolowała budynek i uciekła funkcjonariuszom. Były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji Marek Dyjasz twierdzi jednak, że działań policjantów nie można oceniać pochopnie. - Nawet doświadczony policjant waha się, czy szkody wyrządzone z użyciem broni palnej nie będą dużo wyższe niż ucieczka obywatela - twierdzi ekspert.
28.02.2021 17:37
Były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji Marek Dyjasz uważa, że policjanci, którzy przeprowadzali akcję na stacji paliw w Rymaniu, mieli powód, by sięgnąć po broń. - Doszło do bezprawnego zamachu na mienie, który stwarza jednocześnie bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia innych obywateli - zauważył w rozmowie z WP ekspert.
Rozszczelnienie na stacji benzynowej mogłoby skutkować tragedią. Czy jednak sama interwencja policjantów z użyciem broni palnej w takim miejscu nie zwiększała zagrożenia związanego z podobnymi konsekwencjami? - Jeśli chodzi np. o samo strzelenie w bak samochodu, to jest tylko fikcja filmowa, że auto od razu wybucha - podkreślił Dyjasz.
W jego ocenie jest możliwe, że policjanci biorący udział w akcji na stacji paliw nie trafili w oponę auta kobiety, która wjechała w budynek. - Z drugiej strony, czy przebita opona spowodowałaby, że ta pani by się zatrzymała? Wątpię. Ona była zdesperowana i oddaliłaby się stamtąd nawet na samych felgach - uważa ekspert.
Jak dodał, policjanci mogli lepiej wykorzystać swoje uprawnienia, np. użyć radiowozu do zablokowania auta kobiety. Dyjasz zaznacza jednak, że już sama decyzja o użyciu broni palnej nie jest łatwa i może nieść za sobą konsekwencje.
Rymań. Policjanci się opierali. "Mieli wątpliwości"
- Nawet doświadczony policjant waha się, czy szkody wyrządzone z użyciem tej broni nie będą dużo wyższe niż ucieczka obywatela i ewentualne późniejsze zatrzymanie go w bezpieczniejszych okolicznościach - wyjaśnił były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji.
I zauważył, że na opublikowanym w sieci nagraniu widać, jak "policjanci się opierają". - Chyba nie do końca wiedzieli, jak się zachować. Mieli wątpliwości, czy ten środek przymusu będzie adekwatny - dodał Dyjasz. W jego ocenie świadkowie zdarzenia, którzy krzyczeli na funkcjonariuszy, mogli wywrzeć na nich presję.
Rymań. "Dynamiczna akcja" na stacji paliw. Dyjasz: To chyba ich przerosło
Zdaniem eksperta policjanci zbyt mało czasu poświęcają na ćwiczenia z bronią palną. - Akcja była dynamiczna, to nie ulega wątpliwości. Ale funkcjonariusze powinni być szkoleni w takim zakresie, no bo, jak życie pokazuje, w różnych sytuacjach się znajdują - stwierdził Dyjasz.
I dodał: "ludzie robią się coraz bardziej agresywni, zwłaszcza na drogach, tracą kontrolę nad swoim zachowaniem i policjanci powinni być na to przygotowani". - Tutaj to, co się zdarzyło, chyba przerosło tych dwóch funkcjonariuszy - uznał ekspert.
W jego ocenie ich zachowanie można jednak usprawiedliwiać, bo "to nie jest tak łatwo wyjąć broń i podejmować na szybko decyzję". - Oceniać później jest łatwo - stwierdził Dyjasz.
Jak zaznaczył, działanie policjantów z pewnością będzie przedmiotem postępowania przeprowadzonego przez prokuraturę.