Strzały na stacji w Rymaniu. Policjanci zawalili sprawę? Ekspert ocenił ich działania

Policyjna akcja, którą przeprowadzono na stacji w Rymaniu, nie odniosła skutku. Kobieta zdemolowała budynek i uciekła funkcjonariuszom. Były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji Marek Dyjasz twierdzi jednak, że działań policjantów nie można oceniać pochopnie. - Nawet doświadczony policjant waha się, czy szkody wyrządzone z użyciem broni palnej nie będą dużo wyższe niż ucieczka obywatela - twierdzi ekspert.

Rymań. Zdewastowana stacja paliw. Ekspert wyjaśnia, dlaczego policjanci wstrzymywali się przed użyciem broni palnej
Rymań. Zdewastowana stacja paliw. Ekspert wyjaśnia, dlaczego policjanci wstrzymywali się przed użyciem broni palnej
Źródło zdjęć: © PAP

Były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji Marek Dyjasz uważa, że policjanci, którzy przeprowadzali akcję na stacji paliw w Rymaniu, mieli powód, by sięgnąć po broń. - Doszło do bezprawnego zamachu na mienie, który stwarza jednocześnie bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia innych obywateli - zauważył w rozmowie z WP ekspert.

Rozszczelnienie na stacji benzynowej mogłoby skutkować tragedią. Czy jednak sama interwencja policjantów z użyciem broni palnej w takim miejscu nie zwiększała zagrożenia związanego z podobnymi konsekwencjami? - Jeśli chodzi np. o samo strzelenie w bak samochodu, to jest tylko fikcja filmowa, że auto od razu wybucha - podkreślił Dyjasz.

W jego ocenie jest możliwe, że policjanci biorący udział w akcji na stacji paliw nie trafili w oponę auta kobiety, która wjechała w budynek. - Z drugiej strony, czy przebita opona spowodowałaby, że ta pani by się zatrzymała? Wątpię. Ona była zdesperowana i oddaliłaby się stamtąd nawet na samych felgach - uważa ekspert.

Jak dodał, policjanci mogli lepiej wykorzystać swoje uprawnienia, np. użyć radiowozu do zablokowania auta kobiety. Dyjasz zaznacza jednak, że już sama decyzja o użyciu broni palnej nie jest łatwa i może nieść za sobą konsekwencje.

Rymań. Policjanci się opierali. "Mieli wątpliwości"

- Nawet doświadczony policjant waha się, czy szkody wyrządzone z użyciem tej broni nie będą dużo wyższe niż ucieczka obywatela i ewentualne późniejsze zatrzymanie go w bezpieczniejszych okolicznościach - wyjaśnił były naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji.

I zauważył, że na opublikowanym w sieci nagraniu widać, jak "policjanci się opierają". - Chyba nie do końca wiedzieli, jak się zachować. Mieli wątpliwości, czy ten środek przymusu będzie adekwatny - dodał Dyjasz. W jego ocenie świadkowie zdarzenia, którzy krzyczeli na funkcjonariuszy, mogli wywrzeć na nich presję.

Rymań. "Dynamiczna akcja" na stacji paliw. Dyjasz: To chyba ich przerosło

Zdaniem eksperta policjanci zbyt mało czasu poświęcają na ćwiczenia z bronią palną. - Akcja była dynamiczna, to nie ulega wątpliwości. Ale funkcjonariusze powinni być szkoleni w takim zakresie, no bo, jak życie pokazuje, w różnych sytuacjach się znajdują - stwierdził Dyjasz.

I dodał: "ludzie robią się coraz bardziej agresywni, zwłaszcza na drogach, tracą kontrolę nad swoim zachowaniem i policjanci powinni być na to przygotowani". - Tutaj to, co się zdarzyło, chyba przerosło tych dwóch funkcjonariuszy - uznał ekspert.

W jego ocenie ich zachowanie można jednak usprawiedliwiać, bo "to nie jest tak łatwo wyjąć broń i podejmować na szybko decyzję". - Oceniać później jest łatwo - stwierdził Dyjasz.

Jak zaznaczył, działanie policjantów z pewnością będzie przedmiotem postępowania przeprowadzonego przez prokuraturę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1641)