"Der Spiegel": Rosja infiltruje kraje bałkańskie, by nie weszły do UE
Niemiecki rząd z rosnącym niepokojem obserwuje działania Rosji na Bałkanach, zmierzające do politycznej i ekonomicznej infiltracji tych krajów oraz niedopuszczenia do ich zbliżenia z Unią Europejską - napisał dziś tygodnik "Der Spiegel".
"W ciągu tego roku Rosja zmieniła się (z punktu widzenia Berlina) z trudnego partnera w przeciwnika" - czytamy w najnowszym wydaniu magazynu politycznego. Źródła w urzędzie kanclerskim twierdzą, że sytuacja jest wręcz "trudniejsza niż w końcowej fazie zimnej wojny, gdyż wtedy Moskwa przestrzegała przynajmniej zawartych porozumień".
Jak pisze "Der Spiegel", niemiecki rząd obserwuje "zakrojone na wielką skalę" działania Rosji na Bałkanach. Przypomina, że niedawno Moskwa po raz pierwszy nie poparła przedłużenia międzynarodowej misji EUFOR w Bośni i Hercegowinie, ponieważ we wniosku mowa była o perspektywie członkostwa w UE. Rosja zgłosiła też zastrzeżenia wobec objęcia przez Berlin przewodnictwa w OBWE w 2016 roku.
Z analizy niemieckiego MSZ, do której dotarła redakcja, wynika, że prezydent Władimir Putin chce za wszelką cenę zapobiec zbliżeniu czy wręcz wstąpieniu krajów bałkańskich do UE. Rosja traktuje Bałkany jak region o strategicznym znaczeniu - czytamy w raporcie.
Moskwa koncentruje się na Serbii, usiłując związać ją mocno ze sobą. Temu celowi służy nie tylko współpraca gospodarcza i dostawy gazu, lecz także "pansłowiańska retoryka". - Celem Putina jest wywarcie tak silnego nacisku na kraje bałkańskie, że albo zrezygnują z członkostwa w UE albo też staną się w UE reprezentantami rosyjskich interesów - mówi niemiecki eurodeputowany Elmar Brok.
"Der Spiegel" wskazuje na szereg rosyjskich projektów w Serbii, które zapewniły Moskwie wpływ na ten kraj - modernizację sieci kolejowej i przejęcie udziałów większościowych w sieci stacji paliwowych Beopetrol i największej sieci gazociągów.
Zdaniem niemieckiego MSZ decyzja UE o sankcjach wobec Rosji zaskoczyła Putina. Prezydent Rosji zabiega obecnie o rozmiękczenie restrykcji poprzez wywieranie presji na "słabe ogniwa" UE. Należy do nich Bułgaria, całkowicie uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i ropy. Jak twierdzi Berlin, blisko 300 tys. Rosjan nabyło nieruchomości w Bułgarii. Niemieckie władze obawiają się, że Moskwa może chcieć posłużyć się nimi jako instrumentem nacisku na rząd w Sofii.
W ocenie strony niemieckiej obie strony konfliktu - Rosja i Zachód są w nierównym stopniu gotowe do udziału w eskalacji. Podczas gdy Putin nie waha się przed użyciem gospodarczych, politycznych i nawet wojskowych środków do forsowania własnych interesów, gotowość Zachodu do wojny z powodu Ukrainy czy Mołdawii jest równa zeru.
Zdaniem "Spiegla" Niemcy dysponują ograniczonymi możliwościami przeciwstawienia się rosyjskiej ofensywie. W Berlinie panują "bezsilność, stan pogotowia i bezradność". Szef niemieckiej dyplomacji obstaje przez swoim kursie dialogu z Moskwą. - Nawet jeśli sto razy nie odniosło się sukcesu i przeżyło się zawód, dyplomacja polega na tym, że naciska się klamkę po raz 101. - powiedział minister. "Trzeba by jednak zapytać, czy drzwi nie są przypadkiem już od dawna zamknięte od środka" - komentuje "Der Spiegel".