Depresja rozpoznawana zbyt pochopnie?
Czy rozpoznanie depresji jest stawiane zbyt
łatwo? - spierają się eksperci na łamach "British Medical
Journal"(BMJ).
Według prof. Gordona Parkera, psychiatry z Australii, dzisiejszy próg rozpoznawania "klinicznej postaci depresji" jest zbyt niski, co może zmniejszyć wiarygodność diagnoz. Jego własne badania przeprowadzone na grupie 242 nauczycieli w ciągu 15 lat wykazały, że u 79% z nich wystąpiły w pewnym okresie objawy odpowiadające depresji lub stanowi zbliżonemu do niej.
Zdaniem Parkera, winę mogą ponosić wprowadzone w roku 1980 zmiany, w wyniku których wyróżniono depresję "dużą" i "małą".
Rozpoznanie dużej depresji opiera się na stwierdzeniu obniżenia nastroju trwającego co najmniej przez dwa tygodnie, utraty apetytu, zaburzeń snu, spadku libido i zmęczenia. Według Parkera prowadzi to do podawanie leków każdemu, kto poczuje się nieszczęśliwy.
Z kolei profesor Ian Hickie uważa, że częstsze stawianie rozpoznania depresji przynosi korzyści zdrowotne i finansowe - spada liczba samobójstw i rośnie produktywność społeczeństwa. Co więcej, udało się usunąć stygmat związany dawniej z depresją, a etykietki "stresu" czy "załamania nerwowego zostały porzucone. Hickie nie zgadza się, że depresja jest rozpoznawana za często - wręcz odwrotnie.