Demonstracje w Seulu przeciwko prezydent. Chcą jej ustąpienia, bo była pod wpływem "kobiecego Rasputina"
100 tys. ludzi uczestniczyło w kolejnej demonstracji w Seulu, stolicy Korei Południowej. Protestujący domagają się ustąpienia prezydent Park Geun-hye. Niedawno na jaw wyszło, że prezydent pozostawała pod silnymi wpływami swojej wieloletniej powierniczki, Choi Soon-sil, która nieformalnie doradzała głowie państwa. Choi jest także oskarżana o czerpanie finansowych korzyści, idących w miliony dolarów, a cała sprawa ma także swój "duchowy" wymiar, przez co aferzystka została ochrzczona w mediach "kobiecym Rasputinem".
05.11.2016 | aktual.: 05.11.2016 13:23
Tysiące Koreańczyków demonstrowało w sobotę w Seulu, wzywając prezydent Korei Południowej Park Geun Hie do ustąpienia w związku z wybuchem skandalu.
W demonstracji w centrum Seulu uczestniczyło 100 tys. ludzi. to jeden z największych protestów od 2008 roku. W pilnowaniu porządku brało udział 18 tys. policjantów. Poprzednie równie duże wystąpienia miały miejsce, gdy społeczeństwo zaprotestowało przeciwko importowi wołowiny
- Choć jesteśmy tylko uczniami, nie możemy już ścierpieć braku rozsądku społeczeństwa, więc bierzemy udział w tym proteście razem z innymi przyjaciółmi, którzy myślą podobnie - mówił agencji Reuters Byun Woo-hyuk, 18-letni uczeń szkoły średniej.
Władza i pieniądze
Skandal wokół prezydent Korei Południowej wybuchł, gdy pod koniec października na jaw wyszło, że jej przyjaciółka i powierniczka, Choi Soon-sil, miała dostęp do poufnych dokumentów państwowych, w tym do wstępnych wersji tekstów przemówień prezydent, które pomagała redagować. 60-latka nie piastowała żadnej formalnej funkcji w rządzie i nie posiadała żadnych uprawnień odnośnie informacji niejawnych.
Przeciwko Choi Soon-sil toczy się śledztwo, a kobieta została aresztowana. Śledczy mają ustalić stopień powiązań Choi i prezydent park.
Oprócz wpływania bezpośrednio na decyzje głowy państwa, Choi jest także oskarżana o umieszczanie w kręgach władzy swoich zaufanych ludzi. Ich głównym zdaniem miało być tkanie sieci powiązań biznesowo-politycznych, w celu zdobywania finansowania rzecz dwóch fundacji, kontrolowanych przez Choi. W ciągu zaledwie kilku miesięcy dwóm instytucjom udało się pozyskać równowartość około 250 mln złotych. Na liście donatorów jest m. in. Samsung.
Jak Rasputin
Z uwagi na sieć wpływów, utkaną przez Choi w kręgu władzy, azjatyckie media nazwały ją "kobiecym Rasputinem", od imienia mistyka, będącego faworytem cesarskiej rodziny Rosji. Porównanie jest uprawnione, bo Choi jest córką kontrowersyjnego pastora, który założył własną wspólnotę metodystów, często oskarżaną o praktyki sekciarskie.
Choi Tae-mina, ojciec aferzystki, sam był bliskim przyjacielem i doradcą ojca prezydent Park, generała Park Chung-hee, który w latach 1963-1979 był przywódcą Korei Południowej. Spekulowano, że po śmierci pastora w 1994 roku, rolę duchowej przewodniczki klanu Parków niejako odziedziczyła jego córka. Skandal, który wyszedł na jaw, pokazuje, że w tych domysłach było sporo prawdy.
Prezydent Park Geun-hye od lat była oskarżana przez swoich przeciwników za prowadzenie zbyt skrytej polityki i otaczanie się wyłącznie wianuszkiem najbliższych i długoletnich współpracowników.
Roszady i aresztowania
W związku ze skandalem prokuratura zatrzymała w środę byłego doradcę prezydent. Ahn Jong-beom, wieloletni przyjaciel Park i do niedawna jej doradca, oskarżany jest o to, że wykorzystywał swe powiązania z panią prezydent, by wyłudzić duże sumy pieniędzy od koncernów południowokoreańskich.
Tego samego dnia, również w związku z tym skandalem, prezydent Park dokonała zmian w składzie gabinetu, mianując nowego premiera, ministra finansów oraz ministra bezpieczeństwa publicznego. Kilka dni wcześniej poleciła zwolnienie całej ekipy swych osobistych doradców.
Afera wywołała w południowokoreańskiej opinii publicznej ogromne poruszenie. Według sondaży opinii publicznej aż 67 proc. obywateli chce dymisji prezydent Park. Ich zdaniem nie zdołała ona przekonująco wyjaśnić swoich powiązań z Choi Soon-sil i zakresu jej ewentualnego wpływu na sprawy państwowe. Tylko pięć procent obywateli popiera prezydent Park, to najniższy wynik od czasu, gdy w Korei Południowej są prowadzone tego typu sondaże (1988 r.).