Deklaracja o skręcie w lewo
Przyjęciem Programowej Deklaracji Wyborczej
SLD zakończyła się wczesnym popołudniem pierwsza,
otwarta część Krajowej Konwencji Sojuszu. Po przerwie podczas
zamkniętej części obrad delegaci wybiorą nowe kierownictwo SLD.
O schedę po Józefie Oleksym ubiegają się: Marek Dyduch oraz Wojciech Olejniczak. Z kandydowania wycofał się minister gospodarki i pracy Jacek Piechota. Mają zostać też ogłoszone wyniki głosowania nad wotum zaufania dla Zarządu Krajowego partii i Krajowego Komitetu Wykonawczego.
Otwierając konwencje odchodzący szef partii Józef Oleksy przyznał, że nadzieja pokładana w Sojuszu została zawiedziona. Walka o nowy wizerunek SLD jest konieczna, bośmy zawinili - oświadczył. Według niego, wyborcy z czasem ponownie uwierzą ludziom lewicy. Jednak, jego zdaniem, nie wystarczy raz przeprosić wyborów; trzeba pokazać, że partia wyciągnęła wnioski ze swoich błędów i je naprawiła.
Nie może być zgody na rewolucje moralne, jakie proponuje PiS - ocenił Oleksy. Dodał też, że nie wolno ulec prawicowej demagogii i negacji III RP. Wspólnie z całą lewicą musimy przeciwstawić się ofensywie radykalnej prawicy - apelował. Cele SLD, według Oleksego, to walka o godność ludzkiego życia, równość ludzi, walka z bezrobociem, tolerancja, powszechna edukacja, gospodarka oparta na wiedzy, zadomowienie się w Europie.
Oleksy wezwał też partie, które szykują się do rządzenia, aby podjęły z SLD dyskusję o przyszłości Polski.
Podczas obrad padło wiele krytycznych słów pod adresem lidera SdPl Marka Borowskiego.
Marek Dyduch podkreślił, że Borowski już raz zdradził - opuszczając SLD - i zdradzi kolejnych sojuszników. Według Dyducha, Borowski zdradził też, bo zdecydował się kandydować na prezydenta nie konsultując tego z całą lewicą.
Ocenił, że lider SdPl jest odpowiedzialny za to, że lewica nie ma jednego kandydata na prezydenta. Przestrzegał Unię Pracy, która w sobotę podpisała porozumienie z SdPl: "Borowski zdradzi, przestrzegam wszystkich". To człowiek bezwzględny, który dba o swoje interesy - ocenił.
Dyduch wskazywał też, że Borowski odpowiedzialny jest za brak wspólnych kandydatów lewicy do Senatu. Podkreślał, że oddzielny start zdecydowania zmniejsza szanse wyboru przedstawicieli lewicy.
Podczas obrad mówiono też o Jerzym Szmajdzińskim jako kandydacie SLD na prezydenta. Oleksy zachwalał ministra obrony: Jest stanowczy i konsekwentny, ma ogromne doświadczenie polityczne i państwowe.
Sam Szmajdziński oświadczył, że wstępnym warunkiem wyrażenia przez niego zgody na start w wyborach prezydenckich jest przeprowadzenie rzetelnych konsultacji na temat jego kandydatury w całym środowisku lewicy. Jak wyjaśnił, chodzi o związki zawodowe, stowarzyszenia, tak by skupić wokół kandydata jak najszersze poparcie. Wtedy moje kandydowanie będzie miało sens - ocenił.
Minister podkreślił, że trzeba przeanalizować szanse. Gdy się okaże, że je mamy, będziemy je musieli wykorzystać - oświadczył. Zaznaczył też, że SLD musi stanąć w szranki wyborcze, by zaproponować społeczeństwu dobrą kontynuację prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, który "dobrze przysłużył się ojczyźnie".
Wystawiając swojego kandydata SLD proponuje obywatelom spokój, kompetencję odpowiedzialność i przewidywalność, to dobra propozycja - przekonywał. Podczas konwencji podsumowano cztery lata rządów lewicy, działacze wymieniali błędy i sukcesy ostatnich lat. Przynawali, że Sojusz stracił zdecydowaną część społecznego poparcia.
Szmajdziński apelował do delegatów: "wyciągnijmy wnioski z błędów, podnieśmy sztandar i idźmy dalej". Idziemy do wyborów w poczuciu dużej straty poparcia społecznego, ale nie jak barany na rzeź - dodał.
Przyznał, że Sojusz narobił "sporo głupstw". Ale z powodu błędów, które zdarzają się każdemu, nie pozwolimy się zepchnąć do roli obywateli drugiej kategorii - zaznaczył. Również on krytycznie wyraził się o Borowskim. Borowski poważył się aż na rozłam, żeby tylko wyszło na jego - ocenił.
Krzysztof Janik apelował o zawieszenie na czas kampanii wyborczej sporów w SLD oraz zawieszenie działalności platform programowych Sojuszu. Jedna partia, jeden łączący całą partię program i jedno kierownictwo. To jest warunek sukcesu - zaznaczył.
Natomiast były premier i były szef SLD Leszek Miller, który przyjechał na Konwencję z USA przekonywał, że nie jest za późno, by nadrobić czas i zaprezentować się wyborcom. Według niego, Sojusz ma jeszcze szanse na dobry wynik wyborczy.
Podkreślił, że obecnie celem Polski "nie są teczki, awantury polityczne, czy wymyślanie nowych RP, ale dogonienie tych, którzy są daleko przed nami".
Sojuszowi próbuje się wmówić, że powinien się wstydzić. Nie dajmy się zakrzyczeć, wmówić, że ostatnie lata to czas stracony, że tylko afery, afery, afery. Owszem, były w naszych szeregach osoby, które sprzeniewierzyły się ideałom, ale trzeba zachować proporcje - dodał. Jego zdaniem, trzeba pokazać wyborcom, co SLD zrobił, aby przekonać ludzi do głosowania na Sojusz po raz kolejny.
Piechota uważa natomiast, że Sojusz zdał egzamin z rządzenia, ale oblał ten egzamin jako partia. Wśród sukcesów wymienił szybko rozwijającą się gospodarkę.
Zatraciliśmy naszą największą wartość przyjaźń, lojalność - ocenił Piechota. Nasz zwrot na lewo to powrót do koleżeństwa - podkreślił. To bardzo PZPR-owskie załatwić człowieka za pomocą etykietki. Piechota dodał, że jemu przyklejono etykietę "liberał".
Także były minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk postulował, aby partia powróciła do lewicowych idei oraz praktyki lewicowej. Również mazowiecki baron SLD Jacek Zdrojewski uważa, że Sojusz powinien być partią lewicową.
Janik przedstawiając delegatom Deklarację Wyborczą podkreślił, że w dokumencie SLD potwierdza swój lewicowy zwrot w programie i polityce partii. Jak dodał, w programie SLD postuluje "ograniczenie liberalnej i narodowej prawicy". Nie pozwolimy na rozwalenie gospodarki, na odebranie wolności i swobód obywatelskich - oświadczył.