"Decyzja ws. immunitetu Ziobry najwcześniej we wtorek"
Najwcześniej we wtorek zapadnie decyzja w
sprawie wniosków o uchylenie immunitetów b. ministra
sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i b. wiceministra zdrowia
Krzysztofa Grzegorka - poinformował minister
sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Wniosek w sprawie uchylenia immunitetu Krzysztofowi Grzegorkowi wpłynął do Ministerstwa Sprawiedliwości w piątek. Wniosek w sprawie Zbigniewa Ziobry - w poniedziałek. Minister Zbigniew Ćwiąkalski zapewnia, że zbieżność terminów jest zupełnie przypadkowa, a działania przez niego prowadzone są merytoryczne.
Akurat zbiegły się dwa wnioski, jeden w sprawie byłego ministra sprawiedliwości, drugi w sprawie posła PO, z dwóch różnych prokuratur: w Płocku i Radomiu. Ja działam wyłącznie merytorycznie i tylko to mnie interesuje - tłumaczył Ćwiąkalski.
Minister Ćwiąkalski powiedział dziennikarzom, że z wnioskami prokuratur o uchylenie immunitetów zapozna się w poniedziałek po południu. Ja nie wiem jak długie są te wnioski, ile mają stron, ale na pewno muszą być przygotowane rzetelnie - zaznaczył.
Prokuratora w Płocku chce postawić Ziobrze zarzut przekroczenia uprawnień za to, że informacje ze śledztwa w sprawie mafii paliwowej miał zreferować ówczesnemu prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu jeden z krakowskich prokuratorów, a Ziobro miał w tym pośredniczyć.
Poniedziałkowy "Dziennik" napisał, że na początku 2006 roku Zbigniew Ziobro udostępnił Jarosławowi Kaczyńskiemu akta ze sprawy mafii paliwowej. Według "Dz" Ziobro pokazał prezesowi PiS kilkaset stron protokołów przesłuchań.
Ziobro powtórzył w poniedziałek, że decyzję o przekazaniu Jarosławowi Kaczyńskiemu materiałów z postępowania ws. mafii paliwowej podjął w trosce o bezpieczeństwo Polski i Polaków. Jego zdaniem o realności zagrożenia bezpieczeństwa państwa świadczy chociażby poniedziałkowa publikacja "Dziennika".
Podkreślił też, że Jarosław Kaczyński to osoba, która wówczas miała realny wpływ na bezpieczeństwo kraju jako szef partii rządzącej i członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Były minister ocenił, że próba postawienia mu zarzutów to także próba zamknięcia ust na temat informacji, które zostały zebrane w śledztwie dotyczącym mafii paliwowej. Ziobro powiedział, że PiS domaga się upublicznienia wszystkich informacji, które zostały zawarte w tych materiałach.
Również Jarosław Kaczyński zapewniał, że udostępnienie mu w okresie, kiedy nie był premierem, materiałów ze śledztwa w sprawie mafii paliwowej było zgodne z prawem. Miałem zgodnie z prawem dostęp do tajemnicy jako poseł, członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Minister sprawiedliwości - prokurator generalny i prokurator prowadzący mają prawo udostępnić materiały ze śledztwa - jeśli uznają to za stosowne - osobie postronnej, która nie jest w procesie zaangażowana i skorzystali z tego prawa - przekonywał prezes PiS.
W jego ocenie "robienie procesu" Ziobrze z powodu udostępnienia materiałów ze śledztwa opinia publiczna uznałaby za "polityczną zemstę".
Wiadomo, że chodzi z jednej strony o zemstę polityczną, z drugiej strony, jak się nie ma żadnych argumentów, to się prowadzi politykę przy pomocy właśnie takich metod, z trzeciej obecny rząd stoi twardo na pozycjach z roku 2003 - nic nie zmieniać z tych stosunków, które wtedy panowały. I trzeba wobec tego karać ludzi, którzy ośmielili się podnieść rękę na elity polityczne, elity zdemoralizowane, uwikłane w różne bardzo niedobre rzeczy, zresztą nie tylko elity polityczne, ale także elity biznesowe- podkreślał Jarosław Kaczyński.
To jest bardzo charakterystyczne dla tego ministra sprawiedliwości, dla tego rządu, ale bardzo skrajnie szkodliwe dla naszego narodu, dla jego przyszłości - zaznaczył.
Grzegorek podał się do dymisji na początku czerwca, gdy media podały, że prokuratura podejrzewa, iż miał przyjąć łapówkę w wysokości 20 tys. zł łapówki za "ustawienie" przetargu, gdy kierował jednym z oddziałów szpitala w Skarżysku-Kamiennej. On sam twierdzi, że jest niewinny.
Radomska prokuratura od września 2006 r. prowadzi śledztwo dotyczące przyjmowana korzyści majątkowych od firmy Johnson&Johnson i innych firm medycznych przez dyrektorów, ordynatorów i innych pracowników ponad 100 szpitali w Polsce. W latach 2001-2006 osoby te miały przyjmować łapówki w wysokości od 500 zł do 200 tys. zł w zamian za "ustawianie" przetargów na zakup sprzętu medycznego.
W sumie w aferze korupcyjnej w służbie zdrowia zarzuty postawiono ponad 110 osobom z całej Polski, z czego połowa to przedstawiciele firm medycznych dający łapówki, a reszta to osoby przyjmujące korzyści majątkowe za pomoc w ustawianiu przetargów.