Decyzja Komorowskiego mogła uratować ofiary z Tu‑154?
W tygodniu poprzedzającym 10 kwietnia ówczesny marszałek sejmu Bronisław Komorowski odrzucił wniosek PiS dotyczący przełożenia głosowań w sejmie na wcześniejszy termin. Być może, gdyby marszałek się zgodził, część osób, które leciały samolotem do Smoleńska, pojechałaby wcześniej pociągiem - powiedziała w TOK FM wiceprezes PiS Beata Szydło.
28.10.2010 | aktual.: 28.10.2010 10:02
Szydło w TOK FM próbowała tłumaczyć słowa Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że "prezydent Komorowski ma za co przepraszać. I nie chodzi tylko o te fakty, które są powszechnie znane, ale i o jego decyzje, które były naprawdę bardzo kosztowne, jeżeli chodzi o ludzkie życie".
- Kiedy 10 kwietnia miała lecieć delegacja do Smoleńska to był tydzień, kiedy były posiedzenia sejmowe. W piątek przed wylotem mieliśmy mieć jeszcze głosowania w sejmie, dlatego Marek Kuchciński zwrócił się do ówczesnego marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego z prośbą o przesunięcie głosowań na czwartek wieczór. To nie zostało uwzględnione. Być może, gdyby te głosowania były w czwartek wieczorem, to część osób, które leciały samolotem do Smoleńska, pojechałaby wcześniej pociągiem - spekulowała wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości.
Beata Szydło odniosła się także, do innych słów prezesa PiS, w których określił zachowanie prezydenta Bronisława Komorowskiego mianem "socjotechniki nienawiści". - Pierwszy z brzegu przykład: chociażby to, jak prezydent Komorowski zareagował na tragedię łódzką - te próby teatralizacji rozmów dotyczących zgody, porozumienia, zapraszanie do Pałacu Prezydenckiego - wymieniała wiceprezes PiS. - To był teatr, który się rozegrał i był niezbyt fortunnie przygotowany. Zresztą chyba nawet politycy PO byli nieco skonfundowani. Tym bardziej, że prezydent Komorowski tym "eksperymentem" niespecjalnie wzbudził akceptację w swoim obozie politycznym - podsumowała Beata Szydło.