PublicystykaDebata wyborcza w TVP. Wróblewski: "Ostrzał PiS. Opozycja wychodzi z tarczą, ale przełomu nie będzie" (Opinia)

Debata wyborcza w TVP. Wróblewski: "Ostrzał PiS. Opozycja wychodzi z tarczą, ale przełomu nie będzie" (Opinia)

Debata przedwyborcza przełomu w kampanii nie przyniesie, ale poprawiła nastroje w opozycji. Jarosława Kaczyńskiego zapewne nie uszczęśliwi. Przedstawiciel PiS wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań. A jeden z reprezentantów opozycji być może właśnie zaczął bój o miano jej nieformalnego (jeszcze) lidera.

Debata wyborcza w TVP. Wróblewski: "Ostrzał PiS. Opozycja wychodzi z tarczą, ale przełomu nie będzie" (Opinia)
Źródło zdjęć: © East News | East News
Michał Wróblewski

PRZECZYTAJ NASZĄ RELACJĘ Z DEBATY - NAJCIEKAWSZE WYPOWIEDZI I MOMENTY

Wicepremier rządu PiS Jacek Sasin dostawał "ciosy" z każdej strony, zwłaszcza od przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej i PSL: Borysa Budki i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Nie poprowadzą oni jednak opozycji do zwycięstwa w wyborach. Nie ten czas, nie ten moment, nie te emocje.

Brak dyskusji

Zasady debaty przedwyborczej od początku czyniły ją wydarzeniem bez znaczenia - zauważył dr hab. Marek Migalski, kandydat opozycji do Senatu. I miał rację.

W telewizji publicznej nie zobaczyliśmy prawdziwiej dyskusji (i nie jest to zarzut do telewizji, reguły ustalają partie). Przedstawiciele pięciu komitetów wyborczych wygłosili sześć krótkich, jednominutowych "przemówień". Oczywiście były zaczepki i bezpośrednie zwroty do kontrkandydatów, ale nic godnego zapamiętania. Nic, co przyciągnęłoby na dłużej uwagę. Nic, co zmieniłoby oblicze tej kampanii.

Przeciwnicy PiS postanowili zagrać na siebie. I to im się udało.

Borys Budka (KO) i Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) od początku do końca byli mocno ofensywni wobec bezradnego momentami wicepremiera Jacka Sasina. Ale nie ma się czemu dziwić - przedstawiciele władzy w tego typu debatach zawsze są narażeni na "ostrzał" - z każdej strony.

Wicepremier Sasin - zwykle sprawny w medialnych bojach - ustał na wyborczym ringu, choć wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań. Dawał się prowokować przez rywali, choćby przy okazji dyskusji o sprowadzaniu węgla z Rosji.

Mimo że pytania w debacie brzmiały jakby ułożone pod PiS (dotyczyły relacji z USA, programu 500+, związków partnerskich), polityk partii rządzącej - wyraźnie spięty i zdenerwowany - potykał się o własne nogi. Kto by się tego spodziewał po starym politycznym wydze? A jednak.

Brak reakcji

Sasin nie reagował, gdy lider PSL dał mu do podpisania "ponadpolityczny" Pakt dla Zdrowia. Nie odpowiedział stanowczo, gdy przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej pokazał mu "paragon wstydu" z ceną leku przed refundacją, a nie po, co wprowadziło w błąd widzów (więcej na ten temat TUTAJ). Łatwo można było ministrowi rządu PiS odpowiedzieć na te populistyczne "wycieczki".

Sasin tego nie robił. I sam "pływał" w populizmie (np. przekonując o znacznym skróceniu kolejek do lekarzy przez obecną ekipę).

A już zapewnienia wicepremiera rządu PiS o tym, iż jego partia jest "za jawnością życia publicznego" brzmiały jak kpina.

To zdecydowanie nie był dobry wieczór dla PiS - mimo wciąż ogromnej i bezsprzecznej przewagi w kampanijnych działaniach.

Widzowie telewizji publicznej mogli być skonsternowani, a debata mogła wprowadzić wyborców PiS - jak ujął to jeden z publicystów - w stan "poznawczego dysonansu". Bo niektórzy z nich po raz pierwszy mogli usłyszeć tyle gorzkich słów na temat działań partii rządzącej, co w TVP - delikatnie mówiąc - nie jest zjawiskiem zbyt częstym.

Czy będzie miało to przełożenie na poziom mobilizacji elektoratu ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego 13 października? Trudno dziś stwierdzić. Na pewno jednak występ Jacka Sasina obozowi władzy nie pomógł.

Brak przełomu

Podsumowując - debaty w takiej formule, jak widzieliśmy we wtorek, nie mają sensu. Nie mają nawet porównywalnej rangi z tym, co oglądaliśmy ponad dekadę temu, gdy bezpośredni, legendarny już, telewizyjny pojedynek Tusk-Kaczyński rozstrzygał o losach kraju na wiele lat.

Bój przedstawicieli pięciu komitetów (choć słowo "bój" należałoby wziąć w duży cudzysłów) o niczym nie rozstrzygnie. Wzmocni indywidualnie Borysa Budkę i Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale nic poza tym.

PO dostaje plusa za to, że były minister sprawiedliwości rządu Ewy Kopacz mógł kilku milionom widzów zaprezentować stronę "100 Afer PiS". Ten ruch, co było widać, był starannie przemyślany przez Platformę. Przedstawiciel PiS nie miał na tę ofensywę dobrej odpowiedzi - choć zapewne wyborcy tej partii doskonale pamiętają wysyp afer za rządów PO-PSL.

Obraz
© East News | East News

Sam Budka po debacie witany był przez zwolenników niczym król. Kto wie, może dzisiejsza debata okaże się początkiem jego kampanii przed wyborami... na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej?

PS. A już zupełnie poważnie - wstydem dla wszystkich partii powinno być to, że w debacie nie uczestniczyła ani jedna kobieta. A zwłaszcza wstydem dla tych, którzy tak chełpią się walką o parytety i równość w życiu publicznym.

Michał Wróblewski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)