Debata telewizyjna kandydatów na prezydenta USA. Nerwowe pierwsze starcie
• Hillary Clinton i Donald Trump zmierzyli się w pierwszej debacie prezydenckiej na Uniwersytecie Hofstra w stanie Nowy Jork
• Rozmowa dotyczyła głównie tematów gospodarki i bezpieczeństwa.
• Debata obfitowała w nerwowe wymiany i kłótnie, głównie ze strony Trumpa
• Zdaniem większości komentatorów to Clinton zaprezentowała się lepiej
Według niektórych komentarzy, to miał być pojedynek, który mógł zdecydować nawet o "losach cywilizacji zachodniej". I mimo że pierwsza telewizyjna debata kandydatów na prezydenta największego mocarstwa świata nie była być może aż tak epickim wydarzeniem, to może wpłynąć na notowania Clinton i Trumpa. Mówiąc o debatach często wskazuje się, że dobry występ w debacie nie pomaga tak, jak szkodzi zły występ. To szczególnie mocno dotyczyło Hillary Clinton, która - mimo wyrównujących się sondaży - nadal przystępowała do debaty jako faworytka. I wydaje się, że udało jej się pojedynku nie przegrać, czego nie można do końca powiedzieć o jej konkurencie.
Komentatorzy przed debatą podkreślali, że Clinton, aby wygrać, musi dokonać trzech rzeczy: pokazać swoją "ludzką twarz"; nie pozwolić, by nieprawdziwe twierdzenia Trumpa przechodziły bez odpowiedzi i przedstawić pozytywny program tego, jak zamierza uczynić Amerykę lepszą. Dla Trumpa, słynącego z kontrowersji celebryty i gwiazdora reality show, wyzwaniem przede wszystkim miało być pokazanie, że rzeczywiście jest intelektualnie i mentalnie zdolny do bycia prezydentem największego mocarstwa na świecie. Musiał też trzymać się swojego przekazu o tym, że jako outsider dokona radykalnej zmiany w Waszyngtonie.
Miliarder z Nowego Jorku zrealizował ten drugi postulat, ale z tym pierwszym miał zdecydowane trudności. O ile przez pierwszą część debaty zachowywał względny spokój i zręcznie punktował Clinton, to w miarę upływu czasu stawał się coraz bardziej chaotyczny i infantylny, a na wierzch wypływało jego nieprzygotowanie i brak wiedzy. Wielokrotnie był też przyłapywany - zarówno przez swoją konkurentkę, jak i moderatora debaty Lestera Holta na kłamstwach - na co często nie potrafił znaleźć dobrej odpowiedzi.
Clinton zaś zachowywała równy poziom, była przez większość czasu w ofensywie i nie dała wyprowadzić się z równowagi. Nie przedstawiła jednak jednoznacznej pozytywnej wizji przyszłości Ameryki, brakowało jej też retorycznego błysku.
"Gospodarka, głupcze"
Kandydaci zaczęli od pytania o gospodarkę. Clinton zapowiedziała, że zmniejszy różnice między bogatymi a biednymi i zamknie luki w prawie umożliwiające bogatym unikania płacenia podatków. Przedstawiła się jako czempion klasy średniej i krytyka ekscesów Wall Street. Trump skupił się na przemyśle i umowach handlowych, dzięki którym Meksyk i Chiny "oszukują Amerykę". Ale tylko do czasu, kiedy Trump zostanie prezydentem. - To będzie piękna rzecz. Będziemy renegocjować umowy handlowe i powstrzymamy inne państwa przed kradzieżą naszych miejsc pracy - zapowiedział Republikanin. Dodał potem, że "najgorszą umowę handlową w historii" - NAFTA - podpisał mąż Hillary, Bill Clinton. - A teraz chcesz podpisać TPP [Transpacyficzne Partnerstwo Handlowe, umowa o wolnym handlu USA-Azja], które jest prawie tak złe jak NAFTA - wytykał Trump. - Zmieniłaś zdanie dopiero kiedy ja zacząłem o tym mówić - dodał.
- To po prostu nieprawda. Wszyscy wiemy, że żyjesz w swojej własnej rzeczywistości - odpowiedziała tylko Clinton.
Kolejnym tematem były podatki. Trump zapowiada wprowadzenia "największych cięć podatkowych od czasów Reagana". "To będzie piękne" - powiedział kandydat Republikanów. Hillary odparła, że system podatkowy proponowany przez Trumpa będzie korzystny dla niego samego i innych przedstawicieli najbogatszego "1 procenta" Amerykanów.
- Ten typ myślenia już widzieliśmy i widzieliśmy, że się nie sprawdził - powiedziała.
Pojawił się też jeden z głównych tematów kampanii - zeznania podatkowe Trumpa, którego kandydat Republikanów - zrywając z 40-letnią tradycją kandydatów na prezydenta - dotąd nie opublikował. Miliarder tłumaczył się, że nie może tego zrobić ze względu na audyt fiskusa (IRS). Kiedy jednak moderator debaty zwrócił mu wtedy uwagę, że IRS pozwala na opublikowanie dokumentu, ten zapowiedział, że zrobi to wtedy, kiedy Clinton opublikuje swoich "33 tysiące emaili, które wykasowała".
- Fakt jest taki, że Trump coś ukrywa i będziemy próbować się dowiedzieć, co to takiego - odparła Clinton. I zarzuciła Trumpowi cały szereg nieuczciwych praktyk, których dopuszczał się w prowadzeniu swojej firmy - niepłacenia kontrahentom, wielokrotnego ogłaszania bankructwa i oszukiwania klientów. Wskazała, że jeden z nich - architekt, który zaprojektował dom na polu golfowym Trumpa i nie dostał za to umówionych pieniędzy - siedział na widowni debaty
- Po prostu wykorzystywałem luki w prawie, których wy nie nigdy nie zamknęliście - tłumaczył Trump.
Czy NATO przetrwa Trumpa?
W ciągu kampanii Donald Trump wielokrotnie kwestionował sens istnienia NATO i innych sojuszy Ameryki. Podczas debaty w Uniwersytecie Hofstra, próbował tłumić obawy o przyszłość Paktu Północnoatlantyckiego.
- Jestem absolutnie za NATO, ale musi się ono skoncentrować na terroryzmie. Mówiłem o tym od dawna i dzięki temu teraz się to zaczyna dziać - powiedział Trump. Powtórzył jednak swoje zastrzeżenia co do kosztów, jakie ponosi Ameryka w związku ze swoimi sojuszami, argumentując że państwa takie jak Japonia czy Korea Północna powinny płacić USA za istnienie baz wojskowych i gwarancje bezpieczeństwa. Clinton z kolei zapewniła sojuszników, że jeśli zostanie prezydentem, Ameryka będzie bezwzględnie honorować swoje zobowiązania traktatowe.
W rozmowie o bezpieczeństwie tematem wiodącym pojedynku Trump-Clinton była też walka z Państwem Islamskim. Clinton oparła swoją strategię na lepszej współpracy z sojusznikami - w tym m.in. z syryjskimi Kurdami, a także na pojedynczych atakach na najważniejszych terrorystów.
- Musimy wyeliminować przywództwo ISIS. Brałam udział w przygotowaniach akcji przeciwko Osamie bin Ladenowi. Teraz musimy zrobić to samo z Bagdadim - powiedziała kandydatka Demokratów.
Trump odparł, że to Clinton odpowiada za stworzenie ISIS ze względu na jej poparcie dla wojny w Iraku, która wytworzyła "pustkę", którą wykorzystali dżihadyści. Kiedy moderator debaty przypomniał, że Trump również opowiadał się za wojną, ten odparł, że jest to "kłamstwo mainstreamowych mediów", które stoją po stronie Clinton. Jeśli chodzi o strategię walki z ISIS, biznesmen zarzekał się, że jej nie zdradzi, bo nie chce by wiedział o niej przeciwnik.
Kto stoi za atakami hakerów?
Jednym z gorętszych tematów debaty była kwestia cyberbezpieczeństwa. Hillary Clinton bezpośrednio oskarżyła Federację Rosyjską o przeprowadzenie ataku na serwery partii demokratycznej i opublikowanie jej korespondencji. - Dlatego jestem zszokowana, że Trump wielokrotnie chwalił Władimira Putina, a nawet zachęcił go do zhackowania Ameryki - powiedziała Clinton.
- To mogła być Rosja - powiedział Trump. - Ale mogły to być Chiny, albo ważący 400 funtów facet siedzący w swojej piwnicy - zastrzegł.
Broń i relacje rasowe
- Epidemia broni jest główną przyczyną śmierci młodych czarnoskórych mężczyzn - taką diagnozę postawiła Clinton w odpowiedzi na pytanie o pogarszające się konflikty na tle rasowym i niedawne zamieszki w Charlotte w Karolinie Północnej wywołane kolejnym zastrzeleniem przez policję czarnoskórego mieszkańca.
- Sekretarz Clinton unika tutaj dwóch słów: prawa i porządku - odparł Trump, zapowiadając wprowadzenie polityki "zatrzymywania i przeszukiwania" ("stop and frisk"), która - jak zauważył moderator debaty Lester Holt - została uznana za niekonstytucyjną przez sąd w Nowym Jorku. Trump zgodził się jednak z Clinton, że broń powinna być odbierana niektórym ludziom, jak członkowie gangów czy innym potencjalnie niebezpiecznym osobom.
Padło również pytanie o snute przez Trumpa teorie o tym, że prawdziwym miejscem urodzenia prezydenta Baracka Obamy jest Kenia, a nie Hawaje. Obama opublikował swój akt urodzenia już w 2011 roku, ale Trump dopiero niedawno przyznał, że nie miał racji.
- Dzięki moim działaniom poznaliśmy prawdę, więc tak naprawdę wyświadczyłem przysługę krajowi i samemu prezydentowi - odparł miliarder, unikając odpowiedzi na pytanie dlaczego zajęło mu to tak długo.
Większość komentatorów była zgodna, że to Clinton wyszła zwycięsko z konfrontacji. Potwierdza to też reakcja rynku zakładów bukmacherskich: w ciągu debaty szacowane przez rynek prawdopodobieństwo zwycięstwa Trumpa w wyborach spadło z 39 do 31 proc.