Debata prezydencka. "Wstęp do drugiej tury" [OPINIA]
Debata "Super Expressu" była ciekawsza dla wyborców, ale trudniejsza dla kandydatów. Chociaż nie przyniosła przełomu, ugruntowała pozycję Trzaskowskiego i Nawrockiego jako faworytów do drugiej tury - pisze dla WP dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Trzaskowski pokazał długo oczekiwany charakter i pazur, przypominając wyborcom, dlaczego jest faworytem tych wyborów, podczas gdy Nawrocki nie zawiódł nadziei sztabu, adresując przekaz swojej kampanii wyłącznie do elektoratu PiS.
Najciekawszymi punktami tej debaty były momenty konfrontacji Rafała Trzaskowskiego z Karolem Nawrockim. Zwłaszcza że debata odbywała się zaledwie dzień po intensywnym dla obu kandydatów weekendzie. Karol Nawrocki bez wsparcia czołowych polityków i konwencyjnego anturażu wypada mniej pewnie, ale dorasta do poziomu jakiego oczekuje partia, która go popiera.
Rafał Trzaskowski zaczął jednak mocnym akcentem. Przyniósł do studia flagę Polski. Flagę, którą jak twierdzi, Karol Nawrocki porzucił po debacie w Końskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorzkie słowa gen. Andrzejczaka. "Powinniśmy mieć inną ofertę dla Waszyngtonu"
Pokaz siły głównych kandydatów
Doświadczenie Rafała Trzaskowskiego dawało mu przewagę w konfrontacji z Nawrockim. Nie musiał posuwać się do "mentzenizacji" przekazu, a więc nieustannego powtarzania wyuczonych fraz, bardziej lub mniej pasujących do kontekstu. Praktykę tę uskuteczniał natomiast Karol Nawrocki. Występ kandydata popieranego przez PiS nie pozostawia już żadnych wątpliwości, że nastąpił odwrót od wyborcy Konfederacji. Nawrocki mówił dużo o 13. i 14. emeryturach i wieku emerytalnym. Czy trafnie? To nieco wątpliwe, ten temat bowiem istnieje wyłącznie w przekazie PiS.
Rafał Trzaskowski był w tej debacie w najtrudniejszej sytuacji. Był adresatem pytań od wielu kandydatów. Poza tym jego przekazy miały mobilizować swoich i nie zniechęcić wyborców innych kandydatów, którzy będą niezbędni do wygranej w drugiej turze. Prezydent Warszawy wyszedł z tej debaty zwycięsko.
Trzaskowski w tej kampanii konsekwentnie stawia na przekaz bardziej koncyliacyjny, nastawiony na wyborcę, który może mieć już dość wojny na górze. Jednak w poniedziałkowy wieczór, w kilku momentach, pokazał swoje bardziej stanowcze oblicze. Docenią to wyborcy, którzy od lidera sondaży oczekują charakteru. W tak spersonalizowanych wyborach polityk powinien dać wyraz temu, że jeśli trzeba, to będzie stanowczo o wygraną walczył.
Warto także zauważyć, że Trzaskowski nie dał sobie włożyć na plecy przewinień rządu. Nie tłumaczył się z porażek "Koalicji 15 października", które wytykali mu Adrian Zandberg, Sławomir Mentzen czy nawet Szymon Hołownia. Zamiast tego sprawnie odpierał ataki i punktował kontrkandydatów.
Zandbergowi zarzucił umywanie rąk od odpowiedzialności, Mentzenowi niewiedzę, a Hołowni fakt, że współuczestniczy w rządzeniu i ma w ręku sporo narzędzi.
Manifestacja tarć wewnątrzkoalicyjnych
Interesujący był także charakter interakcji między przedstawicielami koalicji rządzącej. Konfrontacja Trzaskowskiego i Hołowni nie była ostra i brutalna, ale lider Polski 2050 już tak nie błyszczał w dyskusji, w której ktoś inny jest tak samo sprawny retorycznie.
Szymon Hołownia nadal atakuje Mentzena, ale w ostatnich dniach także dość mocno Trzaskowskiego. Szymon Hołownia stosuje dokładnie ten sam patent, co w 2020 roku. Próbuje budować się jako kandydat alternatywny wobec podziału KO-PiS. Tym razem to się nie uda. Po pierwsze dlatego, że te wybory będą oparte dokładnie na tej linii podziału. Po drugie dlatego, że on jest członkiem mainstreamu, zatem nie jest tak wiarygodny, jak był pięć lat temu. Po trzecie wreszcie nie ma do zaoferowania nic nowego. Natomiast dla tych dwóch lub trzech punktów procentowych być może ryzykuje relacje koalicyjne, które są kluczowe dla dalszego funkcjonowania Trzeciej Drogi.
Uwagę zwróciła interakcja Trzaskowskiego z Biejat, oboje zrealizowali swoje cele, bez wzajemnej agresji. Z refleksem reagowali także na skandaliczne i niedopuszczalne wypowiedzi kontrkandydatów. Magdalena Bielat wypadła tej debacie bardzo dobrze, deklasując Adriana Zandberga, który stał w jej cieniu. Od tej kandydatki, jak sądzę, Rafał Trzaskowski może się spodziewać w drugiej turze oficjalnego poparcia.
W poniedziałkowy wieczór widzieliśmy, niestety, także obrazki ukazujące najgorsze oblicze polskiej debaty publicznej. Grzegorz Braun, głosił jawnie antysemickie, antyukraińskie i powiedzmy to wprost - prorosyjskie hasła. Wyświadczył tym zresztą Nawrockiemu niedźwiedzią przysługę ,chwaląc go, że ten głosi poglądy zbliżone. Z tego klinczu prezes IPN, historyk, nie potrafił wybrnąć. Zabrakło refleksu, wyborcza kalkulacja wzięła górę nad przyzwoitością.
Dla Wirtualnej Polski dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska
Dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.