PolskaDebata o "teczkach" - nie zapominać o człowieku

Debata o "teczkach" - nie zapominać o człowieku

Do pamięci o "godności każdego człowieka" nawoływał w czasie debaty pt. "Teczki SB - jak uczciwie rozliczyć przeszłość" - zorganizowanej w Katolickiej Agencji Informacyjnej - abp Józef Życiński. Nie przyłożę ręki do ustawy, która pozwalałaby przez publikację "teczki" naruszyć godność osób trzecich - mówił senator Krzysztof Piesiewicz (Blok Senat 2001).

21.01.2005 | aktual.: 21.01.2005 21:58

Uczestniczący w debacie pierwszy niekomunistyczny szef MSW Krzysztof Kozłowski, pytany czemu w 1990 r. nie udało się rozliczyć z przeszłością, odpowiedział pytaniem: A kto tego wtedy chciał? Jak można sobie wyobrazić, że minister spraw wewnętrznych, bez uprawnienia od parlamentu otwiera archiwa i rzuca to na żer?. Zwrócił uwagę, że przez następnych 10 lat nie udało się uchwalić ustawy o IPN czy lustracyjnej.

Kozłowski akcentował, że w ocenie przeszłości "nie powinno się koncentrować na 'ostatnim ogniwie', czyli tajnych współpracownikach, ale na ich oficerach prowadzących i wyższych decydentach - 'jawnych współpracownikach'".

Dekomunizacja według Kozłowskiego

Kozłowski idzie w ten sposób dalej niż LPR, choć sam o tym nie wie - zareagował na te słowa inny uczestnik debaty, prof. Władysław Bartoszewski. W koncepcji Kozłowskiego Bartoszewski dopatruje się bowiem idei dekomunizacji. To moralnie przekonujące, ale nie wiem, jak to zrobić - ocenił. Dodał, że jego osobiście "dużo bardziej gorszyli ludzie, którzy w jakichś PAX-ach, śmaxach, deprawowali księży, niż ci, którzy mówili, że są komunistami czy marksistami".

Elity polityczne ostatniego 15-lecia ponoszą odpowiedzialność za to, że dopiero w 2000 r. udało się uchwalić ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej - ocenił dr Paweł Machcewicz z IPN. Jego zdaniem, zakres podmiotowy lustracji i udostępniania archiwów służb specjalny można poszerzać - objąć lustracją dziennikarzy, a pracodawcom przyznać uprawnienie do zwracania się z zapytaniem o ewentualną agenturalną przeszłość swoich pracowników.

"Płakałem na pogrzebie agenta"

Abp Życiński powiedział, że po ogłoszonej przez niego propozycji powołania ciała na wzór południowoafrykańskiej komisji prawdy i pojednania, otrzymuje listy od różnych, nieznanych mu osób. Zacytował nawet fragment jednego z nich, listu od byłego żołnierza Wojsk Ochrony Pogranicza. Były żołnierz pisze, że chce zrzucić z siebie ciężar swej przeszłości, prosi o wybaczenie i prosi, by "nie wkładać go żywcem do grobu". Dramat człowieka trzeba widzieć po ludzku, a nie jako numerek w Internecie - podkreślił arcybiskup.

Do kwestii przebaczenia odniósł się tez Bartoszewski. Jak wybaczać komuś, kto sam nie poczuwa się do winy, nie ma nawet obiekcji? - pytał. Opowiedział też, że jego przyjaciel Jan Nowak- Jeziorański (za duszę którego pomodlono się na początku debaty) opowiedział mu wszystko o zawartości swej teczki, którą uzyskał z IPN. Były tam nazwiska dwóch osób, które współpracowały ze służbami specjalnymi PRL. Jan powiedział mi: ja umrę, ale nikomu więcej nie powiem. Ja mówię dziś: umrę i też nikomu nie powiem, bo na pogrzebie jednego z nich (agentów) płakałem - nie były to osoby niezasłużone dla kraju - mówił.

"Byliśmy pierwsi"

Prof. Jadwiga Staniszkis zwracała natomiast uwagę na to, że w aparacie PRL funkcjonowały także osoby, które na nikogo nie donosiły, ale stały się "wewnętrzną strukturą, obecną do dziś w biznesie i w administracji". Uznała to za obecne również teraz zagrożenie. Poparł ją Piesiewicz - jego zdaniem należy rozważyć, czy jest możliwość zbadania życiorysów osób, które "w 1991 r. objawiają się jako milionerzy, a nie ujawniają, że przed 1989 r. byli wysokimi oficerami MSW, którzy np. założyli polonijną firmę".

Były premier Jerzy Buzek, który zabrał głos pod koniec debaty podkreślił, że gdy został premierem w 2001 r., obowiązywała już ustawa lustracyjna i fałszywie oskarżona osoba publiczna mogła oczyścić się przed sądem. W jego opinii dekomunizacja była łatwiejsze do przeprowadzenia niż lustracja, bo w dekomunizacji chodzi przecież o zakaz sprawowania funkcji publicznych przez "jawnych funkcjonariuszy" byłego państwa.

Nie wolno nam jednak w żadnym wypadku krytykować tego, że nie udało się jej przeprowadzić. My byliśmy bowiem pierwsi - pierwsi w nowym systemie. My rozgarnialiśmy tę komunistyczną rzeczywistość, to zupełnie inna sytuacja niż Niemcy czy Czechy - zaznaczył.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)