PolskaDebata o prawie do zakrywania twarzy podczas demonstracji

Debata o prawie do zakrywania twarzy podczas demonstracji

Kontrowersje wzbudza proponowany przez prezydenta po burdach w czasie Marszu Niepodległości 11 listopada projekt zakazu zakrywania twarzy podczas demonstracji. W Warszawie Instytut Spraw Publicznych zorganizował debatę zwolenników i przeciwników zakazu.

Debata o prawie do zakrywania twarzy podczas demonstracji
Źródło zdjęć: © WP.PL | Sławomir Kowalewski

28.11.2013 | aktual.: 29.11.2013 01:22

Prof. Ewa Łętowska, która była pierwszym rzecznikiem praw obywatelskich, jest przeciwna zmianom. - Może to jest trochę tak, że chcecie mieć wygodniej - mówiła m.in. do siedzącego wśród dyskutantów rzecznika policji. Podkreślała, że dużo trudniej jest obstawić niebezpieczne obiekty, gdzie może dojść do jakichś nieprzewidzianych zdarzeń, a łatwiej nagrać zdarzenie i potem wyłapać sprawców, którzy nie mieli prawa zasłaniać twarzy.

- Myślę, że zafiksowaliśmy się w takim zero-jedynkowym myśleniu w sprawie zakazu zakrywania twarzy. Są alternatywne formy identyfikowania tych osób, które odchodzą od głównego nurtu, albo zachowują się niebezpiecznie - np. znaczenie farbą - argumentowała. - Trzeba pamiętać, że jest taki moment, w którym demonstracja pokojowa przeradza się w coś zupełnie innego - tak jak 11 listopada - i wtedy nie ma już ograniczeń dla działania służb porządkowych - podkreślała.

Małgorzata Znojek z Kancelarii Prezydenta podkreślała, że projekt złożony 18 listopada u Marszałek Sejmu nie zawiera bezwzględnego zakazu zasłaniania twarzy. - Organizator będzie mógł zgłosić taki zamiar jeśli zasłanianie twarzy było powiązane z celem zgromadzenia, ale wtedy organ administracyjny będzie mógł wydać zgodę, albo zakazać takiego zgromadzenia - przypominała.

Rozwiązań zakazujących zasłaniania twarzy bronił rzecznik prasowy KGP Mariusz Sokołowski. W jego ocenie prawo powinno pójść dalej i pozwolić policji na zatrzymanie prewencyjne, czy nazywane w niektórych krajach administracyjnym. - To są rozwiązania przyjęte w wielu demokratycznych państwach i one się sprawdziły. Zakrywa twarz ten, kto chce coś ukryć, kto ma nieczyste intencje - przekonywał. - Nie chodzi o zakrywanie twarzy podczas noworocznej imprezy, czy uczniowskiej zabawy, bo to nowe przepisy dopuszczają - zaznaczył.

- Zależy nam, żeby działać wcześniej - zanim do czegoś dojdzie. Jeśli mamy do czynienia z ludźmi którzy przygotowują się do manifestacji, podchodzą do niej, wchodzą w nią i mają cały czas kominiarki na twarzy, chcielibyśmy mieć prawo dowiedzieć się, kto to jest. Zaprosić takie osoby do jednostki policji, porozmawiać o ich intencjach, pouczyć, a niekoniecznie czekać, aż do czegoś złego dojdzie - tłumaczył. - Obecnie nie mamy takiego prawa - dodał.

Przysłuchujący się debacie młodzi ludzie podkreślali, że zakaz zbyt daleko będzie ingerował w prawa człowieka. Pozostawienie do decyzji urzędnika, albo policjanta, czy zasłonięcie ust, lub ust i nosa szalikiem, założenie dużych ciemnych okularów, kapelusza z szerokim rondem, będzie czy nie będzie dyskwalifikowało uczestnika manifestacji, będzie nadużyciem - mówili.

Podkreślali, że ekstremalne przypadki burd dotyczą ułamka zgromadzeń i manifestacji. - Ci pojedynczy ludzie, którzy łamią prawo, nie powinni być pretekstem do tego, by większości narzucać zakaz i ograniczać prawa człowieka - argumentowali. Przypominali, że policja ma prawo wylegitymowania każdej osoby - niezależnie do tego czy ma zasłoniętą twarz, czy nie. Ma też prawo do stanowczego reagowania na przypadki łamania prawa - mówili.

Swój dystans do takiego spojrzenia zaprezentował prof. Jerzy Stępień. B. przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego podkreślał, że w jego pokoleniu zasłanianie twarzy podczas demonstracji przeciw komunistom było nie do pomyślenia.

- Nikomu z nas wtedy do głowy nie przyszło, żeby przychodzić tam z zasłoniętą twarzą. Wręcz przeciwnie przychodziliśmy zamanifestować, że mamy inne poglądy i chcemy zmierzyć się z tą rzeczywistością - mówił. - Było tak też w latach osiemdziesiątych, spadały na nas za to represje, ale wiedzieliśmy dla jakich wartości to robimy - dodał.

- Dzisiaj są czasy łatwiejsze, ale ludzie chcą być anonimowi. To jest ucieczka od wolności - nie chcę być odpowiedzialny za to co robię, chcę zakryć twarz - tłumaczył Stępień. Zaznaczył jednak, ze jest w stanie wyobrazić sobie takie demonstracje, w których właśnie zasłonięcie twarzy będzie manifestacją jakiejś postawy.

Złożony w Sejmie prezydencki projekt zmian w Prawie o zgromadzeniach to reakcja na wydarzenia z 11 listopada w Warszawie. Podczas Marszu Niepodległości doszło do burd m.in. w pobliżu ambasady rosyjskiej. Do zamieszek doszło też przed squatami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej oraz na pl. Zbawiciela, gdzie podpalono instalację "Tęcza".

Projekt prezydenta zakłada zakaz uczestnictwa w zgromadzeniach osób, których identyfikacja z powodu ubioru, nakrycia twarzy, lub zmiany ich wyglądu, jest niemożliwa. Daje jednak możliwość udziału w zgromadzeniach osób zamaskowanych, jeśli będzie to związane z celem danego zgromadzenia.

Intencją prezydenta było uwzględnienie obaw i obiekcji, jakie pojawiły się dwa lata temu, podczas prac nad poprzednim projektem zmian w Prawie o zgromadzeniach, przygotowanym przez Bronisława Komorowskiego. Po burdach, jakie miały miejsce 11 listopada dwa lata temu, prezydent skierował do Sejmu projekt noweli Prawa o zgromadzeniach, również przewidujący zakaz maskowania twarzy.

Przepis wykreślono wtedy z projektu w podkomisji ze względu na wątpliwości co do jego zgodności z konstytucją. W listopadzie 2004 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nie każdy przypadek zakrycia twarzy, uniemożliwiający identyfikację danej osoby, stanowi czyn potencjalnie niebezpieczny lub zapowiada, że zgromadzenie zmieni swój pokojowy charakter.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)