PublicystykaDawid Wildstein: każda destabilizacja Ukrainy rykoszetem trafi też w Polskę

Dawid Wildstein: każda destabilizacja Ukrainy rykoszetem trafi też w Polskę

Polsce nie na rękę jest coraz gorsza sytuacja na Wschodzie. Możliwe, że na Ukrainie zaczną wzrastać nastroje radykalne. Putin zapewne będzie prowokować antypolskie wystąpienia. Może się u nas znaleźć wielka fala uchodźców ukraińskich. Każda destabilizacja Ukrainy rykoszetem trafi też w nas - pisze Dawid Wildstein dla Wirtualnej Polski. Felietonista podsumowuje 2015 rok i przewiduje, jaki będzie rok 2016.

Dawid Wildstein: każda destabilizacja Ukrainy rykoszetem trafi też w Polskę
Źródło zdjęć: © Eastnews

03.01.2016 | aktual.: 26.07.2016 13:43

PiS, PO - zdrajcy kontra faszyści. Kaczyński czy Tusk z Kopacz? Ośmiorniczki i ABW usiłujące okraść kogoś z laptopa. A może spróbujmy z innej strony. Kilka zdarzeń 2015 roku, które, w moim odczuciu, były przez media w sposób niedostateczny relacjonowane, a które w roku 2016 mogą mieć bardzo duże znaczenie, także dla Polski. Wydarzenia, których byłem świadkiem. Będzie więc to niezmiernie subiektywny przegląd. Bilans reportera, nie polskiego publicysty.

Ot taka Ibiza, ale bliżej - Riwiera Turecka. Hotele, piękne plaże, miła obsługa, dość tanio, genialne imprezy, jak tu nie kochać Turcji? A kilkaset kilometrów dalej - w tym samym państwie - czołgi reżimu Erdogana otaczają i ostrzeliwują kurdyjskie miasta. Szwadrony śmierci porywają i mordują cywilów. By szerzyć terror, policja turecka przywiązuje za szyję do samochodu ciało młodego Kurda i ciągnie je po ulicach miasta. Snajperzy zabijają kobiety i dzieci.

Walki w Kurdystanie, gdzie giną cywile tylko jednej - kurdyjskiej - strony. Jedna z najbardziej przemilczanych wojen 2015 roku. Trwająca już prawie pół roku. Setki ofiar cywilnych. Turcja - członek NATO, zapraszany przez UE do konsultacji na temat ewentualnej akcesji. Spytacie: a co nas to Polaków obchodzi? Abstrahując od poziomu ludzkiego, reakcji na krzywdę - jest to istotne z kilku powodów.

Kolejne fale uchodźców mogą być groźne

Po pierwsze, reżim turecki się radykalizuje. Coraz więcej dowodów na to, że współpracuje (np. w atakach na Kurdów) z ISIS. Turcja to fundamentalna dla NATO flanka. Jeśli będziemy wciąż przymykać oczy na to, co się dzieje, ten strategiczny sojusznik może zamienić się w niebezpieczne państwo.

Po drugie, pamiętając o konieczności strategicznego sojuszu z Turcją, nie zapominajmy, że Kurdowie to prawie 30-milionowy naród. Coraz bardziej zdesperowany obojętnością świata. Jedyny, skutecznie walczący z ISIS. Dziś Kurdowie zaczynają patrzeć z nadzieją na Putina, który ich mami obietnicami. 30-milionowy prorosyjski naród w kotle na Bliskim Wschodzie? To bardzo zła sytuacja.

W końcu, wiele wskazuje na to, że Erdogan gotowy jest tam rozpętać jeszcze większy koszmar, co skończy się kolejną, gigantyczną falą uchodźców, kttóra trafi do nas, do UE.

Właśnie, uchodźcy - kolejny temat, o którym zapomnieliśmy. Mimo, że tyle o nim gadaliśmy, nie doszliśmy do żadnych wniosków. Właściwie, jaka jest puenta całej draki o uchodźców i emigrantów? Ot, nieudana próba Berlina, by narzucić innym państwom UE system kwotowy, w dalszej konsekwencji mogący być używany przez Niemcy jako formuła nacisku na wewnętrzną suwerenność członków UE. Na szczęście odrzucony. Ale nikt na poważnie nie porozmawiał o przyczynach kryzysu. O wojnach, jakie trwają na Bliskim Wschodzie, o sposobie ich uspokojenia. Nie porozmawialiśmy o metodach wsparcia wysepek cywilizacji w tamtym koszmarze (np. kurdyjskiego Iraku, gdzie Kurdowie chronią prawie 2 miliony uchodźców). Albo Libanu, który trzyma u siebie podobną liczbę uciekinierów wojennych. Czy o kurdyjskiej Rojavie, prowadzącej udaną ofensywę przeciw ISIS. Za mało mówiliśmy o cynicznej grze Turcji, która specjalnie puściła na Europę taką liczbę uchodźców.

Zamiast tego, zwykła polityczna awantura w UE, bez konsekwencji. A prawda jest taka, że ta fala nie była jeszcze zagrożeniem. Za to kolejne fale uchodźców i migrantów - większe - mogą być już dla UE niebezpieczne. A lecząc objawy, pomagając uchodźcom tutaj, w Europie, nie pomyśleliśmy w ogóle o tym, jak ograniczyć źródła choroby. I ta choroba na pewno się nam w roku 2016 przypomni.

Polsce nie na rękę coraz gorsza sytuacja na Wschodzie

I nie chodzi tylko o samych migrantów, ale i o nastroje, jakie wywołują. Front Narodowy z Marine Le Pen rośnie we Francji w siłę. To bezpośrednie zagrożenie dla UE, a zwłaszcza dla Polski, bowiem jest to partia będąca właściwie oficjalnie ekspozyturą interesów Putina.

Wciąż zapominamy, że akurat Polsce bezpośrednio nie grozi fala uchodźców z Bliskiego Wschodu. Jej wpływ na nas jest pośredni, przez oddziaływanie na Unię Europejską, której jesteśmy częścią. Ale u naszego sąsiada, na Ukrainie, wraz z trwaniem wojny, narasta "uchodźcowy kryzys", który może uderzyć również w nas. Już dziś mówi się o milionie uciekinierów z rejonów Ukrainy objętych wojną. A przecież trwa tam pseudo-pokój. Zresztą, mimo teoretycznej obecności w mediach, i o tej wojnie zapomnieliśmy, przyzwyczailiśmy się do niej. A według szacunków, mogło tam już zginąć nawet 100 tysięcy ludzi! To katastrofa humanitarna. Wszystko wskazuje na to, że Putin jest dziś zbyt słaby, by rozpocząć ofensywę na pełną skalę. Jednak taka możliwość wciąż wisi nad tym rozrywanym, niszczonym krajem, naszym sąsiadem.

A Polsce nie na rękę jest coraz gorsza sytuacja na Wschodzie. Możliwe, że na Ukrainie zaczną wzrastać nastroje radykalne. Putin zapewne będzie prowokować antypolskie wystąpienia. Może się u nas znaleźć wielka fala uchodźców ukraińskich. Każda destabilizacja Ukrainy rykoszetem trafi też w nas. Tak może być w 2016 roku.

Tak się złożyło, że 2015 rok żegnałem na froncie w Doniecku. W zamarzniętych okopach, wśród oblodzonych wraków czołgów, gruzów domów. Widzę złość i desperację chłopaków w związku z tą, trwającą już kolejny rok, bezsensowną wojną. Sytuacja - wiele na to wskazuje - dąży do przesilenia i nastąpi ono właśnie w 2016. A jego konsekwencje będą także naszymi.

Skrajny islam w Afryce i polscy misjonarze

RŚA (Republika Środkowoafrykańska) jest uważane dziś za jedno z najbardziej niebezpiecznych państw świata. To efekt wojny domowej, trwającej tam, z różnym natężeniem, przez ostatnie lata. Konflikt w Republice Środkowej Afryki, który rozpoczął się, gdy Seleka (koalicja zbrojnych ugrupowań rebelianckich) zaczęła mordować w tym państwie, był jednym z najbardziej zmanipulowanych medialnie wydarzeń 2014 i 2015 roku. Przyjęło się mówić, że tzw. selekowcy to muzułmanie, którzy podnieśli broń przeciw chrześcijanom. Tymczasem, bojownicy ci w większości byli nomadami z Czadu bądź z Sudanu (oba te państwa graniczą z RŚA). Konflikt zaś osiągnął swoje apogeum w 2014 roku, w momencie, gdy ówczesny prezydent RŚA obiecał oddanie złóż ropy Chińczykom (najazd Seleki skutecznie to uniemożliwił).

W odpowiedzi na terror najeźdźców powstały milicje nazywane Antybalaka (w dosł. tłum. "anty-maczety"), w znacznej części rekrutujące się z miejscowych rolników bądź pasterzy. Gdy jednak udało im się przegnać selekowców z zachodniej części kraju, rozpoczęła się ich postępująca degeneracja. Ci, którzy nie wrócili do swoich wcześniejszych zajęć, zaczęli rabować i mordować. Rozpoczęły się pogromy muzułmanów, niesłusznie konotowanych z Seleką i oskarżanych o współpracę z nimi (co jest dogodnym pretekstem do rozboju). W konsekwencji, dziś na zachodzie kraju to muzułmanie zajęli miejsce chrześcijan jako niewinne ofiary. I to bardzo często właśnie wyznawcom Mahometa pomagają misjonarze. Plotki, że wejdzie tu Boko Haram z terroryzmem i skrajnym islamem są dość powszechne. Gdy widzi się obraz zniszczeń w tym kraju, desperacje setek tysięcy muzułmanów, kompletny upadek wszelkich państwowych instytucji oraz ma się świadomość, że "tuż za miedzą" czai się radykalny islam i terroryzm, ta straszna wizja jest jednocześnie
prawdopodobna.

Warto też zwrócić uwagę Europie, że niewiele potrzeba, by w centralnej Afryce powstało kolejne "państwo islamskie", pompowane saudyjskimi pieniędzmi, którego tereny obejmowałyby część Mali, Nigru, Nigerii, Kamerunu, RŚA i Sudanu. RŚA jest tu kluczowym państwem. Taki "afrykański ISIS" byłby jeszcze trudniejszy do kontroli niż Państwo Islamskie powstałe na terenach Syrii i Iraku.

Jeśli do tego dojdzie, to wiara, że nie zwiększy się liczba zamachów terrorystycznych na naszym kontynencie, jest wyjątkową naiwnością. Pamiętajmy, że jedną z najważniejszych sił, które blokują rozwój skrajnego islamu w RŚA są właśnie misjonarze. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że działają oni także w naszym wąsko pojętym interesie.

Dawid Wildstein dla Wirtualnej Polski

Czytaj podsumowania innych felietonistów:

Paweł Lisicki: Przewrotu nie będzie

Mariusz Staniszewski: Rok nowoczesnego patriotyzmu

Źródło artykułu:WP Opinie
władimir putinturcjaislam
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (304)