Darmowe szkoły to tylko fikcja
Mamy to zagwarantowane w konstytucji. Darmową szkołę! A jak to wygląda w praktyce? Posłanie dziecka do szkoły kosztuje majątek. I nawet politycy, których pytaliśmy o to, przyznają, że na wyprawkę jednego dziecka muszą wydać co najmniej tysiąc złotych. To jak to jest z tą darmową edukacją? Co nasze władze zamierzają zrobić, by rodzice nie rujnowali się przed kolejnym wrześniem?
19.08.2013 | aktual.: 19.08.2013 07:24
Polskie szkoły wysysają z rodziców coraz więcej pieniędzy. I nie chodzi tylko o kosmicznie drogie – niemal co roku wymieniane – podręczniki, bałagan w programach i pazerność wydawców.
Nie ma miesiąca, żeby nasze dziecko nie przyszło z prośbą o kolejne pieniądze. Trzeba zapłacić za obiady, zapewnić mu napoje i drugie śniadanie, wyjścia do kina, teatru czy na wycieczki. Dzieci obchodzą też szkolne mikołajki, andrzejki, wigilie klasowe, chodzą na organizowane w szkole dyskoteki. Na każde trzeba wydać po kilkanaście lub więcej złotych. Zajęcia dodatkowe? Oczywiście, nawet te organizowane w szkole są słono płatne. Sekcja pływacka, czy zajęcia z koszykówki to wydatek nawet kilkuset złotych rocznie. To kosztuje. I gdzie ta darmowa szkoła?
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
2 tysiące złotych za wyprawkę. Kogo na to stać?!