Dariusz Joński: to PSL ma haka na PO
Afera taśmowa miała zamknąć usta PSL, a stało się dokładnie odwrotnie. Ludowcy przeforsowali swojego kandydata na ministra rolnictwa, obecnie zapowiadają ofensywę medialną. Skąd to nagłe ożywienie? - Okazało się, że to nie PO ma haka na PSL, to Ludowcy mają dużo większego haka na Platformę - mówi Dariusz Joński (SLD).
Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, w wyniku afery taśmowej PSL miał siedzieć cicho czekając aż wszyscy o niej zapomną. Platforma miała wówczas wykorzystać bierność poskromionego koalicjanta do realizacji swoich celów. Obecnie jednak wydaje się być zupełnie odwrotnie, to PSL szokuje swoją aktywnością i skutecznie chroni swoje interesy. O czym to świadczy? - Okazało się, że dużo większego haka ma PSL na Platformę, okazało się, że dużo więcej ludzi PO jest zatrudnionych w regionach, że zatrudnianie rodzin to nie domena PSL, tylko PO - mówi rzecznik SLD Dariusz Joński. Dodaje, że w sytuacji kiedy zarówno syn Kalemby i syn Tuska znajdują się w podobnej sytuacji, nikomu nie będzie zależeć "by wyczyścić tę stajnię Augiasza". - Ręka rękę myje - mówi rzecznik Sojuszu.
Aferę taśmową zamieciono pod dywan?
Mariusz Błaszczak (PiS) uważa, że politycy PSL doskonale wiedzieli, że "ta patologia dotyczy w dużo większej skali Platformy Obywatelskiej, więc od początku czuli się bardzo swobodnie". - Zarówno Donald Tusk, jak i Waldemar Pawlak zrobią teraz wszystko, aby opinia publiczna nie poznała, jaka jest skala tej patologii, dlatego sprzeciwiają się powołaniu komisji śledczej, o co wnioskuje PiS - mówi Błaszczak. Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) odbija piłeczkę. - Ale co taka komisja miałaby wyjaśnić? W tej chwili prokuratura bada tę sprawę. Teraz ważne jest, by zrobić audyt wszystkich agencji i sprawdzić, gdzie występują nieprawidłowości. Dopiero wówczas, gdy te działania nas - polityków - nie zadowolą, to wtedy możemy myśleć o komisji śledczej - tłumaczy posłanka Platformy.
Skąd taka pewność siebie Ludowców? Czy rzeczywiście mają "haka” na PO? - Cieszą się, że wygrali kolejną batalię z Donaldem Tuskiem, postawili na swoim i wygrali, ministrem rolnictwa będzie wskazany przez nich kandydat - mówi Joński. - Tu nikt nie wygrał żadnej batalii, bo przypadek każdej osoby jest inny - ripostuje Kidawa-Błońska. Posłanka podkreśla, że junior Kalemba ma prawo bronić swojego stanowiska. - Nie można zmuszać osoby do rezygnacji z pracy, jeśli wykonywała ją poprawnie i zgodnie z prawem. Nie należy tępić każdej osoby tylko z tytułu, że występują jakieś powiązania rodzinne, ale oczywiście należy zbadać te wszystkie sytuacje, gdzie mogą tego typu nadużycia występować - mówi posłanka.
Podobne stanowisko prezentuje Stanisław Żelichowski. - Czy dzieci polityków od razu mają decydować się na bezrobocie i wtedy społeczeństwo miałoby je utrzymywać, czy pozwolić im pracować i płacić podatki? Moim zdaniem cała ta sprawa niepotrzebnie została nagłośniona, rację ma i syn Kalemby, i syn Tuska - mówi poseł PSL.
Żelichowski nie ma racji, problemem nie jest „niepotrzebne nagłośnienie sprawy”, bo to jest niezbędny element do budowania transparentnego życia politycznego. Natomiast problemem jest fakt, że przypadki konotacji rodzinnych polityków na wysokich szczeblach, i nie tylko, są po prostu niezrozumiałe dla opinii publicznej i nad rozwiązaniem tego aspektu należy się zastanowić.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska