Danuta Wałęsa: nigdy nie byłam w cieniu męża
- Ja nigdy nie byłam w cieniu męża! W małżeństwie zawsze byliśmy partnerami. Starałam się wspierać go we wszystkich jego działaniach. Kiedy było trzeba, pojechałam nawet po Nagrodę Nobla - opowiada Danuta Wałęsa, która w Krakowie promowała we wtorek swoją książkę "Marzenia i tajemnice".
14.12.2011 | aktual.: 14.12.2011 11:37
Pani Prezydentowo...
Bardzo nie lubię tego zwrotu. Rozumiem, że w sytuacjach oficjalnych należy się do mnie tak zwracać. Jednak zdecydowanie wolę: mamo, babciu, pani Danuto, Danusiu... To jednak określenie zarezerwowane dla sytuacji bardziej prywatnych.
Ponoć nie przepada Pani też za Warszawą. A Kraków Pani lubi? Teraz, przy okazji promocji swojej książki, spędziła tu Pani dwa dni...
To nie jest tak, że nie przepadam za Warszawą. Po prostu nie darzę jej takim ciepłym uczuciem jak Gdańska. To naturalne - Gdańsk jest moim miastem, zawsze będę je uważać za najpiękniejsze. I zawsze będę je chwalić, chyba że jestem gdzieś za granicą - to wtedy zachwalam całą Polskę, bez żadnych podziałów lokalnych. A Kraków? To moja kolejna wizyta tutaj. Powiem krótko - bardzo przyjemne miasto.
Krakowianie poznawali Panią na ulicy?
Poznawali, choć myślę, że to nie jest takie łatwe. Z jednej strony w witrynach księgarskich są moje książki, wiszą plakaty... Ale na tym zdjęciu w kapeluszu wyglądam zupełnie inaczej niż na co dzień, prawda? Lubię jednak tę fotografię. Zrobiono mi ją podczas przyjęcia imieninowego. Mam jeszcze podobne ujęcie, jak stoję obok męża, ale to daliśmy do środka książki. Na okładce chciałam być zupełnie sama (uśmiech).
Żeby udowodnić, że wyszła Pani z cienia męża?
Ale ja nigdy nie byłam w cieniu męża! W małżeństwie zawsze byliśmy partnerami. Starałam się wspierać go we wszystkich jego działaniach. Kiedy było trzeba, pojechałam nawet po Nagrodę Nobla.
Mąż się zgodził, aby się Pani podzieliła z czytelnikami swoją historią, ale nie wierzył, że uda się Pani napisać tę książkę. A czy teraz, kiedy została wydana, przeczytał ją?
Faktycznie, mąż nie dowierzał, że uda nam się z panem Piotrem Adamczykiem skończyć tę książkę. Praca nad nią trwała przecież prawie dwa lata! Czy przeczytał? Widzę, że robi jakieś tajemnicze podchody. Otwarcie się jeszcze nie przyznał.
Teraz ma Pani swoje pięć minut. Czy pojawiła się pokusa, żeby wykorzystać popularność i rozpocząć karierę polityczną? Silny, kobiecy głos w polskim parlamencie by się przydał...
Nie mam ani siły, ani ochoty na politykę. W polskim sejmie kobiety po prostu giną.
Żeby nie ginęły, wymyślono parytet. Ale Pani go zupełnie nie popiera...
Nie popieram parytetów. Tak jak i ruchów feministycznych. Wiem, że próbuje się w tych środowiskach wykorzystać moją książkę do swoich celów - ale to bez mojego przyzwolenia. Nigdy bowiem nie byłam za dzieleniem społeczeństwa tak radykalnie. Kobiety i mężczyźni są partnerami. Muszą się ze sobą porozumieć, żeby wspólnie iść przez życie. Wiadomo, my, kobiety, jesteśmy mądrzejsze. Bo tylko nam chce się uczyć i rozwijać przez cały czas. Mężczyźni w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że wiedzą już wszystko. I stają w miejscu. Ale nie oznacza to, że nie należy ich szanować.
Rozmawiała Paulina Korbut
Zobacz także: Kraków: kto zniszczył pomnik Kuklińskiego?