PolskaDalajlama "ukradł" pozostałym noblistom show

Dalajlama "ukradł" pozostałym noblistom show

Można powiedzieć, że jeden noblista "ukradł" pozostałym noblistom show. Bo to XIV Dalajlama był wczoraj największym showmanem. Przyćmił nie tylko Shirin Ebadi - irańską prawniczkę, mówiącą jedynie po persku. Ale też w cieniu pozostawił argentyńskiego artystę Adolfo Marię Perez Esquivela oraz byłego prezydenta RPA - Frederika Willema de Klerka.

07.12.2008 09:54

Jego Świątobliwość był niemal bez przerwy pod ostrzałem fleszy. I wyglądało na to, że w kontakcie z mediami czuje się świetnie. Nie unikał dziennikarzy. Przystawał, odpowiadał. Można było usłyszeć, jak mówi po polsku: dzień dobry. Jak po angielsku tłumaczy dziennikarzom, że zawsze zazdrościł wąsów Wałęsie i że te wąsy najbardziej zapamiętał z ich pierwszego przed laty spotkania. A potem można było zobaczyć, jak żartobliwie próbuje wytargać za nie Wałęsę, wcześniej padłszy mu w objęcia.

Do Gdańska Dalajlama przyleciał w sobotę rano prywatnym samolotem prosto z Brukseli. Towarzyszyło mu kilku mnichów oraz prywatna ochrona. Na lotnisku powitał go prezydent Paweł Adamowicz, który widząc gościa ubranego w tradycyjny strój odsłaniający ręce, zagadnął, że u nas jest dość zimno. Dalajlama odpowiedział na to, że przyzwyczaił się do jeszcze niższych temperatur. Ale chyba nie do końca się przyzwyczaił, bo kiedy wszedł do VIP-owskiego saloniku na lotnisku, zdrowo kichnął. Na co wszyscy rzucili się w jego stronę, życząc mu po angielsku zdrowia.

Spotkanie w saloniku VIP-owskim trwało dwadzieścia minut. Jak relacjonował nam potem prezydent Adamowicz, Dalajlama to niezwykle ciepły, mądry i z wielką ufnością patrzący na drugiego - człowiek. - Bije od niego coś, co nawet trudno nazwać. Ale to coś na pewno nie bije od prezydentów i premierów - żartował Adamowicz. W tymże saloniku wymienili się też prezentami. Przywódca Tybetu dostał zestaw talarów gdańskich z wizerunkiem Lecha Wałęsy. Były tam złote i srebrne monety. Tym podarunkiem był mocno zaintrygowany. Zdziwił się, że Lech Wałęsa ma własną walutę. Ale zaraz mu wyjaśniono, że to monety okolicznościowe. Przywódca Tybetu sprezentował z kolei prezydentowi Gdańska biały szal z jedwabiu, który ma specjalną nazwę - khatak. Jest on tradycyjnym tybetańskim podarunkiem, odpowiednikiem kwiatów w Europie.

Do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance Dalajlama był wieziony limuzyną pod eskortą Biura Ochrony Rządu. Kiedy już przyjechał na miejsce, nie stronił od mediów, odpowiadając im dość żartobliwie na różne pytania. Pytany, z kim zamierza się spotkać, odparł, że z prezydentem Francji Sarkozym, bo jego piękną żonę już wcześniej spotkał. Motyw jego stroju i panującego chłodu powracał jeszcze kilka razy w ciągu wczorajszego dnia. - Ja się martwiłem, czy pana nie przeziębimy, ale w Brukseli też było zimno - mówił z kolei były prezydent Lech Wałęsa. Dalajlama odpowiedział, że pochodzi z krainy śniegu. Z miejsca, które nazywa się Dachem Świata. Więc zimno mu niestraszne. Opowiedział też, jak wcześniej był w gorącej Nigerii. I podczas pierwszej nocy w hotelu wysiadła klimatyzacja. Trudno to było przeżyć. - Więc ten chłód to ulga - tłumaczył.

Polska Filharmonia Bałtycka przypominała w sobotę twierdzę. Na całej Ołowiance pełno było policji. Przy samym budynku i w środku oficerowie Biura Ochrony Rządu. Do tego na dachu - tuż przed wjazdem Dalajlamy - pojawili się antyterroryści, strzegąc jego bezpieczeństwa i reszty gości z samej góry. Do budynku filharmonii wiodły trzy wejścia - dla dziennikarzy, VIP-ów mniej ważnych i dla VIP-ów najważniejszych. Każde było obstawione przez ochronę. Trzeba było przejść przez specjalne bramki. Zawartość toreb była prześwietlana. O swobodnym poruszaniu się dziennikarzy po budynku nie było mowy.

Jednak największym towarzyskim wydarzeniem była wieczorna uroczysta kolacja. Nie przybył na nią Dalajlama, bo jak wiadomo, o tej porze Jego Świątobliwość już nie je. Obecny był przede wszystkim jubilat noblista Lech Wałęsa z małżonką. Byli też dawni premierzy - Tadeusz Mazowiecki i Jerzy Buzek. W tej uroczystej kolacji uczestniczyli też Jolanta Kwaśniewska, minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, Władysław Bartoszewski, Leszek Balcerowicz, silna grupa przyjaciół byłego prezydenta z Andrzejem Milczanowskiem i Mieczysławem Wachowskim. Przy jednym stoliku siedział Andrzej Wajda z żoną Krystyną Zachwatowicz, była też aktorka Anna Nehrebecka, Małgorzata Niezabitowska (dawna rzeczniczka rządu Mazowieckiego), a także Monika Olejnik, Gromosław Czempiński i wielu pomorskich notabli oraz biznesmenów. W menu był m.in. bukiet sałat z pieczoną gruszką, krem z dyni, pierś z kaczki z konfiturą z pigwy z dodatkiem migdałów, podana na ziemniaczanym puree z borowikami. Uff - jak przyjemnie.

NaszeMiasto.pl

Ryszarda Wojciechowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)