Czytać Trylogię Sienkiewicza, czy nie czytać?
Miałem 12 lat, kiedy rodzice podarowali mi Trylogię. Zabierałem się do niej bez entuzjazmu. Znów jakaś historyczna piła, a co gorsze – lektura szkolna – powątpiewałem. Kiedy jednak zacząłem czytać, wpadłem po uszy. Były wakacje, ale rodziciele i tak zaganiali mnie spać o godz. 21. Przeważnie udało mi się dotrwać do momentu, aż sami zasnęli, a wówczas mogłem, ukryty pod kołdrą, przyświecając latarką, połknąć jeszcze kilkadziesiąt stron powieści.
Kiedy w maju 1883 r. warszawskie „Słowo” zaczęło drukować w odcinkach „Ogniem i mieczem”, książka stała się hitem na skalę ogólnonarodową. Popularność Sienkiewiczowskich bohaterów trwała jeszcze prawie do schyłku XX wieku, a ich imiona często przybierali sobie na pseudonimy młodzi konspiratorzy, partyzanci i powstańcy. Po II wojnie wykazywała tendencje wzrostowe przy okazji ekranizacji poszczególnych części Trylogii. Z czytelnikami od początku nie miał Sienkiewicz trudności, większość jego książki po prostu pokochała. Surowiej oceniali go koledzy pisarze, krytycy, teoretycy literatury. Zarzucali mu fałszowanie historii, lekceważenie konfliktów społecznych, płycizny psychologiczne, niedostatek ideowych i intelektualnych wartości, itd. itp. Jednak i oni, np. Prus czy Żeromski zdobywali się czasem na pochwałę jego mistrzostwa artystycznego.
Dzisiejsi krytycy bywają jeszcze surowsi. W Internecie natknąłem się na tekst jakiegoś pana profesora od polskiego, który w twórczości Sienkiewicza nie widzi zgoła żadnych wartości przydatnych współczesnemu odbiorcy. „Sienkiewiczowi już dziękujemy” głosi, a wtórują mu głosy paru półanalfabetów (sądząc z ortografii i gramatyki), którzy wieszają psy na pierwszym polskim laureacie Nobla, przeciwstawiając mu... czytadła o Harrym Potterze. Młodych ludzi, którzy jeszcze cokolwiek czytają, chciałbym namówić, aby nie odrzucali Trylogii z czystej przekory wobec ministra Giertycha, który dość pechowo skonfliktował Sienkiewicza z Gombrowiczem. Może zasmakujecie w emocjach, które niesie Trylogia, poczujecie smak wspaniałej polszczyzny, poszerzycie horyzonty wyobraźni, której nie zastąpi żaden film. Spróbujcie. To naprawdę nieźle zrobiona książka.
Siła literatury
Baron Alfred von Olschevsky z Eincholz (dziś Warmątowice w Legnickiem) odziedziczył wprawdzie nazwisko po odległym polskim przodku, ale rodzina od wielu pokoleń była zniemczona. Polskiego nie znał ani w ząb, ale gdy przeczytał niemieckie wydania Trylogii i „Krzyżaków”, zapałał entuzjazmem wobec swych słowiańskich korzeni i postanowił do nich wrócić. Wbrew woli rodziny, powątpiewającej w jego zdrowe zmysły, orzekł, że jest Polakiem i zmiany narodowości zażądał również od spadkobierców. Nakazał, by nauczyli się języka polskiego, poznali polską historię i tradycje. Zabronił im szukania kariery w cesarskich urzędach, a także wiązania się z osobami, które taką karierę wybrały.
Na pełną polonizację dał każdemu ze swych dzieci czas do trzydziestki. Jeśliby spadkobiercy tych warunków nie dotrzymali, włości barona (pałac oraz ponad 100 hektarów ziemi) przeszłyby na własność Henryka Sienkiewicza. Autor Trylogii zrzekł się jednak tej darowizny. Głęboko sprzeczne z polskością jest ciągnięcie do niej pod przymusem – argumentował.
Znani o Sienkiewiczu
Stanisław Lem, pisarz: - Dochodzą mnie słuchy o narodowym spadku zainteresowania Trylogią Sienkiewicza. Wziąłem się więc do eksperymentu, polegającego na którymś tam z rzędu odczytaniu tych książek, pisanych „dla pokrzepienia serc”. Jeśli chodzi o mnie, Trylogia zdała egzamin, przede wszystkim dzięki temu, że ujawnia się, jak mawiał jej przeciwnik Gombrowicz, „wspaniałość narracji”. Trylogia stoi przede wszystkim językiem, który nie zestarzał się wcale, ponieważ do żadnej epoki nie należy. Fabuła tych książek jest miejscami taka sobie, lecz cokolwiek mają one do powiedzenia, wyrażone jest z niezrównaną celnością, pokonującą bariery czasowe. Krytycy współcześni Sienkiewiczowi rozerwali się na dwa przeciwstawne obozy: apologetów i kontestatorów. Owe skrajności czas uśmierzył. Do Trylogii można wracać tak, jak się wraca do rodzinnego domu. (luty 2003 r., w miesięczniku „Odra”)
Jerzy Pilch, pisarz: - Wizje Sienkiewicza to nie folklorystyczna widokówka, to jest intensywna literatura. Nie świadczy źle o Sienkiewiczu fakt, iż był o jego pisarstwie wysokiego zdania William Faulkner. Przeciwnie – świadczy to o nim dobrze.
Adolf Nowaczyński: - Sienkiewicz to bardzo sympatyczny pan, który patrzy na świat przez rurę od barszczu.
Andrzej Górny