ŚwiatCzy Żydzi są w Niemczech bezpieczni? Jarmułkowa demonstracja w Berlinie

Czy Żydzi są w Niemczech bezpieczni? Jarmułkowa demonstracja w Berlinie

Przywódca społeczności żydowskiej w Niemczech radzi, by nie nosić publicznie jarmułki. W odpowiedzi ponad dwa tysiące Niemców założyło kipy w marszu solidarności. Ale antysemityzm pozostaje problemem w Niemczech.

Czy Żydzi są w Niemczech bezpieczni? Jarmułkowa demonstracja w Berlinie
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Omer Messinger
Oskar Górzyński

21-letni Adam Arusz, izraelski Arab przebywający w Berlinie, chciał przeprowadzić eksperyment. Planował pokazać żydowskiemu koledze, że publiczne noszenie jarmułki jest bezpieczne. Eksperyment nie okazał się sukcesem. Przechadzając się po centrum miasta, został zaatakowany przez 19-letniego Syryjczyka, który zadając mu ciosy skórzanym pasem, krzyczał "Żyd! Żyd!".

Zarejestrowany na wideo incydent spowodował w Niemczech duże wzburzenie. Przewodniczący Centralnej Rady Żydów Josef Schuster w wywiadzie dla berlińskiego radia poradził współwyznawcom, żeby nie nosili jarmułek publicznie. Stwierdził, że bezpieczniej będzie założyć zwykłą bejsbolówkę W reakcji na te słowa w środę ulicami stolicy Niemiec przeszło ok. 2000 osób - głównie nie-Żydów - w jarmułkach na głowach. Podobny gest solidarności wykonał też szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas.

"Nie możemy pozwolić, by antysemityzm znów stał się powszechny w Niemczech" - napisał na Twitterze.

Problem w tym, że Maas mógł się z tym stwierdzeniem spóźnić - i to o dobrych kilka lat.

Nie tylko muzułmanie

- Antysemityzm istnieje wszędzie, ale wiadomo, że w Niemczech nabiera on szczególnego znaczenia, ze względu na ich historię i fakt, że racją stanu powojennych Niemiec była walka z tym zjawiskiem - mówi WP prof. Andrzej Sakson, socjolog z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. - Ale nie ulega wątpliwości, że jest to problem, chociaż niekoniecznie jest on nowy - dodaje.

W ostatnim czasie o antysemityzmie w Niemczech było głośno w kontekście napływu muzułmańskich imigrantów. W odpowiedzi na ostatni incydent z Berlina Joerg Meuthen, wiceszef skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec, stwierdził, że Niemcy stały się "wiodącym importerem muzułmańskiego antysemityzmu". I faktycznie, jedne z najbardziej widocznych aktów nienawiści wobec Żydów w ostatnim czasie były sprawką muzułmanów. Np. wtedy, kiedy w grudniu tłum demonstrantów palił flagi Izraela pod Bramą Brandenburską. Paleniu towarzyszyły okrzyki takie jak "śmierć Żydom".

Ale jak mówi Sakson, to tylko część problemu.

- Uczynienie z muzułmańskich uchodźców kozłów ofiarnych byłoby wygodne. Ale prawda jest taka, że od lat badania pokazują, że znaczna część niemieckiego społeczeństwa posiada antysemickie poglądy. W zależności od badania, mówimy o jednej piątej do jednej trzeciej Niemców - dodaje.

Co mówią dane

Jeden z sondaży, przeprowadzony w ubiegłym roku przez związaną z socjaldemokratami Fundację Friedricha Eberta, pokazał, że "nowoczesny antysemityzm" - tj. ten związany z państwem Izrael - wyznaje 40 procent społeczeństwa. Inne badanie wykazało z kolei, że klasycznie antysemickie poglądy ma 10 procent.

Co ciekawe, choć w Niemczech coraz częściej i głośniej mówi się o problemie, twarde statystyki nie potwierdzają, by fala antyżydowskich wybryków się zwiększała. Od lat utrzymuje się ona na podobnym poziomie, ok. 1500 incydentów rocznie. W pierwszej połowie 2017 roku policja odnotowała 681 antysemickich przestępstw. W zdecydowanej większości były to przypadki nawoływania do nienawiści i sprawcami niemal wszystkich z nich byli przedstawiciele skrajnie prawicowych środowisk. Islamiści odpowiadali za zaledwie 23 przestępstwa.

Nie oznacza to jednak, że muzułmańscy migranci i ich potomkowie nie stanowią problemu. Badanie przeprowadzone wśród niemieckich Żydów wykazało, że 36 procent z nich lub ich rodzin spotkało się z antysemickimi obelgami, 52 spotkało się ze złośliwymi insynuacjami, a 8 procent z fizycznymi napaściami. Autorami 81 proc. ataków mieli być muzułmanie (w przypadku pozostałych typów szykan migranci stanowili około połowy sprawców).

- Łatwo znaleźć proste rozwiązanie problemu wskazując na neonazistów albo na migrantów. Ale to w pewnym sensie rozgrzesza postawę znacznej części społeczeństwa, dla których to postawy trwałe. Tymczasem możliwe, że problem jest głębszy i w niektórych środowiskach jest pewnego rodzaju przyzwolenie na takie poglądy - mówi prof. Sakson. Jak dodaje, świadczyć o tym mogą odkrywane co jakiś czas hitlerowskie incydenty w niemieckiej armii albo podejrzane działania policji w sprawie neonazistowskiej organizacji NSU (Narodowosocjalistyczne Podziemie), która kryła członków morderczej grupy.

- To pokazuje, że przynajmniej na niektórych szczeblach takie rzeczy się toleruje albo przymyka na nie oko. To nie jest prosty problem - podsumowuje socjolog.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)