Czy warto być uczciwym?
Kiedy bezczelność stała się u nas normą? Kiedy dobro pomieszało się ze złem, uczciwość z łajdactwem, cynizm z ideowością? A może cynizm i bezczelność, zatarcie granic między białym a czarnym od dawna już są w Polsce normą, tylko dopiero teraz w pełni to do nas dotarło? O przyzwoitości i nieprzyzwoitości opowiadają w najnowszym "Newsweeku" Marek Edelman, Stefan Bratkowski, Maja Komorowska, Wiesław Chrzanowski, Piotr Wierzbicki i Halina Bortnowska.
Kiedy dźwięczące spiżem słowa i spiżowe postacie pękają na naszych oczach, pytanie o przyzwoitość narzuca się samo - pisze tygodnik. Szymon Hołownia uważa, że jest jej tak mało w życiu naszych elit, bo elity są takie, jak całe społeczeństwo. Wniosek: różnica między łapówką za prawo jazdy a aferą Rywina sprowadza się do grubości koperty. Tej diagnozie przeczy Rafał Ziemkiewicz, który w prowokacyjnym tekście oskarża elity rządzące krajem po 1989 r. o cynizm i nieprzyzwoitość i obciąża je znaczną częścią winy za zatrucie społecznego poczucia moralności. Który z nich ma rację?
Według Marka Edelmana, żyć przyzwoicie to żyć w zgodzie z samym sobą i nie szkodzić innym. Albo jeszcze inaczej mówiąc: być lojalnym wobec siebie, ale i wobec innych ludzi, dbać nie tylko o swoje dobro, ale brać pod uwagę także dobro innych ludzi.
Zdaniem Stefana Bratkowskiego, nieprzyzwoitościom początków gospodarki rynkowej towarzyszy prostactwo nuworyszy, wedle których wszystko można podporządkować skuteczności, z językiem włącznie, sprymitywizowanym i knajackim. Uważa on, że modne jest obśmiewać "etosowców", uznanie budzi skuteczna pazerność, zdobiona pospolitym chamstwem.
"Honor" czy "przyzwoitość" - to postępowanie takie, aby nie robić świństw - uważa prof. Wiesław Chrzanowski. Dodaje, że jeszcze przed wojną zdarzały się w Polsce pojedynki w obronie honoru. Dwóch mężczyzn stawało naprzeciw siebie z pistoletami, strzelali zgodnie ze sformalizowanym ceremoniałem. "Można się z tego śmiać, ale ja pytam: czy lepiej jest teraz, kiedy zamiast tego ludzie nasyłają na swoich wrogów płatnych zbirów, aby ich zabili albo powybijali zęby?" - zastanawia się profesor.
Dlaczego teraz jest tak źle? Bo prawie nie istnieje opinia publiczna. Nawet w PRL presja opinii publicznej, obawa przed izolacją, wykluczeniem z "dobrego towarzystwa" często pomagała ludziom dokonywać właściwych wyborów i postępować przyzwoicie - pisze "Newsweek".