Czy USA powinny pomóc Europie w kryzysie z uchodźcami? Wcale się do tego nie palą
Podczas gdy w UE trwa dyskusja na temat tego, jak zaradzić kryzysowi związanemu z potężną falą uchodźców, świat zastanawia się, czy Stany Zjednoczone powinny pomóc Europie. Choćby dlatego, że zdaniem wielu to one wojną w Iraku w 2003 roku zapoczątkowały destabilizację Bliskiego Wschodu - pisze korespondentka Wirtualnej Polski w Nowym Jorku Aleksandra Słabisz.
17.09.2015 | aktual.: 17.09.2015 11:38
Co prawda od kryzysu migracyjnego USA dzieli ocean, jednak od czasów II wojny światowej to Ameryka jest liderem w pomocy humanitarnej oraz przyjmowaniu uchodźców. Tymczasem od początku wojny w Syrii w 2011 r. przyjęła zaledwie 1500 przesiedleńców z tego kraju. Prezydent Barack Obama kilkanaście dni temu mówił o kolejnych 10 tys. Syryjczyków, którym USA mogłyby zapewnić schronienie. To jednak niewiele w porównaniu z milionami uchodźców, którzy uciekli z Bliskiego Wschodu, ale także Afganistanu, Erytrei, Somalii i innych krajów objętych konfliktami, biedą i reżimami. To też niewiele w porównaniu z setkami tysięcy uciekinierów, na których przyjęcie szykują się Niemcy.
Co więcej, polityka zagraniczna USA na Bliskim Wschodzie jest przez niektórych wskazywana jako źródło obecnego kryzysu z uchodźcami. Czy w związku z tym kraj ten nie powinien zrobić więcej w obliczu kryzysu humanitarnego, który uderza w Europę? W USA zdania są podzielone.
Dają najwięcej, ale to za mało
Biały Dom niedawno zapewnił, że amerykańska administracja rozważa "szereg sposobów na pomoc w kryzysie z uchodźcami", a sam Obama przyznał, że Stany Zjednoczone powinny współpracować w tej kwestii z Europą. Za każdym razem Waszyngton podkreśla też, że przekazał na pomoc humanitarną dla uchodźców z Syrii cztery miliardy dolarów - więcej niż jakikolwiek inny kraj oraz prowadzą działania pokojowe mające na celu rozwiązanie tego konfliktu.
Zdaniem organizacji działających na rzecz imigrantów i uchodźców to jednak nie wystarczy. - Pomoc humanitarna jest tylko częścią rozwiązania. Nie powstrzyma ludzi przed ucieczką od dramatycznych warunków życia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Thanu Yakupitiyage z Nowojorskiej Koalicji Imigracji (NYIC, New York Immigration Coalition), organizacji walczącej o prawa imigrantów i aktywnie nawołującej do przeprowadzenia gruntownej reformy imigracyjnej w USA.
Organizacje takie jak NYIC głośno mówią, że Stany Zjednoczone powinny stanąć na wysokości zadania i szeroko otworzyć drzwi dla uchodźców. - Naszym zdaniem ta liczba musi być o wiele większa niż 10 tys. Niewielkie kraje, takie jak Islandia, otwierają się na uchodźców, Niemcy już przyjęły prawie 200 tys. uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki. W porównaniu z nimi Stany Zjednoczone to potęga światowa, która tym bardziej powinna wyciągnąć pomocną dłoń - uważa Yakupitiyage.
USA zawsze otwarte na uchodźców
"Od czasów II wojny światowej Stany Zjednoczone są liderem akcji humanitarnych i co chwilę przyjmowały uchodźców, w liczbach o wiele większych niż wszystkie inne kraje razem wzięte. Taką samą politykę USA powinny zastosować w przypadku mieszkańców strefy konfliktów i kryzysu na Bliskim Wschodzie i w Afryce" - zwraca uwagę w opinii dla CNN Kathleen Newland z Migration Policy Institute, think tanku, który zajmuje się polityką migracyjną na świecie.
Rzeczywiście, po 1975 r. Stany Zjednoczone przyjęły ponad milion uchodźców z Wietnamu, Kambodży i Laosu; w 1999 r. - dziesiątki tysięcy ludzi, głównie Albańczyków z Kosowa, a w trakcie wojny w Iraku - ponad 50 tys. osób z tego kraju.
- Dopóki Syria nie zacznie się odradzać, nie zregeneruje się pod nowymi rządami oraz nie rozwiąże obecnych problemów, politycznych i tych związanych z bezpieczeństwem, Stany Zjednoczone muszą przyjmować uchodźców, tak jak przyjmowały ich np. w czasach kryzysu na Bałkanach - mówi Yakupitiyage.
Odpowiedzialność za kryzys
Debata, czy przyjąć uchodźców i jak wielu, toczy się też w kontekście tego, kto ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację na Bliskim Wschodzie. Zdaniem jednych Stany Zjednoczone powinny pomóc Europie, bo to one wojną w Iraku zapoczątkowały destabilizację w tamtym rejonie. "Obecny etap kryzysu w Syrii, skąd ludzie uciekają przed ISIS oraz przed brutalnym reżimem Baszara al-Asada, to pokłosie wojny w Iraku" - twierdzi
Newland. I dalej tłumaczy, że wielu wojowników ISIS to byli członkowie organizacji terrorystycznych z Iraku, którym chaos w Syrii dał szansę rozwoju na którą czekali. "Dodatkowo to, że USA tolerowały rządy Nuriego al-Malikiego (premier Iraku - przyp. red.) pozwoliło na przedostanie się tej 'trucizny' do Iraku. Teraz Irakijczycy dołączają do uciekających Syryjczyków" - dodaje Newland.
Inni winią USA za nieudolne działania w celu zakończenia wojny w Syrii i przeciwko jej reżimowi, a także tym krajom, które go wspierają.
Nie wszyscy jednak przyczyn kryzysu dopatrują się po stronie amerykańskiej polityki zagranicznej. Sebastian Mallaby, politolog z Rady Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations) - jednego z najbardziej wpływowych amerykańskich think tanków - stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską, że "mimo iż Stany Zjednoczone popełniły błędy w polityce na Bliskim Wschodzie, to główną odpowiedzialność za destabilizację tego regionu ponoszą rządy, które zabijają swoich własnych ludzi, oraz ekstremistyczne grupy takie jak ISIS".
Niektórzy winią wszystkie kraje zachodnie, nie tylko w Stany Zjednoczone. W takim tonie wypowiedział się m.in. Steve Bucci z Heritage Foundation, konserwatywnego think tanku z siedzibą w Waszyngtonie. - Polityka Stanów Zjednoczonych zawiodła, ale to samo można powiedzieć o wszystkich zachodnich krajach - powiedział Wirtualnej Polsce.
Z kolei prof. Samuel Heilman, socjolog z Miejskiego Uniwersytetu Nowojorskiego (CUNY Graduate Center) twierdzi, że kryzys w Syrii to pokłosie Arabskiej Wiosny, zaś najbardziej odpowiedzialni za to, co obecnie się tam dzieje, są Rosja i Iran. - To one dolewają oliwy do ognia, zamiast dążyć do rozwiązania problemu. Jeżeli wycofałyby wsparcie dla Syrii, problem może nie zniknąłby zupełnie, ale nie pogarszałby się - ocenia ekspert w rozmowie z naszym portalem.
Jego zdaniem, wbrew temu co się powszechnie uważa, Ameryka nie jest w stanie rozwiązać problemów Bliskiego Wschodu. I jest cała lista innych krajów, które powinny coś zrobić dla uchodźców, a tego nie robią. - Mam tu na myśli Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabię Saudyjską i inne kraje z tego regionu, szczególnie te bogate. Żaden z nich nie przyjął uchodźców, oprócz Jordanu - mówi prof. Heilman. Dlaczego one powinny otworzyć się na migrantów z Bliskiego Wschodu? - Bo mają do tego środki i wysoki standard życia, to są ludzie z ich regionu zbliżeni kulturowo, łatwiej im się będzie zasymilować - wylicza socjolog. Zauważa też, że bez względu na to, co świat myśli, to "ci migranci prą do Niemiec i innych części Europy".
Uchodźcy mogą się przydać
Niemniej jednak prof. Heilman nie zaprzecza, że Stany Zjednoczone powinny przyjąć więcej uchodźców z Syrii niż dotychczasowe 1500. - Dlatego, że zawsze tak robiły w podobnych sytuacjach. Stąd USA to kraj złożony z imigrantów i uchodźców - mówi i wylicza zalety przyjmowania obcokrajowców. - Stają się potem przykładnymi obywatelami. Kraje, które przyjmują imigrantów prosperują. Niemcy doskonale sobie zdają z tego sprawę - dodaje ekspert.
Na pozytywne strony przyjmowania uchodźców i imigrantów zwracają uwagę środowiska walczące o ich prawa. Kathleen Newland wylicza, że naukowcy z Europy Wschodniej, którzy schronili się w USA przed komunizmem, od dekad wspierają katedry najlepszych uczelni amerykańskich. Inni uchodźcy jak np. Andy Grove z Węgier - były przewodniczący Intela, Carlos Gutierrez z Kuby - były CEO Kellogga czy najzdolniejsi absolwenci pochodzący z Chin czy Wietnamu, przyczynili się do rozwoju sektora technologicznego, a tym samym rozwoju gospodarczego USA. "USA byłyby krajem uboższym - duchowo i ekonomicznie - gdyby nie przyjmowało uchodźców" - twierdzi Newland.
Realne przeszkody
Jednym z potencjalnych problemów, które pojawiłyby się, gdyby USA zdecydowały się szerzej otworzyć granicę dla uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki to czasochłonny proces przyznawania statusu uchodźcy, który ze względów bezpieczeństwa wydłużył się po zamachach z 11 września 2001 roku. USA przyjmuje rocznie około 70 tys. uchodźców z całego świata. Nierzadko czekają oni nawet trzy lata na decyzję o przyznaniu im tego statusu. Tymczasem ludzie uciekający przed wojną, prześladowaniami i przemocą nie mają tyle czasu.
Inną sprawą jest, czy w ogóle Stany Zjednoczone zdecydują się zwiększyć kwoty przyjmowanych uchodźców. - Nie sądzę, aby było to możliwe. Nawet jeżeli Barack Obama i jego Partia Demokratyczna są za tym, to brakuje im politycznego wsparcia. Przy dominacji republikanów, którzy niechętni są imigrantom, trudno będzie zdobyć zgodę Kongresu na zwiększenie kwot dla uchodźców - twierdzi prof. Heilman.