Czy ta ustawa narusza wolność? Polacy są podzieleni
Rok 2010 można określić mianem przełomowego dla palaczy w Polsce. W listopadzie weszła w życie nowela ustawy antynikotynowej, wprowadzająca zakaz palenia w miejscach publicznych. Za zapalenie papierosa m.in. w szkole, na placu zabaw czy przystanku grozi mandat. Nowe przepisy podzieliły Polaków – jedni się cieszą, że wreszcie nie będą musieli wdychać nikotynowych oparów; drudzy twierdzą, że ustawa narusza ich wolność. „Zakaz palenia” to kolejne hasło, które zrobiło karierę w mijającym roku. Wpisujemy je więc na listę Słownika Wirtualnej Polski.
Nowe przepisy ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych weszły w życie 15 listopada. Ustawa zawiera listę miejsc, w których obowiązuje całkowity zakaz palenia papierosów. Wśród nich znalazły się m.in. szpitale, szkoły, przystanki komunikacji miejskiej, publiczne ośrodki kultury oraz obiekty sportowe. Osoby, które złamią zakaz, będą musiały zapłacić mandat wysokości do 500 zł. Za nieumieszczenie informacji o zakazie palenia tytoniu właścicielowi lub zarządzającemu obiektem grozi kara do 2 tys. zł.
W niektórych obiektach użyteczności publicznej np. na uczelniach, w domach pomocy społecznej czy zakładach pracy ustawa przewiduje możliwość stworzenia specjalnych stref dla palaczy, tzw. palarni. Muszą one być jednak wyodrębnione konstrukcyjnie od innych sal, odpowiednio oznaczone oraz zaopatrzone w odpowiednią instalację, aby dym tytoniowy nie przenikał do innych pomieszczeń.
Palarnie mogą też stworzyć właściciele lokalów gastronomiczno-rozrywkowych, w których są co najmniej dwie sale. Pomieszczenie dla palaczy musi być zamknięte i wentylowane. W jednoizbowych lokalach obowiązuje całkowity zakaz palenia.
Warto przypomnieć, że zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązuje w prawie wszystkich państwach starej UE oraz w Skandynawii, a także w Bułgarii, Estonii i na Litwie.
Palacze w Polsce
Według sondażu WHO odnoszącego się do lat 2009-10 tytoń pali w Polsce co trzeci mężczyzna i co piąta kobieta. Łącznie 27% dorosłych mieszkańców kraju, czyli ok. 8,7 mln osób. Okazjonalnych palaczy jest w naszym kraju ponad milion.
Większość osób zaczyna palić między 18. a 24. rokiem życia. Więcej palą mężczyźni - średnio wypalają 18 papierosów na dobę, kobiety - 16. Miesięczny wydatek na papierosy jednego palącego to około 208 zł. Rocznie wychodzi więc prawie 2,5 tys. zł.
Jak pokazuje sondaż WHO wśród tych, którzy kiedykolwiek palili codziennie, mężczyźni robią to średnio przez 23,3 lat; u kobiet średnia długość codziennego palenia to 21,7 lat. Jeśli to podliczymy łącznie da nam to sumę ponad 58 tys. zł w przypadku mężczyzn i ponad 54 tys. zł w przypadku kobiet.
Polacy podzieleni
To, że nie wolno palić w szkołach czy na przystankach nie budzi raczej niczyjego sprzeciwu. Dyskusja toczy się za to na temat zakazu palenia w pubach i restauracjach. Spierają się zarówno właściciele lokali jak i klienci.
W gronie przeciwników zakazu palenia znajduje się m. in. dziennikarz i właściciel restauracji Piotr Najsztub. W rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził, że nowe przepisy są dowodem nieposzanowania demokratycznych reguł współżycia. Zdaniem publicysty większość niepaląca wymusiła na politykach ustawę, która mniejszość palącą wypycha z przestrzeni publicznej. – Ja jako właściciel lokalu poniżej 100 metrów kw. nie mogę wydzielić palarni. Ze wstydem będę więc patrzył, jak moi klienci wychodzą na dwór, żeby zapalić – przyznał.
Jego opinię popiera znany publicysta i krytyk kulinarny Robert Makłowicz, który tłumaczy, że państwo nie może być jednocześnie kaznodzieją i alfonsem. Według niego, jeśli w danym kraju wyroby tytoniowe są legalne, to z powodów wolności obywatelskiej nie można zakazać ich spożywania Innego zdania jest muzyk i restaurator Zbigniew Hołdys. W wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce zwracał uwagę, żeby nie traktować nowej ustawy jako polowania na palaczy, które ogranicza ich wolność. W jego opinii ustawa antynikotynowa de facto zabezpiecza palaczy przed odszkodowaniami, grożącymi im ze strony osób niepalących. Muzyk przyznał również, że jest mile zaskoczony pozytywną reakcją na nowe przepisy klientów odwiedzających jego lokal. – Gdybym sam palił, pewnie bym się skrzywił. A oni nie. Zakaz palenia przyjęli jako naturalny – mówił.
Obejść zakaz
Niektórzy restauratorzy wymyślili sposób na obejście niewygodnych przepisów. Polega on na przekształceniu lokalu gastronomicznego w „klub palacza”, w którym zakaz palenia nie obowiązuje. Jego członkowie otrzymują bowiem legitymacje członkowskie i podpisują zgodę na przebywanie w zadymionym lokalu.
Główny Inspektorat Sanitarny odnotował dotychczas w całej Polsce kilkanaście takich prób obejścia znowelizowanych przepisów ustawy antynikotynowej. Zastępca szefa GIS Jan Orgelbrand przypomniał jednak, że zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, zmiana rodzaju prowadzonej działalności skutkuje wygaśnięciem koncesji na sprzedaż alkoholu. Restauratorzy muszą więc wybrać – papierosy czy alkohol?
Popieramy nowe przepisy
Co Polacy sądzą o zakazie palenia kilka tygodni od jego wprowadzenia? Większość z nas jest z niego zadowolona. Jak wynika z sondażu TNS OBOP, aż 62% Polaków uważa nowe ograniczenia w paleniu papierosów za odpowiednie. Zdaniem 27% są one zbyt surowe, 6% uznaje je za zbyt łagodne, 5% nie ma w tej sprawie zdania.
Podobne wyniki dała sonda Wirtualnej Polski. Ponad połowa naszych Internautów (58%) na pytanie, czy zgadza się z zakazem palenia w miejscach publicznych, odpowiada twierdząco. Przeciwnego zdania jest 41% badanych. 1% nie ma w tej kwestii zdania.
To, czy zakaz okaże się skuteczny, będzie można ocenić dopiero za jakiś czas. Czy przyczyni się do zmniejszenia liczby palaczy w Polsce? Zobaczymy. Jedno jest jednak pewne - palenie jest szkodliwe. Od niepalenia jeszcze nikt nie umarł.
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska