Czy Sebastian K. został przebadany i wiedział, że może skorzystać z pomocy adwokata? Kto mówi prawdę?
Jest wiele wersji tego, jak został potraktowany Sebastian K. Portal wPolityce.pl dowiedział się od jednego z policjantów małopolskiej policji, że kierowcy seicento trzykrotnie proponowano pomoc adwokata. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, w rozmowie z Wirtualną Polską mówił z kolei o dwukrotnym przedstawieniu uprawnień, w tym prawa do skorzystania z obrońcy. Adwokat oskarżonego Władysław Pociej powiedział natomiast, że choć, jego klient otrzymał dokument z uprawieniami, to nie myślał wtedy racjonalnie, a jego matka została zmanipulowana.
Jak podaje wPolityce.pl, mężczyzna po wypadku mógł skontaktować się z matką. Wspólnie czekali w samochodzie na zakończenie oględzin. - To był gest dobrej woli ze strony policjantów, którzy uznali, że zdenerwowany i przestraszony chłopak może liczyć na wsparcie bliskiej osoby. Normalnie taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia, ale w tym przypadku uznano, że to pomoże mężczyźnie się uspokoić - powiedział portalowi jeden z policjantów z małopolskiej policji. Te informacje potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską Gleń.
wPolityce.pl podało również, że Sebastian K. trzykrotnie usłyszał propozycję pomocy adwokata. Do tych słów w rozmowie z Wirtualną Polską odniósł się Gleń. - Nie mogę potwierdzić, że uprawnienia przedstawiono trzykrotnie. Faktem jest, że dostarczono je na piśmie. Gleń zaznaczył, że Sebastianowi K. najpierw przedstawiono zestaw pouczeń, uprawnień, obowiązków - wyliczono je na piśmie. Następnie mężczyzna sam wyjaśnił, że został o nich poinformowany. Podpisał protokół. Podwójne przedstawienie uprawnień, jak podkreślił Gleń, ma na celu upewnienie się, że dana osoba je zna.
Co na to Pociej? - Każdemu zatrzymanemu (...) wręcza się formularz, na którym są wszelkie możliwe przewidziane w kodeksie pouczenia. I trzeba sobie jasno wyobrazić następującą sytuację: młody człowiek, który dosłownie przed chwilą (...) został poddany ogromnemu wstrząsowi nie tylko fizycznemu, ale również psychicznemu, zestresowany, samotny, bez jakiejkolwiek pomocy, dostaje jakąś kartkę, na której ma masę liter. On nic innego nie będzie widział i nikt inny normalnie nic nie widzi. Problem nie w tym, że on nie był pouczony. On formalnie tę kartkę dostał, ale nikt w takiej sytuacji, będąc jeszcze w szoku spowodowanym samym faktem pozbawienia go wolności, nie myśli racjonalnie. To jest oczywiste - podkreślił mec. Pociej. - Natomiast o możliwość korzystania z pomocy adwokata pytała jego matka, której odpowiedziano, że na tym etapie nie jest on potrzebny. Więc bez względu na pouczenia, które dostał podejrzany, to zmanipulowano matkę w sposób straszny. Tak nie wolno robić. Trzeba było powiedzieć: to jest pani
wolna wola, a nie opowiadać, że na tym etapie nie jest potrzebny. Na którym etapie będzie potrzebny - pisania kasacji? - pytał adwokat.
Przypomnijmy, że Borys Budka z PO podkreślał, że Sebastian K. został pozbawiony prawa do obrony.
Sprawa propozycji skorzystania z pomocy adwokata to nie jedyna kwestia sporna. Sprzeczne opinie dotyczą również badań lekarskich Sebastiana K.
W środę wPolityce.pl opublikowało protokoły, pod którymi podpisał się Sebastian K. Świadczą one o tym, że mężczyzna został przewieziony do Zespołu Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu, gdzie chirurg pobrał mu krew oraz przebadał go pod kątem ewentualnych obrażeń. Dopiero po tym, przewieziono go do komendy policji w Oświęcimiu, gdzie go przesłuchano i pouczono o możliwości skorzystania z adwokata. Później został mu przedstawiony zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku. Mógł też wtedy zaznajomić się ze wszystkimi aktami sprawy.
W rozmowie z Wirtualną Polską Gleń potwierdził, że najpierw Sebastian K. został poddany badaniom krwi i przebadany, a następnie przewieziony do komendy policji.
Z informacjami, jakie podała w środę polityka, nie zgadza się adwokat Sebastiana K. Mój klient nie został zbadany pod kątem obrażeń po wypadku – powiedział. - Owszem, był badany, ale to jest badanie, które się wykonuje tylko i wyłącznie - podkreślam - na potrzeby pobrania krwi. (…) Ten, kto twierdzi, że badanie pacjenta przy pobieraniu krwi jest wystarczające dla uznania, że został zdiagnozowany, jest w bardzo ciężkim błędzie – dodał.
- Nic mi nie wiadomo, ażeby mój klient był badany przez jakiegoś chirurga. (…) Badanie pacjenta po wypadku komunikacyjnym nie polega na opisie jego wyglądu. To jest przecież kwestia wykonania całej palety różnych badań, ewentualnych zdjęć rentgenowskich i rezonansów – zaznaczył.