PublicystykaCzy przez Smoleńsk zapomnieliśmy o Katyniu? Nie my. Politycy zapomnieli

Czy przez Smoleńsk zapomnieliśmy o Katyniu? Nie my. Politycy zapomnieli

"Sprawdź, czy przez pamięć o Smoleńsku polskie państwo nie zapomniało aby o Katyniu" – zaproponował ktoś w redakcyjnej dyskusji. Sprawdziłem. Państwo zapomniało i o Katyniu, i o Smoleńsku. Tym prawdziwym, tam, na miejscu. Liczą się tylko uroczystości w kraju. I - paradoksalnie - może tak jest lepiej?

Czy przez Smoleńsk zapomnieliśmy o Katyniu? Nie my. Politycy zapomnieli
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Dawid Zuchowicz
Michał Gostkiewicz

09.04.2019 | aktual.: 10.04.2019 08:52

10 kwietnia 2015 roku. W piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej i w ostatnim roku władzy PO i PSL na czele delegacji rządowej do Katynia i Smoleńska lecą szef KPRM w randze ministra Jacek Cichocki, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzata Omilanowska. Nie ma marszałka Sejmu, marszałka Senatu, pani premier (wówczas Ewy Kopacz), prezydenta Bronisława Komorowskiego. Biorą udział w uroczystościach w kraju.

Niższa ranga

10 kwietnia 2013 roku. Delegacji przewodniczy również Cichocki, są z nim szef MON Tomasz Siemoniak, szef BBN gen. Stanisław Koziej, wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk, szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Cieniuch, ambasador RP w Rosji Wojciech Zajączkowski. Czyli znów – garnitur VIPów porządny, ale bez wierchuszki.

10 kwietnia 2012 r. – delegacji przewodniczy minister kultury Bogdan Zdrojewski. Są wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, minister w kancelarii prezydenta. Program zawsze obejmuje i Smoleńsk, i Katyń.

Ale łatwo powiedzieć: "władzy PO nie zależy na czczeniu pamięci prezydenta Kaczyńskiego w miejscu jego śmierci", bo są z przeciwnej opcji politycznej. Tylko, że to będzie pół, a nawet ćwierć prawdy, bo zawsze równolegle tego dnia odbywają się uroczystości państwowe w kraju.

I demonstracja opozycji pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego. Organizowana miesiąc w miesiąc, przez pięć lat. Aż długi ten marsz zaprowadził go do wyborczego zwycięstwa.

I co? I nic się nie zmieniło. Poza tym, że licznik comiesięcznych demonstracji Kaczyńskiego zatrzymał się na 96 – liczbie ofiar katastrofy. 10 kwietnia 2018 roku, w ostatnią miesięcznicę, przedstawiciele najwyższych władz Rzeczypospolitej oraz szef partii rządzącej i zarazem brat bliźniak zmarłego prezydenta byli nie w Smoleńsku, ale w Warszawie. Od kilku lat najwyższym rangą urzędnikiem państwa polskiego, który przyjeżdża do Smoleńska i Katynia, jest ambasador RP w Rosji. A na uroczystości przyjeżdżają krewni i potomkowie ofiar - choć w 2018 roku w Smoleńsku zabrakło ich przedstawicieli.

Za, a nawet przeciw

Cynik postawiłby diagnozę: PO rzeczywiście nie zależało na kulcie Kaczyńskiego, a PiS zależy – ale tam, gdzie tego kultu potrzebuje: w krajowej polityce.

Zwolennik PO powiedziałby: no tak, póki PiS walczył o władzę, to co miesiąc byli na Krakowskim Przedmieściu, a komisja Macierewicza pełną parą rzucała się w kolejne teorie spiskowe, mające udowodnić, że tragedia smoleńska to nie był wypadek, a zbrodnia. A jak władzę zdobyli – to religia smoleńska przestała być potrzebna.

Zwolennik PiS odparowałby: PO nie jeździła, bo nienawidziła Lecha Kaczyńskiego. A po zmianie władzy po co niby Jarosław Kaczyński, zwłaszcza teraz, gdy nie cieszy się najlepszym zdrowiem, miałby jeździć na miejsce największej tragedii swojego życia, skoro grób brata ma tu, na Wawelu, a nie w Rosji?

Prawda jest taka, że politykom wszystkich opcji niepotrzebny jest tamten Smoleńsk. Potrzebny jest tu, w kraju, nasz polski "Smoleńsk", którym można szantażować moralnie przeciwnika. Potrzebne są flagi, krzyże, hasła, śpiewy, modlitwy, oskarżenia, kpiny, zdradzieckie mordy, podziały społeczne.

Szkoda, że przy okazji niepotrzebny stał się też Katyń.

Znikająca pamięć Katynia

Smoleńska tragedia była pokłosiem tego, że 10 kwietnia 2010 to była okrągła 70. rocznica zbrodni katyńskiej. I tego, że trwała kampania wyborcza, a Tusk z Kaczyńskim ścigali się o rząd dusz i pamięć. Ale przez kilka lat wcześniej katyńskie rocznice nie przyciągały najważniejszych osób w państwie. Okrągła rocznica - a, to co innego. Okrągła rocznica to coś, co może zapisać się w wyborczej pamięci i na wyborczej kartce. Wszystkie następne rocznice również wyleciały poza orbitę atencji polityków, czy to władzy, czy opozycji.

To, że w zbiorowej pamięci żywa jest pamięć katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., a nie bestialskiego mordu na polskich oficerach i żołnierzach z 1940 roku, nie jest niczym dziwnym. Ludzie po prostu lepiej pamiętają to, co zdarzyło się za ich życia i pamięci, to, do czego sami mogą się emocjonalnie odnieść. O tragediach, które wydarzyły się, zanim żyjący dziś ludzie pojawili się na świecie, pamiętają tylko krewni ofiar i ich bliscy przyjaciele. Nikogo nie dziwi żywa pamięć zamachów 11 września 2001 roku w USA, i powoli odchodząca w przeszłość pamięć ofiar I wojny światowej - po prostu prawie nie ma już na świecie tych, którzy ową wojnę pamiętają.

Wraz zaś z opadnięciem emocji, z końcem żałoby, spada polityczna "atrakcyjność" każdej tragedii. Im dalej od niej, tym mniejszy można na niej zbić kapitał polityczny.

Jesteście im to winni

Więc może to – paradoksalnie – dobrze, że rodziny ofiar Smoleńska i potomkowie ofiar Katynia mogą przeżywać w spokoju i ciszy żałobę bez świateł kamer i atmosfery politycznego wiecu? Może to i dobrze, że ów wiec, mowy gromkie, flagi łopocące, nastroje gorące, emocje kipiące, ostre słowa rzucane adwersarzom – to zostało w Polsce, a Oni wszyscy mogą tam w tym katyńskim lesie spać w spokoju?

Moim zdaniem tak. Choć za rok, w 10. rocznicę Smoleńska i 80. rocznicę Katynia, chcę zobaczyć najwyższe polskie władze i liderów opozycji, niezależnie od układu politycznego po najbliższych wyborach, właśnie tam - w Katyniu i Smoleńsku. W 10. rocznicę katastrofy i 80. rocznicę zbrodni wojennej wypadałoby chyba pokazać tym pochowanym i tam, i na Powązkach, i na Wawelu, że umiemy jako społeczeństwo uczyć się na własnych błędach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)