ŚwiatCzy Polska poradzi sobie z epidemią eboli? Reporterzy WP.PL sprawdzili gotowość szpitali

Czy Polska poradzi sobie z epidemią eboli? Reporterzy WP.PL sprawdzili gotowość szpitali

W obliczu niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą wirus eboli, postanowiliśmy sprawdzić, czy polskie szpitale są przygotowane na wybuch epidemii.

Czy Polska poradzi sobie z epidemią eboli? Reporterzy WP.PL sprawdzili gotowość szpitali
Źródło zdjęć: © WP.PL | Zenon Kubiak

17.10.2014 | aktual.: 17.10.2014 14:11

Specjaliści wypowiadają się na temat wirusa ostrożnie i bez paniki, uspokajają społeczeństwo tłumacząc, że prawdopodobieństwo pojawienia się go w naszym kraju jest bardzo małe. Takie same informacje otrzymaliśmy jakiś czas temu w sprawie eboli na terenie Unii Europejskiej. Ku zaskoczeniu wszystkich wirus jednak się pojawił. Wśród odnotowanych przypadków zarażonych tym wirusem, najbliżej naszego kraju znajdował się chory w Niemczech. Był to członek ONZ, który z powodu zakażenia zmarł.

- Chcę uspokoić obywateli. Prawdopodobieństwo, że ebola uderzy w terytorium europejskie jest skrajnie małe - oświadczył niedawno Tonio Borg, unijny komisarz ds. zdrowia.

Jak widać wirus jest nieprzewidywalny. Mimo zapewnień rządu, że osoba z podejrzeniem zakażenia nie wydostanie się z terenu lotniska, takie rzeczy mają miejsce.

Ministerstwo Zdrowia informacje o objawach choroby i postępowaniu w przypadku ich wystąpienia, zamieściło na głównej stronie - www.mz.gov.pl. Każdy ma do nich dostęp. W rozmowach ze szpitalami dość często pojawiało się stwierdzenie, że prawdopodobieństwo wystąpienia wirusa w Polsce, jest bardzo małe. Szpital w tym wypadku nie jest pierwszym punktem, w którym mogłoby nastąpić rozpoznanie choroby.

To lotnisko jest miejscem gdzie odpowiednio wyszkoleni ludzie i specjalistyczny sprzęt są w stanie wykryć wirusa, tuż po przylocie i odtransportować odpowiednio zabezpieczoną osobę do szpitala zakaźnego. Dodatkowym utrudnieniem dla rozprzestrzenienia się eboli w Polsce jest to, że nie mamy bezpośrednich połączeń lotniczych z państwami walczącymi z epidemią. Zanim więc potencjalny zakażony dotrze na nasze lotnisko, będzie musiał przejść szereg kontroli w innych państwach.

Warszawa

Z uzyskanych przez nas informacji z warszawskich szpitali wynika, że nie są one przygotowane do leczenia takiego pacjenta, a jedynie do przyjęcia i przetransportowania go do odpowiedniej jednostki. W Warszawie jest to Wojewódzki Szpital Zakaźny przy ul. Wolskiej. Zapytaliśmy, więc w kilku warszawskich placówkach, jakie procedury uruchomią, kiedy zaobserwują wystąpienia u pacjenta typowych objawów wirusa ebola oraz czy dysponują odpowiednim sprzętem. Na zadane przez nas pytania Jarosław Buczek, rzecznik prasowy szpitala CSK MSWiA poprosił o wysłanie maila z zagadnieniami, które nas interesują. Pytania były konkretne, nie wymagające specjalistycznej wiedzy, czy wcześniejszego przygotowania, jednak niektórzy nie chcieli odpowiadać na nie od razu. Zapytaliśmy krótko, czy szpital posiada kombinezony do transportu chorych oraz czy lekarze są odpowiednio przeszkoleni i wiedzą jak leczyć.

- Tak posiadamy kombinezony, jednak CSK MSW nie jest szpitalem zakaźnym, chory z podejrzeniem choroby zakaźnej zostanie przetransportowany do wyspecjalizowanej jednostki, a więcej informacji o sposobie leczenia udzieli wojewódzki szpital zakaźny w Warszawie - odpowiedział rzecznik CSK MSWiA.

Informacje o posiadanych kombinezonach potwierdził także w rozmowie z WP.PL rzecznik szpitala praskiego Piotr Łukiewicz. Dodał także, że "w przypadku zgłoszenia się do szpitala osoby z podejrzeniem wirusa na pewno będą postępować zgodnie z zasadami etyki lekarskiej i wytycznymi przekazanymi przez Główny Inspektorat Sanitarny".

- Małe są szanse, że osoba z wirusem przedostanie się do Polski, ale oczywiście musimy być gotowi na taką ewentualność. My jako szpital rejonowy jesteśmy całkowicie przygotowani na przyjęcie chorego i przetransportowanie go docelowo do szpitala zakaźnego. Dysponujemy odpowiednią izolatką, posiadamy kombinezony ochronne do transportu. Jesteśmy też od dawna w stałym kontakcie z Wojewódzkim Szpitalem Zakaźnym w Warszawie i w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, konsultujemy się z nimi na bieżąco - powiedział WP.PL Jesteśmy całkowicie przygotowani na przyjęcie chorego i przetransportowanie go do szpitala zakaźnego. Dysponujemy izolatką i posiadamy kombinezony ochronne.

- Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że zakaźnych chorób jest wiele. Choć mówi się o nich mniej niż o wirusie ebola, nie znaczy to jednak, że są mniej niebezpieczne. Prawda jest też taka, że my nie zakupiliśmy tych kombinezonów ochronnych teraz, w obliczu tej epidemii. Mamy je od dawna i jesteśmy dobrze przygotowani. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że zrobiliśmy w tej kwestii wszystko, co było do zrobienia - dodał rzecznik.

Poznań

Szpital przy ul. Szwajcarskiej na wszelki wypadek zakupił pięć kompletów najnowocześniejszej odzieży ochronnej, a personel cały czas ćwiczy procedury na wypadek pojawienia się osoby zarażonej wirusem ebola.

- 28 sierpnia przeprowadziliśmy kontrolę lotniska pod kątem sprawdzenia, czy są stosowane wszystkie procedury zapewniające bezpieczeństwo na wypadek pojawienia się osoby zarażonej wirusem ebola lub inną chorobą zakaźną - mówi w rozmowie z WP.PL Cyryla Staszewska, rzecznik prasowy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. - Kontrola wykazała, że procedery są stosowane, ale wydano kilka dodatkowych zaleceń - dodaje.

Jak dotąd w Poznaniu nie pojawiła się żadna osoba, co do której istniałoby podejrzenie, że może być zarażona śmiertelnie groźnym wirusem, ale były dwa przypadki osób wracających z Afryki, które same zgłosiły niepokojące objawy.

- Wskazywały one jednak nie na ebolę, ale na malarię – wyjaśnia Staszewska. – Obie osoby skierowano do szpitali przy ul. Przybyszewskiego i Szwajcarskiej. W obu przypadkach podejrzenia nie potwierdziły się.

Gdyby na poznańskim lotnisku pojawiła się osoba podejrzewana o to, że może być zarażona wirusem ebola, po konsultacji z lekarzem inspektor sanepidu mógłby wydać nakaz objęcia tej osoby kwarantanną.

- Szpitalami przeznaczonymi do kwarantanny są szpital w Ludwikowie oraz w Poznaniu przy ul. Szwajcarskiej - mówi Staszewska.

Jeśli podejrzenie zarażenia okazałoby się prawdziwe, chory trafi na Oddział Zakaźny Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia przy ul. Szwajcarskiej. - Dysponujemy karetką wyposażoną w specjalne nosze całkowicie izolujące chorego. W samym szpitalu mamy dwa stanowiska przystosowane do pobytu osób zarażonych wirusem – wyjaśnia Stanisław Rusek, rzecznik prasowy szpitala.

Kraków

W krakowskim ratownictwie medycznym przygotowana jest pełna procedura jak postępować w przypadku podejrzenia zarażenia wirusem eboli. Ratownicy są w pełni chronieni, a pacjent jest transportowany specjalnie przygotowaną karetką do Szpitala Uniwersyteckiego.

Wszystkie zespoły Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego mają na wyposażeniu jednorazowe zestawy ochronne składające się z kombinezonu, osłony na oczy, twarz, rękawic i specjalnych butów. W przypadku podejrzenia, że pacjent jest zarażony wirusem eboli lub inną chorobą wysoce zakaźną ratownicy ubierają cały zestaw ochronny przed przystąpieniem do akcji.

- Kontaktujemy się wtedy ze sanepidem i uruchamiamy całą procedurę postępowania z zakażonym. W specjalnej komorze izolacyjnej przetransportowujemy go do wskazanego szpitala na oddział zakaźny. Karetka potem jest dokładnie dezynfekowana - mówi w rozmowie z WP.PL Joanna Sieradzka, rzeczniczka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.

- W pierwszej kolejności pacjenci, u których podejrzewane jest zarażenie się wirusem ebola trafiają na oddział zakaźny Szpitala Uniwersyteckiego. Oczywiście w razie zapełnienia tam wszystkich miejsc, wyznaczone są kolejne szpitale gotowe przyjąć takich pacjentów. Na szczęście nie mieliśmy takiej sytuacji – mówi w rozmowie z WP.PL Elżbieta Kuras, rzeczniczka sanepidu w Krakowie.

Szpital Uniwersytecki jest jedną z dziesięciu placówek wyznaczonych do przyjmowania pacjentów z podejrzeniem zarażenia wirusem eboli. Dotychczas tylko raz zdarzył się alarm – na szczęście fałszywy. Wtedy lekarze i cały personel szpitala miał okazję przetestować całą procedurę postępowania z zarażonym.

- W razie potrzeby jesteśmy w pełni przygotowani na przyjęcie takiego pacjenta. Mamy 400 kombinezonów ochronnych dla personelu, zamówiliśmy jeszcze 30 bardziej specjalistycznych, które dotrą do nas w przyszłym tygodniu. Pacjent z podejrzeniem zakażenia trafia do nas przewożony przez Krakowskie Pogotowie Ratunkowe, wchodzi na oddział odrębnym wejściem, tak by nie narażać na zakażenie innych. Mamy przygotowane dwa boksy melcerowskie, które w pełni izolują pacjenta – mówi w rozmowie z WP.PL Anna Drukała, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Śląsk

Na Śląsku na razie był jeden przypadek podejrzenia zarażenia wirusem eboli. Mieszkaniec Nigerii, który odwiedzał rodzinę miał większość objawów, które zaniepokoiły lekarzy. Został od razu przetransportowany do Szpitala Śląskiego w Cieszynie, gdzie personel jest przygotowany na takie przypadki. Na szczęście okazało się, że pacjent zachorował na choroby tropikalne, nie zaraził się wirusem eboli.

Ale jak wygląda postępowanie w przypadku podejrzenia zarażenia? Otóż na Śląsku jedynym przystosowanym do przyjmowania takich pacjentów szpitalem jest ten w Cieszynie. Lekarze oddziału chorób zakaźnych oraz oddziału intensywnej terapii zostali odpowiednio przeszkoleni i przygotowani na zajęcie się zakażonym.

- Lekarz, który ma uzasadnione podejrzenie zakażenia wirusem eboli w pierwszej kolejności informuje Powiatowy Inspektorat Sanitarny, robi wywiad z pacjentem i przekazuje wszystkie dane. Następnie powiadomione zostaje Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe, a dyspozytor wysyła karetkę wraz z urządzeniami do transportu zakażonego. Pacjent jest przewożony do placówki gotowej na zajęcie się chorym na ebolę, w przypadku województwa śląskiego jest to szpital w Cieszynie – mówi w rozmowie z WP.PL Grzegorz Hudzik, Śląski Inspektor Sanitarny.

W razie potrzeby transportu województwo śląskie dysponuje dwoma karetkami z specjalnymi urządzeniami do filtracji i pełnej izolacji w przypadku podejrzenia zakażenia chorobą wysoce zakaźną. Karetki znajdują się w miejscu, gdzie mogą być najbardziej potrzebne, tj. na terenie portu lotniczego w Pyrzowicach. Od listopada najprawdopodobniej Śląsk wzbogaci się o kolejne dwa pojazdy przystosowane do transportu osób zakażonych ebolą.

Trójmiasto

Jako miejsce leczenia zakażonych ebolą od początku rozpatrywano tylko dwie specjalistyczne placówki: Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy oraz Uniwersyteckie Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.

Dłuższej dyskusji nad miejscem leczenia nie było. Tylko placówka przy ul. Smoluchowskiego posiada komory Meltzera. Są to komory, które służą do izolacji wysoce zakażonych chorych. Zostały one wybudowane w 2003 roku, gdy wykryto w Polsce przypadek SARS. Komory mogą pomieścić maksymalnie cztery osoby.

- Szpital jest przygotowany na ebolę. Mamy odpowiedni sprzęt oraz wykwalifikowana kadrę. Problem jest bardziej medialny, niż rzeczywisty. Szansa na pojawienie się tej choroby w Polsce jest praktycznie żadna - powiedział WP.PL dr Marek Prusakowski, zastępca ordynatora oddziału XI.

Ze względu na ebolę nie dojdzie w szpitalu do żadnych zmian. Sposób postępowania przy zabezpieczaniu chorób zakaźnych nie zmieni się. Pomieszczenia oraz sprzęt tak jak do tej pory będą odkażane po każdym kontakcie z chorym.

- Karetka po transporcie chorego jest każdorazowo wyłączana z użycia i dezynfekowana. Zabieg przeprowadza się za pomocą środków chemicznych. Nie ma żadnych możliwości, aby ebola wydostała się ze szpitala poprzez kanalizację – dodał dr Marek Prusakowski.

Pacjentów z podejrzeniem zakażenia wirusem eboli przywozić do szpitala mają nie karetki pogotowia, a karetka transportowa należąca do szpitala.

Jedynym słabym punktem jest rozpoznanie choroby. Największa odpowiedzialność leży na lekarzu, który diagnozuje. To od jego decyzji zależy, czy system zadziała. Z myślą o lekarzach pierwszego kontaktu zostanie uruchomiony działający cała dobę punkt, gdzie będą dyżurować specjaliści.

Prawdopodobieństwo wystąpienia w Polsce eboli jest niewielkie. Jednak dobrze, aby szpitale były przygotowane na taką ewentualność.

Wrocław

Na początku września do szpitala zakaźnego przy ul. Koszarowej we Wrocławiu zgłosił się pacjent z podejrzeniami eboli. Szczęśliwie, u mężczyzny nie stwierdzono zarażenia wirusem i po kilku dniach został skierowany do domu. Był to jednak sygnał alarmowy dla wrocławskich szpitali na przygotowanie się na taką ewentualność.

- Wszyscy pacjenci, którzy trafiliby do nas z takim podejrzeniem, odesłani byliby niezwłocznie do szpitala zakaźnego na ul. Koszarowej. Sami oczywiście jesteśmy zaopatrzeni w potrzebny sprzęt, m.in. kombinezony i maski ochronne - mówi WP.PL Sebastian Lorenc z 1. Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

- W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu od kilku miesięcy trwają przygotowania związane z zagrożeniem pojawienia się pacjentów zarażonych ebolą. Szpital zwrócił na zabezpieczenie personelu szpitalnego przed możliwością infekcji poprzez wprowadzenie odpowiednich procedur kontroli zakażeń - stwierdza Monika Kowalska z USK przy ul. Borowskiej. -

- Ponadto na terenie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego jest wyznaczona izolatka, a przy każdy oddziale szpitalnym jest możliwość wydzielenia takiego pomieszczenia z osobnym węzłem sanitarnym. Nasi pracownicy medyczni podczas kontaktu z osobą chorą zakaźnie bezwzględnie stosują środki ochrony osobistej - kontynuuje Kowalska.

Urszula Małecka z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu na ul. Koszarowej szczegółowo objaśniła procedury, jakim podlega pacjent, który zgłasza się z podejrzeniem eboli.

- Początkowo przeprowadza się wywiad z pacjentem, podczas którego jest on pytany o to, czy był w jednym z pięciu krajów, w których panuje epidemia eboli, czy miał kontakt z osobą zarażoną oraz jakie niepokojące objawy zaobserwował u siebie. Jeśli odpowiedzi potwierdzą zagrożenie zarażeniem, wtedy pacjent umieszczany jest w boksie Meltzera, a pobrana od niego krew trafia do laboratorium w Warszawie. Tam ostatecznie potwierdza się, czy domniemanie zarażenia było słuszne. Jeśli tak, pacjent zostaje w boksie i rozpoczyna się specjalistyczne leczenie, jeśli nie, jest przenoszony do izolatki przy oddziale - tłumaczy Małecka.

Oddział zakaźny WSS jest również bardzo dobrze przygotowany sprzętowo na ewentualność pojawienia się wirusa ebola. - Mamy nowoczesny sprzęt ochronny - kombinezony, gogle, specjalne hełmy z butlą tlenową. Wizyta pacjenta z podejrzeniem eboli, który trafił do nas we wrześniu, była swoistym testem na radzenie sobie z taką ewentualnością. Nasz personel jest przygotowany bardzo dobrze - dodaje Urszula Małecka.

Niedawno z podejrzeniem eboli na Koszarową trafiła pacjentka ze Świdnicy. Na szczęście, był to fałszywy alarm. Na oddział zakaźny Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu trafią docelowo wszyscy pacjenci, którzy z podejrzeniem gorączki krwotocznej zgłoszą się do dowolnej placówki na Dolnym Śląsku.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)