Czy po wyborach PiS odwróci decyzję rządu ws. uchodźców?
Choć Polska zadeklarowała, że przyjmie uchodźców, to nie oznacza, że tak się stanie. Stanowisko naszego kraju może ulec zmianie po jesiennych wyborach parlamentarnych. Jeśli do władzy dojdzie Prawo i Sprawiedliwość, niewykluczone, że spróbuje ono odwrócić decyzję rządu Ewy Kopacz.
23.09.2015 | aktual.: 23.09.2015 17:00
O tym, że taki scenariusz jest możliwy świadczą wypowiedzi niektórych polityków PiS-u. - Nie mogę powiedzieć jaką decyzję w tej sprawie podjąłby rząd i premier Beata Szydło, ale jeśli chodzi o mnie, to przekonywałbym do jej odwrócenia - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Jaworski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Odważną deklarację złożył również Mariusz Błaszczak. W programie Salon Polityczny Trójki przewodniczący klubu parlamentarnego PiS powiedział, że jeśli jego partia wygra wybory, spróbuje zmienić decyzję rządu Ewy Kopacz w sprawie podziału uchodźców.
Powściągliwy w składaniu deklaracji jest przewodniczący komitetu wykonawczego partii, Joachim Brudziński. - Nie dzielimy skóry na niedźwiedziu. Jak wygramy wybory, to wtedy będziemy podejmować decyzję w interesie społeczeństwa. Na razie pokornie zabiegamy o głosy wyborców i nie witamy się z gąską - tłumaczy WP polityk PiS. W podobnym tonie wypowiada się rzeczniczka prasowa partii. - Nie mówmy o rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Trwa kampania i nie wiadomo jeszcze jakim wynikiem zakończy się głosowanie, które zaplanowano na 25 października - mówi Wirtualnej Polsce Elżbieta Witek.
Ostrożna w słowach jest również Beata Szydło. - Jeżeli Polacy powierzą nam władzę, to dla mnie, dla PiS, zawsze nadrzędną sprawą będzie bezpieczeństwo Polski - powiedziała rano w Sejmie kandydatka tej partii na premiera. Szydło nie zadeklarowała, więc wprost, że odwróci decyzję w sprawie uchodźców, jeśli stanie na czele polskiego rządu. Biorąc jednak pod uwagę stanowisko jakie w tej kwestii zajmuje największa opozycyjna partia, można przypuszczać, że jest to scenariusz bardzo prawdopodobny.
Przypomnijmy, że PiS sprzeciwia się przyjmowaniu imigrantów i opowiada się za przekazaniem pomocy finansowej na utrzymanie obozów znajdujących się w krajach sąsiadujących z państwami ogarniętymi konfliktem zbrojnym. - Tam są osoby, które najbardziej potrzebują naszej pomocy. Ich nie stać na przybycie do Europy - tłumaczy Jaworski. Jednocześnie partia Jarosława Kaczyńskiego sprzeciwia się oddawaniu coraz większych kawałków suwerenności Polski na rzecz Brukseli.
- Nie ma naszej zgody na to, aby podejmować decyzję ponad głowami Polaków. W tym przypadku tak się stało. Dla rządu ważniejszy był głos Brukseli niż obywateli naszego kraju - tłumaczy WP Witek. Rzeczniczce prasowej partii wtóruje poseł Jaworski. - Decyzja rządu Ewy Kopacz została podjęta wbrew interesowi obywateli.
Z badań opinii publicznej wynika, że większość Polaków sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. Według sondażu Millward Brown dla "Faktów" TVN i TVN 24 takie stanowisko zajęło aż 56 proc. ankietowanych. Odmienne zdanie ma 38 proc. respondentów. W porównaniu z poprzednim sondażem TVN liczba osób niechętnych uchodźcom wzrosła o 13 punktów procentowych.
Zgodnie z ustaleniami jakie zapadły na spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych, Polska przyjmie maksymalnie siedem tysięcy uchodźców. Pierwsza grupa osób trafi do naszego kraju w przyszłym roku.