Czy plan zniszczenia broni chemicznej w Syrii jest wykonalny?
USA w ciągu 30 lat zdołały zniszczyć 90 proc. swej broni chemicznej kosztem 26,5 mld dol. W warunkach wojny domowej zniszczenie syryjskich zapasów, o których lokalizacji niewiele wiadomo, w czasie przewidzianym porozumieniem z Genewy jest prawie niemożliwe.
18.09.2013 | aktual.: 18.09.2013 15:29
Ekspert ds. broni chemicznej z francuskiego think tanku Fondation pour la recherche strategique Olivier Lepick uznaje harmonogram lokalizowania i niszczenia broni chemicznej w Syrii, ogłoszony po zawarciu w weekend amerykańsko-rosyjskiego porozumienia w Genewie, za "fantasmagorię".
Według ustaleń z Genewy, arsenał chemiczny Syrii miałby być zlikwidowany do połowy 2014 roku. Zdaniem Lepicka zidentyfikowanie i zniszczenie rezerw zajmie co najmniej 10 lat i będzie wymagało wielkich nakładów finansowych.
Proces bardzo kosztowny i niebezpieczny
Likwidowanie rezerw broni chemicznej w USA, które miało zostać zakończone do 2007 roku, potrwa zapewne do roku 2023. Ameryka wydała ponad 25 mld dol. na budowę specjalnych obiektów przemysłowych w ośmiu stanach oraz na wyspie na Pacyfiku, w których broń ta jest neutralizowana chemicznie lub spalana - głosi analiza zamieszczona na stronach telewizji CBS. Osobnym problemem logistycznym i technicznym jest niszczenie gazów bojowych załadowanych już do głowic rakiet, co jest dodatkowo niebezpiecznym przedsięwzięciem.
Bezpieczne pozbycie się syryjskiego arsenału gazów bojowych może kosztować około miliarda dolarów - oceniają eksperci. A trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że Pentagon nie ma szczegółowych informacji dotyczących rozlokowania broni Baszara al-Asada. - Nasza wiedza o dokładnej lokalizacji (składów) jest oględnie mówiąc niepełna - powiedział w rozmowie z CBS ekspert ds. broni chemicznej z sił specjalnych USA Steve Bucci. Odkąd rozpętała się wojna w Syrii, eksperci potrafią usytuować tylko około 50 proc. składów gazów bojowych.
Japonia usuwa od końca lat 90. pozostałości swego arsenału chemicznego z drugiej wojny światowej. Koszty całej tej operacji wyniosą około 9 mld dol.
Zbudowanie specjalnych obiektów, w których niszczone byłyby gazy bojowe, w targanej wojną domową Syrii byłoby drogie, wyjątkowo trudne i niebezpiecznie czasochłonne - pisze "Economist". A jeszcze należałoby zapewnić pełne bezpieczeństwo ekspertom wprowadzającym ten plan w życie. To wymagałoby wielotysięcznego kontyngentu żołnierzy. Jak to zrobić, skoro Waszyngton obiecał, że w Syrii nie będzie wojsk lądowych, pozostaje tajemnicą - kontynuuje brytyjski tygodnik.
Potrzebne zawieszenie broni
Według dziennika "Liberation" zbudowanie specjalnych zakładów na terytorium Syrii jest niewykonalne tak długo, jak długo trwa tam wojna, a więc arsenał chemiczny musiałby zostać przetransportowany do istniejących już takich instalacji, np. w Rosji. Ale syryjscy powstańcy poinformowali, że "nie interesuje ich zawieszenie broni", więc nie tylko bezpieczny dostęp do składów broni ale też i jej transport byłby groźnym przedsięwzięciem - pisze "L'Express".
Eksperci, na których powołuje się "Economist", są przekonani, że aby plan działań przyjęty w Genewie można było wcielić w życie, konieczne byłoby zawieszenie broni. "I musiałoby trwać bardzo długo" - dodaje tygodnik i argumentuje: "dziesiątki tysięcy żołnierzy byłoby potrzebnych, by ubezpieczać te operacje, nawet w częściowo przyjaznym otoczeniu".
Jeszcze przed zawarciem porozumienia w Genewie Lepick określił rosyjski plan zniszczenia broni chemicznej w Syrii jako "propozycję diaboliczną", która "zachowuje pozory dobrej woli". Laikom wydawać się może, że jej implementacja może być łatwa i szybka - wyjaśnił ekspert w rozmowie z "Le Figaro". Tymczasem, choć jest to technicznie wykonalne, proces ten zajmie co najmniej 10 lat - prognozuje Lepick.
Najpierw groźby, potem wojna
Syria ma jeden z największych arsenałów broni chemicznej na świecie. Zdaniem Lepcika jedyną instytucją, która ma właściwe doświadczenie i kompetencje, by nadzorować niszczenie gazów bojowych, a także może wysłać swych inspektorów, jest Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW).
A co, jeśli Assad nie będzie współpracował z inspektorami? Wolna Armia Syryjska poinformowała, że ma wiarygodne informacje wskazujące na to, że syryjski prezydent przemieszcza rezerwy gazów bojowych do Libanu i Iraku.
Uchylanie się od realizacji planu z Genewy teoretycznie grozi Damaszkowi sankcjami ONZ zgodnie z rozdziałem 7 Karty Narodów Zjednoczonych, precyzującym zasady działań militarnych w przypadku naruszenia pokoju. Jednak jeśli uda się przeforsować stosowną rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, może to być początkiem gry w kotka i myszkę, jaką uprawiał przez lata prezydent Iraku Saddam Husajn; czeka nas więc seria konfrontacji i gróźb w związku z niestosowaniem się do rezolucji, a wreszcie wojna - pisze "The New Yorker".