Czy PiS podsłuchiwał rząd? Giertych chce ujawnienia akt tzw. afery podsłuchowej
Zwróciłem się do prokuratury z pytaniem, czy w aktach tzw. afery podsłuchowej znajdują się bilingi podsłuchujących kelnerów, które wskazują, że osoby te często kontaktowały się z ludźmi blisko powiązanymi z centralą PiS-u – mówił Roman Giertych w programie „Dziś wieczorem” w TVP Info.
Trzeba to wyjaśnić przed wyborami, bo jedynym podmiotem, który zyskał na aferze podsłuchowej, był PiS – uważa były minister edukacji, który jednocześnie potwierdził swój jesienny start do Senatu.
Giertych jest przekonany, że skoro "w sprawie ujawniono już zeznania wszystkich świadków, to nie ma argumentów, żeby chronić te bilingi”. W jego opinii jeśłi plotki się potwierdzą, to "świadczyłyby o tym, co marszałek Sikorski nazwał „pełzającym zamachem stanu” – przyznał. - To byłaby niczym afera Watergate tyle, że w odwrotną stronę - mówił.
Były minister edukacji zauważa podobieństwa między aferą hazardową a aferą podsłuchową. – Zarówno w aferze hazardowej, jak i przy podsłuchowej mamy informację, że pan Falenta (biznesmen Marek Falenta jest podejrzewany o zlecanie podsłuchiwania polityków - przyp. red.) kontaktował się z delegaturą CBA we Wrocławiu – ujawnił Giertych. – CBA nie zostało do końca wyczyszczone - stwierdza.
Giertych chce, by sprawa została wyjaśniona jeszcze przed wyborami. – Żeby nie było tak, że ktoś nielegalnymi podsłuchami doprowadził do zmiany wyniku wyborczego - dodał.