Czy jestem tatą?
Matka jest tylko jedna i ojciec też jest jeden, ale nie zawsze wiadomo który. Żadna kobieta nie może być rogaczem, gdyż jej macierzyństwo jest bezdyskusyjne. Pytanie, czy na pewno wychowujemy swojego potomka, zadaje sobie w pewnych momentach życia wielu mężczyzn, choć się do tego nie przyznają.
Ba, niektórzy sprawdzanie ojcostwa uznają za haniebne wobec dzieci i całej rodziny. Do niedawna nie można było w stu procentach udowodnić ojcostwa, a porównywanie grup krwi mogło wprawdzie wykluczyć rodzicielstwo, ale w wyjątkowych wypadkach. Teraz mamy do dyspozycji stosunkowo łatwy do przeprowadzenia test DNA, który możemy zrobić równie szybko jak badanie krwi.
Zleciliśmy Pentorowi badanie, w którym zapytano Polaków, czy wykonaliby test DNA sprawdzający ojcostwo. Wyniki są zaskakujące. Okazuje się, że tylko 54,4 proc. mężczyzn poddałoby się takiemu testowi, natomiast zadziwiająco dużo Polek - aż 69,7% - zdecydowałoby się sprawdzić, czyje dziecko urodziły.
Oznacza to, że wiele kobiet mogło mieć więcej niż jednego partnera przed urodzeniem dziecka, co przeczy ludowej mądrości, że kobieta zawsze wie, kto jest ojcem jej dziecka. Ojcowie w Polsce mogą być więc podejrzliwi. I ujawniają ten lęk przed ankieterami Pentora. Inna sprawa, czy zdecydują się na testy.
Wielu może to zrobić, bo jeszcze nigdy testy DNA nie były tak łatwo dostępne. Tym można tłumaczyć fakt, że tylko w ubiegłym roku wykonano ich na świecie około dwóch milionów.
Dziesięć matek jednego dziecka
Po niedawnej tragedii wielkiego tsunami na Sri Lance okazało się, że ocalał chłopiec, który przeżył na plaży trzy tygodnie. Aż dziesięć kobiet, które w tym miejscu straciły synów w podobnym wieku, utrzymywało, że są matkami chłopca.
Biblijny król Salomon zaproponował dwóm kobietom, które twierdziły, że są matkami tego samego niemowlęcia, że podzieli je na pół. Prawdziwa matka powiedziała, że woli oddać dziecko tej drugiej, byleby tylko nie ucierpiało. Dziś Salomon zleciłby po prostu wykonanie testu na zgodność DNA matki i syna. I tak właśnie zrobili lekarze ze Sri Lanki.
Do niedawna mało kto uwierzyłby na słowo białej kobiecie, która twierdziłaby podczas kontroli granicznej w Europie, że jest matką czarnego dziecka. Posądzono by ją, że chce po prostu przemycić dziecko przez granicę. Taka historia wydarzyła się niedawno w Wielkiej Brytanii. I brytyjskie władze imigracyjne nakazały zrobienie testu DNA. Okazało się, że nastolatek z Ghany jest biologicznym synem kobiety.
Te przykłady dowodzą, że testy DNA służące ustaleniu pokrewieństwa stają się normalnym narzędziem rozstrzygania spornych spraw. Zwłaszcza że podejrzenia co do prawdziwości ojcostwa miały gwiazdy kina - Yves Montand, Wesley Snipes czy Kevin Costner, sławni sportowcy - Franz Beckenbauer czy Diego Maradona, znani muzycy - Busta Rhymes czy P. Daddy. I poddali się oni badaniom genetycznym, by ustalić pokrewieństwo pozamałżeńskich dzieci.
Lawina podejrzliwości
Sprawdzanie ojcostwa czy ustalanie pokrewieństwa praktykuje się już w Polsce i właściwie każdy może takie badanie zlecić. Na wyobraźnię podejrzliwych Polaków wpłynęły historie znanych celebrities. Oto w Niemczech były mistrz tenisa Boris Becker zaprzeczał, że jest ojcem dziecka rosyjskiej modelki Angeli Jermakowej.
Badanie DNA podważyło jego wersję. Oto milioner Steve Bing zaprzeczał, że jest ojcem syna brytyjskiej aktorki Liz Hurley. Test DNA dowiódł, że to jego dziecko. Bing zaprzeczał też, by był ojcem dziecka, które urodziła żona producenta filmowego Kirka Kevorkiana. Zazdrosny Kevorkian, aby dowieść zdrady, porozumiał się z dentystą, który przekazał do analizy plombę Binga z próbką śliny. Przed rokiem w Wielkiej Brytanii głośna była plotka o tym, że książę Karol obciął pukiel włosów swemu synowi Harry'emu, by sprawdzić, czy naprawdę jest jego synem, czy może dzieckiem kochanka księżnej Diany.
Swoistą modę na testy ojcostwa nakręcają telewizyjne programy. W Niemczech przed rokiem rekordy popularności biła dokumentalna telenowela "On albo on". Jej tematem były historie kobiet, które nie wiedziały, kto jest ojcem ich dzieci, i razem z kandydatami na ojców przeprowadzały genetyczne testy. Z kolei w amerykańskiej stacji Fox trwa reality show "Who's Your Daddy?˛ (Kto jest twoim ojcem?). Adoptowana dziewczyna ma rozpoznać, który z ośmiu mężczyzn jest jej biologicznym ojcem. Jeśli wskaże właściwego, otrzymuje 100 tys. dolarów, jeśli nie, tę sumę dostaje wytypowany mężczyzna.
To nie jest kolejna zbiorowa psychoza, nie mająca żadnych podstaw. Niepewni swego ojcostwa mężczyźni naprawdę mają się czego bać. Brytyjski antropolog Robin Baker w książce "Wojna plemników", opublikowanej w połowie lat 90., podał wyniki badań francuskich i amerykańskich genetyków, z których wynikało, że co dziesiąte dziecko na świecie nie jest wychowywane przez biologicznego ojca.
Z badań Rafała Płoskiego, genetyka z warszawskiej Akademii Medycznej, wynika, że w naszym kraju 7-8 proc. dzieci wychowują mężczyźni nie będący ich biologicznymi ojcami. Z kolei badania przeprowadzone dwa lata temu we Francji dowodzą, że nawet 15 proc. przychodzących na świat dzieci ma innych biologicznych ojców niż mężowie ich matek. Podobnie jak wśród ludzi jest zresztą w świecie zwierząt. Na przykład wśród monogamicznych gibonów ten odsetek wynosi 15-16 proc.
12 tysięcy podejrzliwych Do niedawna genetyczne testy na ustalenie ojcostwa wykonywano w naszym kraju niemal wyłącznie w związku ze sprawami o alimenty i badanie takie zlecał sąd. Obecnie każdy może zlecić takie badanie - w jednym z 48 laboratoriów. W ubiegłym roku test zleciło prawie 12 tys. mężczyzn.
W niektórych laboratoriach liczba zlecanych badań podwaja się co trzy miesiące. W Polsce testy ojcostwa rozreklamował Kamil Sipowicz, partner Kory Jackowskiej. Przed dwoma laty obwieścił on w prasie kobiecej, że dzięki testowi DNA odzyskał syna. Opowiedział, że wokalistka Maanamu miała z nim romans, kiedy była jeszcze żoną Marka Jackowskiego. Owocem tego związku jest Szymon. Sipowicz jest teraz prezesem firmy wykonującej testy genetyczne.
Z rozmów z przedstawicielami firm przeprowadzających testy DNA wynika, że część kobiet przyznaje się do tego, że nie mąż jest ojcem dziecka, gdy tylko dowiaduje się, iż małżonek chce zlecić badanie. Dowiedzieliśmy się też, że często to nie podejrzliwi ojcowie domagają się testu, lecz ich krewni - najczęściej rodzice.
Na Zachodzie klientami laboratoriów są głównie mieszkańcy wielkich miast, dobrze wykształceni i dobrze zarabiający. W Polsce dotychczas większość decydujących się na badanie pochodziła z małych miejscowości i ze wsi. W tych środowiskach trudniej ukryć prawdę (i trudniej z tą prawdą żyć) o tym, że dziecko wychowane przez jednego mężczyznę zostało spłodzone przez innego.
Mariusz Cieślik
Współpraca: Tomasz Butkiewicz, Joanna Krupa
Więcej: Wprost - Czy jestem tatą?