Czy inwigilacja uchroni nas przed terrorystami?
• Wiele państw wprowadziło zmiany w przepisach, dając więcej władzy policji i służbom specjalnym
• Inwigilacja budzi mieszane uczucia zarówno wśród polityków, jak i opinii społecznej
• Czy pomoże skutecznie zapobiegać zamachom? Tu zdania są podzielone
Po zamachach w USA z 11 września 2001 roku coraz więcej rządów zaczęło zaostrzać mechanizmy kontroli obywateli pod hasłem walki z terroryzmem. Tendencja ta nasiliła się po ubiegłorocznych zamachach w Paryżu, w których zginęło 130 osób. W grupie państw, gdzie zmieniono przepisy znalazła się także Polska. Nowe regulacje ułatwiają policji i służbom specjalnym dostęp do danych telekomunikacyjnych i internetowych.
- Niemal wszystkie kraje członkowskie UE w ostatnich latach wprowadziły setki przepisów dotyczących inwigilacji. Dosłownie setki - powiedział niemiecki europoseł Jan Philipp Albrecht (Zieloni), wiceprzewodniczący komisji PE ds. wolności obywatelskich.
Najostrzejsze i najbardziej widoczne regulacje wprowadzone zostały we Francji, gdzie służby specjalne i policja zbierają informacje z sieci i zapisy rozmów telefonicznych i gdzie zaczął funkcjonować przegłosowany w styczniu w Parlamencie Europejskim unijny system przekazywania danych pasażerów linii lotniczych (PNR).
W Wielkiej Brytanii służba specjalna GCHQ analizuje dane internetowe i telekomunikacyjne, a także treści rozmów telefonicznych, SMS-ów i maili bez zgody sądu, a jedynie przy autoryzacji rządu. Można też zatrzymać podejrzanego na tydzień bez prawa do adwokata. W kolejce czekają jeszcze ostrzejsze regulacje, tzw. Draft Investigatory Power Bills, nad którymi właśnie debatują politycy. Niektórzy eksperci twierdzą, że mechanizmy inwigilacyjne amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) już nie dorównują brytyjskim. Nowe przepisy w ostatniej dekadzie wprowadziły też m.in. Niemcy, Dania i Belgia.
Opinie dotyczące konieczności i skuteczności mechanizmów inwigilacyjnych w przeciwdziałaniu terroryzmowi są różne.
- Większość z tych rozwiązań jest bardzo kosztowna, ale niestety mało skuteczna w walce z terroryzmem - uważa europoseł Albrecht. - Ubiegłoroczny zamach w Paryżu jest zresztą tego dowodem. Podejrzani byli już wcześniej znani służbom w różnych krajach, m.in. w Belgii i Francji, było o nich sporo informacji, a i tak zamachom nie udało się przeciwdziałać. W Niemczech 7-8 lat temu przeprowadzona została ocena poziomu przestępczości przed i po zastosowaniu procedury przechowywania danych i okazało się, że nie było widocznej zmiany.
I dodaje: "Moim zdaniem mechanizmy inwigilacji wprowadza się po to, żeby pokazać, że państwo coś robi i żeby dać ludziom poczucie bezpieczeństwa. Niestety, nie bada się ich wpływu na społeczeństwo oraz realnego wpływu na poziom przestępczości. Ma to tylko uspokoić nastroje społeczne".
Tymczasem opinia społeczna też jest w tej sprawie podzielona. Niektórzy protestują przeciwko rosnącej kontroli, a inni uważają, że tylko w ten sposób rządy są w stanie wyeliminować zagrożenie.
- Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z roli tych przepisów w demokracji i skłania się ku opinii, że rząd wie co robi. To zrozumiałe, bo ludzie boją się, że padną ofiarami zamachów i ciężko ich za to winić. Oczywiście, nie możemy zmierzyć efektów nowych regulacji tak od razu. Ale jeśli zmieni się sposób w jaki ludzie zaczną myśleć i się zachowywać, jeśli zaczną się pilnować byle tylko nie zostać o coś podejrzani to wtedy będzie to już miało wpływ na nasze fundamentalne wolności obywatelskie. Dlatego należy znaleźć równowagę między zapewnieniem bezpieczeństwa społeczeństwu a łamaniem praw obywateli - uważa Albrecht.
O potrzebie równowagi mówi także brytyjski europoseł Timothy Kirkhope z Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, który z kolei jest zwolennikiem inwigilacji. - Trzeba znaleźć proporcje pomiędzy potrzebą ochrony społeczeństwa a stosowaniem inwigilacji bez łamania praw osobistych obywateli. To bardzo trudne i każde państwo musi samo odpowiedzieć czy działania przez nie prowadzone są wprost proporcjonalne do zagrożenia. UE nie ma na to wpływu. Dopóki nie jest łamana demokracja jest to sprawa rządów krajowych.
Europoseł Kirkhope był w PE sprawozdawcą dyrektywy dotyczącej wspomnianego rejestru pasażerów PNR. Gromadzenie danych pasażerów ma być nowym narzędziem do walki z przestępczością i terroryzmem. Wprowadzenie systemu zadeklarowały wszystkie państwa członkowskie UE - 14 z nich już zaczęło realizować założenia programu, a 14 pozostałych wprowadzi je w ciągu najbliższych dwóch lat.
- Uważam, że bezpieczeństwo jest najważniejsze - mówi PAP Kirkhope. - Wolność również, ale nie można mieć wolności bez bezpieczeństwa.
Jego zdaniem czasem trzeba wprowadzić odpowiednie mechanizmy właśnie po to, żeby ludzie mogli korzystać z wolności i dlatego kluczowym jest, aby policja i odpowiednie służby miały władzę jakiej potrzebują, aby powstrzymać terroryzm i chronić ludzi.
- Musimy pamiętać, że dzisiaj terroryści korzystają z internetu, żeby zaplanować swoje ataki, to ważne dla służb, żeby wiedziały co się dzieje. Owszem, chcemy wolności słowa i wolności wymiany informacji, ale jednocześnie trzeba mieć świadomość, że władze mogą interweniować kiedy dzieje się coś złego. To niełatwe. Wielu polityków się ze mną nie zgodzi i powie, że wolność jest ważniejsza niż bezpieczeństwo - powiedział Kirkhope.
Europoseł Albrecht uważa, że pieniądze zamiast na inwigilację powinny być przeznaczane na współpracę między służbami bezpieczeństwa różnych krajów członkowskich.
- Mam wrażenie, że zamiast na podejrzanych, skupiamy się na wszystkim i na wszystkich. Nagle, jak w filmie "Raport mniejszości", wszyscy są podejrzani. Zbiera się dane, których nie ma potem kto analizować, bo brakuje funkcjonariuszy. Dlatego nie wierzę w konieczność i efektywność inwigilacji. Jeśli faktycznie chcesz wyśledzić osobę, która jedzie na szkolenie do Syrii, to musisz dotrzeć do środowisk, gdzie ci ludzie się obracają i gdzie są radykalizowani, dotrzeć do korzeni. A to wymaga pracy. Dlatego uważam, że należy poprawić finansowanie współpracy międzynarodowej. Europol już współpracuje przy sprawach kradzieży samochodów, mógłby współpracować i na innych kierunkach. Oczywiście to łatwe powiedzieć: teraz zbierzemy informacje i już będziemy bezpieczni. Ale to nie wystarczy - powiedział Albrecht.