Czy dzieci będą pozbawione opieki specjalistów?
Czy w Krakowie zabraknie pediatrów? Bardzo możliwe. W Małopolsce prawie połowa pediatrów niedługo odejdzie na emeryturę. Już teraz matki z dziećmi czekają po kilka godzin w kolejkach.
Drastyczny spadek
Od kilku lat w całej Polsce obserwuje się drastyczny spadek liczby specjalizacji pediatrycznych. Problem dotyczy również Małopolski, a niedługo może być jeszcze gorzej - uważa Krzysztof Fyderek, małopolski konsultant ds. pediatrii.
Spośród 509 lekarzy pediatrów, pracujących obecnie w województwie, ponad 50 jest w wieku przedemerytalnym, a kolejnych 220 już przekroczyło wiek 60 lat. Większość z nich wkrótce pożegna się z zawodem. W tym czasie przybędzie jedynie 120 pediatrów, którzy dziś mają rozpoczęte specjalizacje. Oznacza to, że w ciągu kilku najbliższych lat w Małopolsce zabraknie ok. 150 pediatrów - komentuje Józef Grzegorz Kurdziel, dyrektor Małopolskiego Centrum Zdrowia Publicznego.
Absurdy i egzaminy
Większość lekarzy dziecięcych zna przyczyny zaniku specjalizacji w swojej dziedzinie. To wynik absurdalnych egzaminów specjalizacyjnych. Pytania są bezsensowne, nie mają nic wspólnego z praktyką - komentuje dr Anna Zajączkowska.
Innego zdania jest dr Anna Dobrzańska, krajowy konsultant ds. pediatrii. To, że egzaminy oblewa od 30-50% lekarzy wynika z ich niewiedzy, nie zaś z trudności pytań - mówi. Jej zdaniem, problemem jest raczej brak miejsc dla rezydentów. Lekarz decydujący się na rozpoczęcie specjalizacji może ubiegać się albo o miejsce rezydenta, które jest opłacane przez Ministerstwo Zdrowia (a więc szpital nie płaci lekarzowi), albo robić specjalizację w trybie pozarezydenckim, np. mając etat w szpitalu. To jednak oznacza wydatek dla placówki. Kłopot w tym, że w 2007 roku, w całym kraju było tylko jedna rezydentura, co zniechęca lekarzy do specjalizacji - komentuje Dobrzańska.
Cztery godziny w kolejce
Obecnie szpitali nie stać na pediatrów robiących specjalizacje. Szkolenie rezydentów nie opłaca się finansowo także kierownikom specjalizacji. Nie zabiegają o nich także przychodnie, bo bardziej opłaca się im zatrudnienie lekarza rodzinnego, przyjmującego zarówno dzieci, jak i dorosłych - ocenia Jolanta Pulchna z Narodowego Funduszu Zdrowia. Protestują również rodzice maluchów, zwłaszcza, że interniści niechętnie przyjmują dzieci.
Tymczasem pediatrów już zaczyna brakować. Mimo że w naszej przychodni jest ich trzech, niekiedy z chorym dzieckiem trzeba czekać w kolejce 3-4 godz. - mówi młoda mama, Aneta Baran.
Joanna Kocik