PolitykaCzy Donald Trump wzbogaci się na prezydenturze? Widmo korupcji wisi nad przyszłą administracją

Czy Donald Trump wzbogaci się na prezydenturze? Widmo korupcji wisi nad przyszłą administracją

• Donald Trump zapowiedział, że jego imperium biznesowym będą zarządzać jego dzieci
• Budzi to obawy o konflikt interesów i otwiera pole do machlojek
• Wśród kandydatów na stanowiska w administracji Trumpa jest wielu lobbystów
• Kłóci się to z jego zapowiedzią oczyszczenia Waszyngtonu z korupcji

Czy Donald Trump wzbogaci się na prezydenturze? Widmo korupcji wisi nad przyszłą administracją
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | CRISTOBAL HERRERA

17.11.2016 | aktual.: 16.12.2016 13:09

Jednym z pierwszych gestów wykonanych przez amerykańskiego prezydenta elekta była zapowiedź, że zrzeknie się prezydenckiej pensji, wynoszącej 400 tysięcy dolarów rocznie. Wiele jednak wskazuje na to, że na prezydenturze miliarder może nie tylko nie stracić, ale zarobić grube pieniądze.

Zarabiać zaczął już podczas kampanii prezydenckiej. Wszystko dzięki należącej do niego flocie samolotów. Trump używał ich nawet kilka razy dziennie, a wraz z nim latali przydzieleni mu agenci Secret Service, za których podróż służba musiała za każdym razem zapłacić. Jak podaje Bloomberg, w ten sposób do kasy jednej ze spółek Trumpa wpłynęło ponad sześć milionów dolarów. Proceder ten może trwać także i po objęciu urzędu przez prezydenta elekta. Trump będzie musiał co prawda zrezygnować ze swojego odrzutowca na rzecz Air Force One, ale samolotami linii Trumpa mogą podróżować za to jego dzieci, które również mają prawo do ochrony agentów. A z uwagi na to, że wydatki te są kwalifikowane będą jako standardowe wydatki służby, ich wysokość nie będzie informacją publiczną.

Zobacz również: Trump pomoże odzyskać wrak tupolewa?

Ale to jedynie wierzchołek góry lodowej jeśli chodzi o potencjalne konflikty interesów w działalności prezydenta Trumpa. Jego rozległe interesy - obejmujące wiele branż i krajów - sprawiają, że ryzyko takiego konfliktu jest bardzo duże. Zwykle rozwiązaniem takiego problemu były dwa mechanizmy: publikacja oświadczeń podatkowych oraz oddanie biznesu niezależnym powiernikom. Jeszcze innym jest sprzedanie swoich udziałów w przedsiębiorstwach biznesowych (zrobił to np. Barack Obama)
.

Wszystkie te opcje oparte są jednak na dobrowolności. Trump już zapowiedział, że nie zrobi ani jednego, ani drugiego. Jego biznesowym imperium będą kierować jego dzieci, które - jak zarzeka się prezydent elekt - nie dopuszczą do powstania konfliktu interesów. Ale mało kto w takie zapewnienia wierzy.

Jedną z nich może być wielki program inwestycji w infrastrukturę, od którego Trump chce zacząć swoje rządy. Kosztująca nawet pół biliona dolarów inicjatywa ma oferować pokaźne ulgi podatkowe dla przedsiębiorców angażujących się w projekty infrastrukturalne. Biorąc pod uwagę fakt, że główną branżą, w której specjalizuje się biznes Trumpa, są nieruchomości i budownictwo, potencjał do nadużyć jest spory. Ale problem ten dotyczy także zagranicznych interesów nowego prezydenta. Jak mówił najstarszy syn Trumpa Donald jr, rodzinny konglomerat posiada rozległe inwestycje w Rosji. Rozległe są też jego związki z Rosjanami inwestującymi w USA. Ale problemy możliwe są też i w innych krajach. Przyznawał się do nich sam Trump: w wywiadzie ze swoim obecnym głównym doradcą - a ówczesnym szefem portalu Breitbart - Stevem Bannonem, stwierdził to wprost.

- Jeśli chodzi o Turcję, to mam tam taki mały konflikt interesów, bo posiadam wielki, naprawdę wielki budynek w Stambule. To niesamowicie udana robota. Nazywa się Trump Towers, dwie wieże zamiast jednej - przechwalał się Trump.

Takie powiązania narażają prezydenta nie tylko na podejrzenia o kierowanie się własnym interesem, ale potencjalnie nawet szantaż. Tymczasem w jego otoczeniu jest więcej osób, co do których istnieją podobne wątpliwości. Typowany na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego generał Mike Flynn brał pieniądze od państwowej telewizji rosyjskiej RT (wcześniej Russia Today) oraz lobbystów związanych z tureckim rządem. Przymierzany do Departamentu Stanu Rudy Giuliani przez lata lobbował na rzecz państwowych firm z Wenezueli i Kataru, a także irańskich rebeliantów z Organizacji Bojowników Ludowych Iranu, uznawanych do 2012 roku za organizację terrorystyczną. Do tego dochodzi cały szereg lobbystów włączonych do zespołu odpowiadającego za organizację przyszłej administracji: są wśród nich ludzie reprezentujący firmy naftowe, banki inwestycyjne, firmy tytoniowe i wiele innych. Dopiero w środę, po kilku dniach kontrowersji, o ich wykluczeniu zdecydował wiceprezydent i szef zespołu Mike Pence.

Trudno jednak przypuszczać, że taki gest utnie wszystkie wątpliwości i obawy związane z konfliktami interesów i biznesowymi powiązaniami prezydenta oraz jego otoczenia. Wyborcy Trumpa, którzy uwierzyli w jego zapowiedź "oczyszczenia bagna" korupcji w Waszyngtonie, mogą się srogo zawieść.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)