Czy CBA legalnie kusiło Beatę Sawicką?
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", sąd polecił wyjaśnić
okoliczności, istotę i charakter działań CBA przed formalnym
rozpoczęciem operacji w czerwcu 2007 r., intencje CBA w
zainteresowaniu się Beatą Sawicką, a także charakter jej kontaktów z
agentem Tomaszem Piotrowskim.
21.10.2008 | aktual.: 21.10.2008 03:42
Po miesiącach klęsk Beata Sawicka, była posłanka PO oskarżona o korupcję, dostała odrobinę satysfakcji. Sąd nakazał prokuraturze poprowadzić śledztwo z jej zawiadomienia, które wyjaśnić ma to, co dla niej najważniejsze - jak zaplątała się albo została wplątana w aferę, która stała się znana tuż przed wyborami 2007 r.
Sawicka nie przyznała się do zarzutów i sama zawiadomiła prokuraturę. Chciała, by wyjaśniła, czy funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". I czy "kuszenie", jak powszechnie zaczęto określać metodę agenta CBA "pięknego Tomasza", nie przekracza dozwolonej prawem prowokacji. 8 lutego prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z zawiadomienia Sawickiej, bo nie dopatrzyła się przestępstwa.
Śledztwo nakazane przez sąd będzie miało znaczenie dla procesu Beaty Sawickiej. Gazeta przypomina, że była posłanka oskarżona została o: nakłanianie do korupcji burmistrza Helu Mirosława W. (współoskarżonego) oraz podstawionych przez CBA agentów; żądanie i przyjęcie łapówek: 100 tys. zł, whisky i wiecznego pióra z brylantem; płatną protekcję.
Prokuratura uznała wersję Sawickiej o kuszeniu za niewiarygodną. W uzasadnieniu aktu oskarżenia wykorzystała odmowę wszczęcia śledztwa, którą sąd podważył - podkreśla "GW".