Czy Beata Kempa uprawia turystykę uchodźczą? Zapytaliśmy posłankę, czy to prawda
Beata Kempa, minister do spraw pomocy humanitarnej i uchodźców, odwiedziła obóz dla syryjskich uchodźców w Zaatari. Pojechała tam, żeby spotkać się z tymi, którzy uciekli przed wojną, oraz otworzyć "Polskie Medyczne Centrum Szkoleniowe". Nie wszyscy jednak uwierzyli w dobre intencje pani minister.
Podróż na Bliski Wschód jest pierwszą zagraniczną misją minister, od czasu powołania jej na stanowisko szefowej Departamentu ds. Pomocy Humanitarnej. Głównym punktem wizyty są spotkania z organizacjami pozarządowymi i lokalnymi władzami, które pomagają w Zaatari - największym obozie dla uchodźców w kraju. Znajduje się tam około 80 tys. uchodźców z sąsiedniej kilometrów Syrii. W Azrak, drugim ośrodku, który odwiedzi niedawna szefowa Kancelarii Premiera, przebywa niemal 35 tys. osób.
Jedna z użytkowniczek Twittera, podzieliła się swoimi wątpliwościami co do zasadności wyjazdu Kempy do Jordanii. Nie wierzy, że polska delegacja rzeczywiście pojechała tam do pracy. Jej zdaniem posłanka PiS miała spać w 5-gwiazdkowym hotelu Marriott i "dla towarzystwa zabrać wielu reżimowych dziennikarzy m.in. P.Semkę".
Okazuje się, że wielu Polaków odziela to zdanie i obawia się, że posłanka Kempa rzeczywiście uprawia turystykę uchodźczą.
Ponieważ ekipa dziennikarzy Wirtualnej Polski towarzyszyla Beacie Kempie w delegacji do Jordanii skorzystaliśmy z okazji i zapytaliśmy samą zainteresowaną, czy rzeczywiście jej wyjazd można jakkolwiek nazwać "turystyką". Odpowiedź posłanki nie pozostawia złudzeń.