Czteroletnia Maria jest córką bułgarskiej prostytutki? Nowe informacje
38-letnia bułgarska Romka Saszka Rusewa może być matką 4-letniej Marii, znalezionej w romskim obozie w Grecji w minionym tygodniu. Kobieta i jej o dwa lata młodszy mąż Atanas zostali przesłuchani przez policję w mieście Gurkowo niedaleko Płowdiwu.
24.10.2013 | aktual.: 24.10.2013 14:32
Od pary pobrano próbki DNA, które mają stanowić ostateczny dowód, czy dziewczynka jest ich dzieckiem. Wcześniejsze testy DNA wykazały, że dziecko o jasnych oczach i blond włosach nie jest córką ludzi, podających się za jej rodziców.
Rusewa przyznała, że kilka lat temu urodziła dziecko w Grecji i sprzedała je, ponieważ nie miała pieniędzy na powrót do kraju. Nie pamięta dokładnie, w którym to było roku. W chwili sprzedaży dziewczynka miała siedem miesięcy. Według sąsiadów rodzice po powrocie z Grecji mówili, że otrzymali za dziecko 500 lewów (250 euro).
Rodzina Rusewów mieszka w romskiej dzielnicy w miasteczku Nikołaewo w środkowej części kraju, niedaleko Płowdiwu. Saszka ma 10 dzieci, ośmioro żyje w tej rodzinie. Pięcioro z nich ma jasną skórę, blond włosy i jasne oczy. Według publicznego radia dzieci są bardzo podobne do małej Marii. Zarówno matka, jak i ojciec są trwale bezrobotni, żyją ze świadczeń socjalnych w skrajnym ubóstwie w dwupokojowym domu.
Rusewa, jak świadczą sąsiedzi, rozpłakała się, gdy zobaczyła Marię w telewizji i powiedziała, że to jej dziecko.
To nie wyjątek
Sprzedaż dzieci bułgarskich Romów do Grecji nie należy do rzadkości. Dwa lata temu policja aresztowała 14-osobowy gang, zajmujący się przemytem i sprzedażą dzieci. Udowodniono, że wywiózł on 14 ciężarnych kobiet, których dzieci sprzedano następnie bezdzietnym rodzinom w Atenach i miastach Sere oraz Lamia.
Analogiczny kanał przemytu rozbito w Sliwenie we wschodniej Bułgarii. Zlikwidowano również bułgarsko-grecki gang, zajmujący się przymusowym pobieraniem komórek jajowych od bułgarskich Romek zmuszanych do prostytucji.
Matka prostytutką?
Natomiast stacja telewizyjna NBC News poinformowała, że mała Maria jest córką bułgarskiej prostytutki, a para Romów dostała ją pod opiekę od sutenera kobiety.
Te informacje o dziewczynce przekazała telewizji Marietta Palavra, adwokat romskiego małżeństwa, Christosa Salisa i Eleftherii Dimopoulou.
Według tej pary, kobieta przyszła do nich ze swoim sutenerem "Michaelisem" i poprosiła o zaopiekowanie się dzieckiem. Christos Salis, który miał wcześniej problemy z prawem, nie chciał podjąć się opieki nad cudzym dzieckiem, bo wiedział, że wcześniej czy później wzbudziłoby to zainteresowanie policji. Jednak jego żona przekonała go, że w ten sposób zapewne uratują dziewczynce życie.
Wynik testu DNA kilkuletniej Marii znalezionej przed tygodniem w greckiej osadzie Romów nie jest zbieżny z żadnym z portretów poszukiwanych dzieci w bazie Interpolu. Tymczasem, jak informuje "Daily Mail", wciąż zgłaszają się domniemani rodzice, którzy twierdzą, że poszukują swojego dziecka i wierzą, że jest nim właśnie Maria.
Dziewczynkę znaleziono przed tygodniem w romskim obozie w pobliżu miasta Farsala, gdzie policja szukała broni i narkotyków. Podejrzenia funkcjonariuszy wzbudziła blada skóra oraz jasne oczy i włosy ok. czteroletniej dziewczynki, nazywanej Maria, oraz brak fizycznego podobieństwa z parą podającą się z jej rodziców. Badania DNA wykazały, że dziecko nie jest z nimi spokrewnione.
W poniedziałek para Romów, która opiekowała się dziewczynką, stanęła przed sądem pod zarzutem porwania osoby nieletniej i posługiwania się sfałszowanymi dokumentami.
"Musimy tłumaczyć, że nie jesteśmy wielbłądami"
- To co zrobiła policja i urzędnicy w Grecji jest nienormalne. Proszę zwrócić uwagę na to dziecko, na tę ludzką istotę. Nikt nie pomyślał, że może ci ludzie są niewinni, że kochali to dziecko, traktowali je jak własne. Czy nie można było zastosować innych metod? Policja ma różne instrumenty, a zdecydowano się oderwać dziecko od rodziny, z którą się wychowywało. Nie można wydawać wyroku, ani na tych rodziców, ani na wszystkich Romów w Europie - mówi w rozmowie z WP.PL Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce.
Kwiatkowski zwraca uwagę, że sprawa zyskała taki rozgłos dlatego, że sytuacja dotyczy rodziny romskiej. Nie rozumie, dlaczego wykorzystuje się stereotypy dotyczące Romów. - Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze - takie newsy znakomicie się sprzedają. Albo mówi się, że żenimy się z małoletnimi, albo wyciąga się kolejne rzeczy, które w ogóle nie są związane, ani z naszą kulturą, ani z naszą tradycją, ani w ogóle nie są żadną normą. My jesteśmy normalnym europejskim społeczeństwem. Jak wszyscy, mamy ludzi normalnych, przestępców, bandytów, intelektualistów, artystów, tak jak każdy naród. Jeśli ktoś coś narozrabiał, niech odpowiada sam za siebie - własnym imieniem i nazwiskiem. To jest taki stereotyp jak mówienie o Polakach, że wszyscy są pijakami lub kradną samochody - twierdzi Kwiatkowski.
Prezes stowarzyszenia zwraca uwagę, że wykorzystywanie takich stereotypów jest możliwe m.in. dlatego, że za Romami nie stoi żadne państwo, które mogłoby ich bronić. - Retoryka jest okropna. Musimy tłumaczyć, że nie jesteśmy wielbłądami. Uderza się w nas jak w bęben, czasami już tego nie wytrzymujemy. Dziś bardzo trudno być Romem w Europie - mówi Kwiatkowski.
Źródła: NBC News/Interia/WP.PL/PAP